18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matura 2019. Bez kanapek, ale w czerwonych majtkach

Katarzyna Sklepik
Katarzyna Sklepik
Mimo, że dziś matura straciła na znaczeniu dalej wywołuje gęsią skórkę u zdających i palpitacje serca u rodziców.

Wbrew pozorom matura to nie nowy pomysł. Już w epoce oświecenia Jan Jakub Rousseau postanowił zapełniać umysły młodych, nie tyle mnóstwem wiadomości, co raczej metodami zdobywania wiedzy, gdy ta będzie im potrzebna. Helwecjusz także nie zalecał uczenia się na pamięć. Teorię tę - jako kształcenie funkcjonalne - wcielił w życie Johann Mathias Gesner. I choć brzmi to tajemniczo, oznacza mniej więcej to samo co dzisiejsze "know how".

Wykształceni młodzi mężczyźni mieli udowodnić, że są myślący, dojrzali i gotowi wkroczyć w dorosłe życie. Dziewczęta zaczęto egzaminować znacznie później.
Pierwszą maturę przeprowadzono w Prusach. Na początku odbywała się na uczelniach, ale po reformach Wilhelma von Humboldta w1812 roku matura stała się egzaminem kończącym gimnazjum, przeprowadzanym w szkole.

- Matura była nie tylko świadectwem dojrzałości, ale także egzaminem wstępnym na uniwersytety - wyjaśnia dr Mariusz Menz, historyk z poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Tak było też i w XIX-wiecznym Księstwie Warszawskim, w którym uczniowie zdawali maturę, często w obecności przedstawicieli władz miasta.

Nobel bez matury
Poczet zasłużonych maturzystów, którzy od egzaminu dojrzałości zaczynali swoją karierę jest niezliczony. Juliusz Słowacki jak wiemy "wielkim poetą był", ale zanim tak się stało ukończył wileńskie gimnazjum. Sto lat później w tej samej szkole maturę zdobywa Czesław Miłosz, i kto by wtedy pomyślał, że "awanturnik biorący udział w burdach na korytarzu i w klasie" (jak głosi uwaga z dzienniczka) zostanie kiedyś noblistą.

Ale i bez matury można to osiągnąć. Tak jak krawiec Władysław Reymont, który dostał Nobla za "Chłopów".
Nawet oblana matura z języka ojczystego niczego nie przekreśla. Wiktor Hugo miał kłopoty z zaliczeniem francuskiego, a mimo to jego "Nędzników" uhonorowała szwedzka Akademia.

Duma i prestiż
Jeszcze przed II wojną światową w Polsce zdanie tak zwanej "dużej matury" było przepustką na intelektualne salony.

Osoby, które wówczas chodziły do szkół średnich, uważają, że przetrwanie okupacji przez naród polski byłoby niemożliwe bez patriotycznie wychowanej młodzieży. Takiej jak poeta Krzysztof Kamil Baczyński, który w maju 1939 roku otrzymał maturę w najlepszym warszawskim Gimnazjum im. Stefana Batorego. W jego klasie uczyli się późniejsi żołnierze Grup Szturmowych "Szarych Szeregów": Tadeusz Zawadzki "Zośka" i Jan Bytnar "Rudy". Podczas okupacji egzaminy zdawano na tajnych kompletach, by bronić ojczyzny nie tylko karabinem, ale też sercem i rozumem.

Egzamin z miłości do Stalina?
Po wojnie matura przeszła okres upolitycznienia, w niektórych latach nawet skrajnego.
Około 1950 roku zadaniem abiturienta było dowiedzenie, że "Naród Radziecki był pierwszym wśród równych" albo podanie odpowiedzi na pytanie: "Jak zaskarbili sobie miłość i szacunek Lenin i Stalin". Jeszcze w 1973 roku jeden z tematów maturalnych w Gdańsku brzmiał: "Wykaż, że współczesna młodzież polska może znaleźć w utworach literackich minionych epok wskazania do realizacji zadań postawionych przez VII Plenum KC PZPR".

Ważnym zadaniem, które stawiały sobie władze było upowszechnienie egzaminu maturalnego. Dla tych, którym się nie udało pocieszeniem miało być hasło: "Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera!".

A co się wtedy zdawało? Język polski, matematykę, język obcy (czytaj rosyjski), historię i jeden z przedmiotów: geografię, biologię, chemię czy np. fizykę. Aby być zwolnionym z egzaminu wystarczyło przez ostatnie dwie klasy mieć z danego przedmiotu co najmniej czwórkę. Wszystko pięknie, tylko że skala była akademicka - od dwójki do piątki. Potem trochę odpuścili i na "starej maturze" zdawano tylko język polski, przedmiot do wyboru i język obcy.

Nie zdałem, no i co?
Wiadomo, że oblanie majowej matury wiązało się z sierpniową poprawką. Pod warunkiem oczywiście, że nie był to pisemny język polski. Nie zdanie tego egzaminu gwarantowało dodatkowy rok nauki w klasie maturalnej. Mimo tego, uczniowie ostatniego trzydziestolecia XX wieku, do matury podchodzili już z większym dystansem.

