Może okazać się, że słono zapłacić trzeba będzie za teoretycznie bezpłatne badanie w szpitalnej poradni.
- Za USG w ramach NFZ pobrano od mojej żony opłatę 30zł. A wizyta u jednej z lekarek, w finansowanej przez NFZ przyszpitalnej poradni, kosztowała 200 zł - relacjonuje pan Rafał.
Żona pana Krzysztofa leżała w szpitalu na Polnej. Choć długo o tym dyskutowali, w końcu zapadła decyzja o porodzie rodzinnym.
- Okazało się jednak, że za wspólne rodzenie mam zapłacić 150 zł. A kwotę po prostu uiścić w izbie przyjęć szpitala. Powiedziano mi, że to opłata za... żeton na kawę z automatu, ochraniacze na nogi i jednorazowy fartuch. Kawa kosztuje 2 zł, fartuch można dostać za około 7 zł... Oczywiście odmówiłem płacenia. Efekt? We wspólnym porodzie wziąłem udział - mówi pan Krzysztof.
I trudno odmówić mu racji. Póki co nie ma bowiem podstaw prawnych, by za rodzinne porody, które szpital musi im zagwarantować, pobierać od pacjentów pieniądze. Fartuszki i odzież ochronna to więc swoista darowizna na szpital.
Przedstawiciele Narodowego Funduszu Zdrowia przekonują, że, w kwestii wszystkich usług realizowanych w ramach ubezpieczenia, nie ma pola do negocjacji. I podstawy, by żądać za nie od pacjentów opłat.
Więcej w poniedziałkowym wydaniu "Głosu Wielkopolskiego"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?