Zbigniew Schneider, młody przedsiębiorca z Poznania, nie wierzy w przypadki. Nie wierzy w to, że przypadkiem niemieccy celnicy zatrzymali mu dwa miesiące temu w Hamburgu transport melasy do kominków zapachowych. Tym bardziej że sam usłyszał od nich, że podstawą zatrzymania była informacja, którą otrzymali od polskich celników o podejrzeniach o przemyt w stosunku do jego osoby. Dowodem na to miały być rzekome trzy postępowania, które prowadzone są w Polsce przeciwko przedsiębiorcy.
Zbigniew Schneider nie wierzy w takie przypadki, bo to na jego sprawie dotyczącej melasy sąd zarzucił celnikom łamanie konstytucji i podważanie zasady zaufania obywatela do państwa. Sprawa odbiła się w całym kraju szerokim echem, stawiając celników w niekorzystnym świetle. Zbigniew Schneider od zarzutu łamania prawa, którym miało być niezapłacenie akcyzy od melasy potraktowanej przez celników jako tytoń, został uniewinniony.
Przypomnijmy, że w sprawie sprowadzanej z Indii melasy poznański przedsiębiorca jeszcze przed wprowadzeniem jej na polski rynek poprosił o indywidualną interpretację izbę skarbową. Ta uznała, że stosowany w kominkach zapachowych produkt do odświeżania powietrza w żadnym wypadku nie jest tytoniem i nie trzeba płacić od niego akcyzy. I chociaż to samo stwierdził sąd, celnicy są innego zdania.
W toku wciąż jest jeszcze jedno postępowanie o niezapłaconą akcyzę za inną partię melasy. O żadnym innym, trzecim postępowaniu przedsiębiorca nic nie wiedział.
O zatrzymaniu transportu powiadomiła go agencja celna, która prowadzi w Niemczech jego urzędowe sprawy. Musiał osobiście stawić się w Hamburgu, żeby złożyć wyjaśnienia.
- I właśnie wtedy dowiedziałem się od niemieckich celników, że moje własne państwo złożyło na mnie donos i zrobiło ze mnie przemytnika - mówi Zbigniew Schneider.
Wstępna kontrola transportu wypadła bez zastrzeżeń. Zgodnie jednak z procedurami sprawę musi wyjaśnić sąd.
- Koszt wyprawy do Hamburga, opłacenia tłumacza i wynajęcia prawnika to 20 tysięcy złotych, których nikt mi nie zwróci - mówi przedsiębiorca. - O finał sprawy jestem spokojny. I prawnik, i niemieccy celnicy zapewnili mnie, że skończy się umorzeniem już na etapie przedsądowym albo na pierwszej rozprawie. Usłyszałem też, że pierwszy raz się zdarzyło, żeby ktoś przyjechał na wyjaśnienia z takimi dokumentami jak ja.
Kto i dlaczego doniósł naprzedsiębiorcę? Izba Celna w Poznaniu zapewnia, że żadnego donosu nie było, bo Niemcy nie mieliby co z nim zrobić.
- Niemiecka administracja celna, podobnie jak administracje celne innych państw podejmuje autonomiczne decyzje w odniesieniu do towarów celnych, opierając się wyłącznie na stanie towaru oraz dokumentach - wyjaśnia Cezary Kosman, rzecznik Izby Celnej w Poznaniu. - Podstawą nie może być jakakolwiek uwaga o podmiocie przekazana w ramach międzynarodowej wymiany informacji.
Zdaniem rzecznika, jeśli stan towaru jest zgodny ze zgłoszeniem celnym, a załączone dokumenty zgodne z przepisami, nie ma podstaw do zatrzymania towaru.
- W systemie mieli całą listę moich wcześniejszych transportów. Nigdy nie było do nich zastrzeżeń. Ten transport też byłby już dawno w kraju, gdyby własne państwo nie próbowało ze mnie zrobić przestępcy - mówi Zbigniew Schneider.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?