Aktor Marek Kondrat bez najmniejszych skrupułów opowiada, że ściągał na maturze z matematyki. A kompozytor Jerzy Satanowski, przyznaje, że szkoła była dla niego udręką. Choć ukończył renomowane poznańskie Liceum im. Karola Marcinkowskiego - to samo, w którym maturę zdobył Jerzy Waldorff i Stanisław Barańczak - przyznaje bez wstydu, że uczył się w wieczorówce.

- "Marcinek" był liceum bardzo elitarnym, ale ja ukończyłem go wieczorowo, a wieczorówka w "Marcinku" nie była żadną elitarną szkołą - opowiada Jerzy Satanowski. - Raczej odsyłano tam trudniejszą młodzież, a ja od zawsze miałem ze szkolnictwem kłopoty. Nie byłem w stanie się poddać rygorowi, nie znosiłem nauczycieli, zdawałem do następnej klasy jakimś straszliwym wysiłkiem poprawiając jedenaście dwój. Matury za pierwszym podejściem też nie zdałem.
Podobnie jak aktor Tomasz Kot, znany z roli Maksa Skalskiego w serialu "Niania" i Ryśka Riedla w filmie "Skazany na bluesa".

- Myślę, że oblano mnie trochę złośliwie, bo zbyt wiele czasu poświęcałem teatrowi, a nie szkole - mówi Tomasz Kot. - Fakty są takie: nie zdałem matury, ale to mi wyszło na dobre, bo dostałem angaż w teatrze, a po roku - kiedy zdałem tę nieszczęsną maturę - od razu dostałem się do szkoły teatralnej.

Do fryzjera po egzaminach
Klasa maturalna opiera się w dużej mierze na przesądach. Pierwszy z nich pojawia się na 100 dni przed egzaminem. To ostatnia impreza, po której każdą wolną chwilę poświęca się nauce. "Studniówka" to piękne kreacje dziewcząt, pod którymi kryje się maturalny fetysz - czerwone majtki. Zakłada się je potem (wyprane oczywiście) na egzaminy - podobno przynoszą szczęście.

Tak jak czterolistna koniczynka podarowana przez młodszych kolegów. Od studniówki - teoretycznie - maturzystom nie wolno podcinać włosów. W ten przesąd uwierzyła Alicja Bachleda-Curuś, która egzamin dojrzałości zdawała w 2002 roku. Przyznała się wtedy, że zaraz po zdaniu języka polskiego, angielskiego i hiszpańskiego pobiegnie do fryzjera.

- Nie ma nic bardziej uspokajającego na maturze niż tabliczka czekolady, a w środku oczywiście ... ściąga! - przyznaje piosenkarka Reni Jusis.
Niestety "nowi maturzyści" nie mogą liczyć na taką pomoc. Nowe zasady nie przewidują na stoliku nic oprócz pomocy naukowych.

Do lamusa odeszła więc "metoda kanapkowa". Zdesperowany uczeń zawsze mógł liczyć na rozwiązane zadanie, które znalazł między sałatą a żółtym serem. Bardziej zorganizowani zostawiali w szkolnych toaletach ściągi, kto tam poszedł zabierał to zagadnienie, które było mu potrzebne.

Teraz sprawdza się metoda tajnych służb. Uczniowie z prawie niewidoczną słuchawką w uchu dyktują zadanie i czekają aż zostanie im ono rozwiązane i podyktowane. Niezależnie od tego, czy jesteśmy świetnie przygotowani, czy mamy kieszenie pełne ściąg - matura zawsze stresuje, więc przed egzaminem warto się rozluźnić.

- Na pisemną maturę z historii pojechałam rowerem, żeby się dotlenić - mówi Joanna Brodzik, aktorka wcielająca się w rolę Magdy M. - Od tamtej pory moim sposobem na stres jest wyjście na świeże powietrze i kilka głębokich oddechów.

Oblana, czyli zdana
Zanim starą maturę zastąpiono nową trwały ostre dyskusje. Nowa miała zapobiegać ściąganiu i być bardziej obiektywna. Mieli zniknąć maturzyści, którzy zdawali egzamin "z sympatii" lub by nie zaniżali statystyki.

I tak weszła w życie nowa matura. Pisemną część oceniają zewnętrzni egzaminatorzy z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Obiektywizm oceniania gwarantuje anonimowość prac, które podpisane są kodem ucznia, a nie jego nazwiskiem. Ustną maturę oceniają komisje szkolne, z udziałem egzaminatora z OKE.

Cały misterny plan wprowadzenia obiektywnej matury, która jak swój pierwowzór, miała być także egzaminem wstępnym na uczelnie stał się ponownie rozgrywką polityczną. Dowodem na to była amnestia maturalna, którą wprowadził był już minister edukacji narodowej Roman Giertych. I tak, uczeń, który nie zdał tylko jednego egzaminu miał zaliczoną maturę. To tylko jeden z jego chwytów, następny który przetrwał to obowiązkowa matematyka od 2010 roku.

Kolejne reformy egzaminów maturalnych, zabrały maturzystom wybór. Teraz tylko obowiązkowe przedmioty zdaje się na poziomie podstawowym. Przedmioty do wyboru - potrzebne przy rekrutacji na studia - już tylko w wersji rozszerzonej...

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski