- Pojawiła się iskierka nadziei - ocenia stan zdrowia chłopca doktor Przemysław Mańkowski ze Szpitala Klinicznego im. Jonschera w Poznaniu. - Pacjent odzyskał przytomność, jego stan powoli się poprawia. Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, w poniedziałek opuści oddział intensywnej terapii.
Minister zdrowia próbuje wyjaśnić dlaczego chłopiec tak długo czekał na transport do Poznania i czy miało to wpływ na jego stan zdrowia. Kontrolę w szpitalu przeprowadził NFZ, wojewoda i starosta gostyński. Sprawdzono także działalność pogotowia lotniczego, które odmówiło transportu chłopca oraz firmę Falc odpowiadającą na zabezpieczenie w zakresie ratownictwa medycznego. Sprawą zajęła się także prokuratura.
Na szpital w Gostyniu posypały się gromy. Doktor Mańkowski, który jest konsultantem wojewódzkim w dziedzinie chirurgii dziecięcej, szpitala broni: - Jeśli przeanalizujemy zachowanie lekarzy, okazuje się, że postępowali oni logicznie. - Lekarz chciał, aby chłopiec jak najszybciej dotarł do Poznania, stąd pomysł z pogotowiem lotniczym - mówi doktor Mańkowski.
Z kolei wojewoda wielkopolski widzi winę po stronie szpitala i broni systemu ratownictwa medycznego w województwie.
- O 14.58 przyjęto informację o wypadku drogowym - relacjonuje Piotr Florek, wojewoda wielkopolski.
O godzinie 15.06 i 30 sekund karetka była już na miejscu wypadku, ale był to tzw. zespół podstawowy, czyli bez lekarza. Karetka z lekarzem, brała udział w innym zdarzeniu. Ratownik chciał wezwać karetkę z lekarzem, ale okazało się, że szybciej dojedzie do gostyńskiego szpitala. O 15.35 byli już na miejscy. Dziecko przebadano. Zrobiono też tomografię.
O godzinie 16.50 było wiadomo jakie obrażenia ma Adaś. - Do tego momentu wszystko wykonano szybko i dobrze. Do szpitala należała decyzja o tym, czy podejmuje się operacji czy wyśle dziecko do specjalistycznej placówki w Poznaniu - wyjaśnia wojewoda dodając, że ta decyzja była już poza systemem ratownictwa, bo przewozy między lecznicami wykonują szpitale swoimi karetkami.
Jednak w gostyńskiej placówce nie było wolnej karetki z lekarzem, która mogłaby przewieźć chłopca, bo została wysłana do szpitala w Śremie i wróciła o 17.50. Około 17 podjęto rozmowy, aby przewieźć chłopca wykorzystując lotnicze pogotowie, a potem karetką ratowniczą.
- Wynikało to z braku lekarza w szpitalnej karetce. Koordynator ratownictwa podjął więc decyzję, której normalnie nie powinien i wysłał karetkę ratunkową, która zabrała chłopca o 18.40 - tłumaczy Piotr Florek.
Natomiast od połowy przyszłego roku zmieni się organizacja dyspozytorni medycznych, czyli miejsc w których podejmowane są decyzje jaką karetkę i gdzie wysłać. Z 31 dyspozytorni zostanie pięć w Poznaniu, Pile, Lesznie, Konin ie Kaliszu. Wtedy też zostaną podpisane nowe umowy na ratownictwo medyczne. Dotychczasowe wygasają z końcem roku, lecz wojewoda chce je przedłużyć aneksami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?