Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ułaskawienie Kamińskiego: Decyzję prezydenta podważy Sąd Najwyższy?

Łukasz Cieśla
Adwokat Wojciech Wiza jest pełnomocnikiem Piotra Ryby, dlatego mógł złożyć kasację do Sądu Najwyższego
Adwokat Wojciech Wiza jest pełnomocnikiem Piotra Ryby, dlatego mógł złożyć kasację do Sądu Najwyższego Grzegorz Dembiński
W głośnej sprawie polityka PiS Mariusza Kamińskiego może dojść do wznowienia procesu. Rozmawiamy o tym z adw. Wojciechem Wizą. Poznański prawnik domaga się bowiem od Sądu Najwyższego, by doprowadził do wznowienia procesu obecnego ministra ds. służb specjalnych. Aby tak się stało, SN musiałby podważyć kontrowersyjne ułaskawienie Kamińskiego przez prezydenta Andrzeja Dudę. Decyzja sądu może zapaść we wtorek 7 lutego.

Czy dojdzie do kolejnego zwrotu ws. polityka PiS Mariusza Kamińskiego? Został ministrem ds. służb specjalnych dzięki kontrowersyjnemu ułaskawieniu przez byłego partyjnego kolegę - prezydenta Andrzeja Dudę. Ten na początku swojej kadencji stwierdził, że „uwalnia wymiar sprawiedliwości od tej trudnej sprawy”.

Teraz poznańscy adwokaci Wojciech Wiza i Mariusz Paplaczyk domagają się od Sądu Najwyższego, by nakazał dokończenie procesu przeciwko Kamińskiemu. Procesu, który został przerwany wskutek decyzji o ułaskawieniu. Warszawski Sąd Okręgowy nie osądził później Kamińskiego. Uznał, że sprawę polityka skazanego nieprawomocnie na 3 lata więzienia trzeba umorzyć wskutek ułaskawienia przez prezydenta. Skasowania właśnie tej decyzji sądu domagają się adwokaci z Poznania.

Sąd Najwyższy rozpatrzy ich skargę we wtorek 7 lutego. Werdykt będzie miał istotne znaczenie dla niezależności wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju i zasady trójpodziału władzy.

Poznańscy adwokaci mogli złożyć skargę, bo reprezentują Piotra Rybę, jednego z bohaterów tzw. afery gruntowej. Kamiński został skazany za tę aferę. Konkretnie za to, że jako szef CBA, w 2007 roku, miał przekraczać uprawnienia i fałszować dokumenty. Posłużyły do prowadzenia operacji specjalnej wymierzonej w Piotra Rybę, Andrzeja K., a przede wszystkim w lidera Samoobrony Andrzeja Leppera. Polityka Samoobrony, ówczesnego koalicjanta PiS, jednak nie zatrzymano. Zdaniem PiS doszło wówczas do przecieku i uprzedzenia Leppera o akcji służb specjalnych.

*****

Dlaczego domagacie się, by Sąd Najwyższy „skasował” postanowienie Sądu Okręgowego w sprawie ministra Mariusza Kamińskiego?
Wojciech Wiza:
Ponieważ nie zgadzamy się z decyzją Sądu Okręgowego, że akt łaski prezydenta Dudy powoduje konieczność umorzenia sprawy. Stoimy na stanowisku, że akt łaski nie jest przesłanką do takiego zakończenia procesu. Zgodnie z konstytucją wymiar sprawiedliwości w Polsce sprawują: Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy wojskowe i sądy administracyjne. Nie ma wskazanego prezydenta. Oczywiście akt łaski to jego wyłączna prerogatywa, ale nie może wyręczać sądów w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. Po prostu nie ma takich kompetencji. Ponadto ułaskawić można kogoś, kto jest prawomocnie skazany. Mariusz Kamiński był osobą oskarżoną, skazaną nieprawomocnie na 3 lata więzienia. Żeby uznać, że został skazany, musiałby zapaść prawomocny wyrok.

Skoro Sąd Okręgowy umorzył sprawę Kamińskiego, obecnie jest osobą niekaraną?
Wojciech Wiza:
Tak, bo warszawski Sąd Okręgowy nie tylko umorzył sprawę, ale także uchylił nieprawomocny wyrok sądu I instancji, który skazywał polityka na 3 lata więzienia. Nie zgadzamy się z taką interpretacją. Akt łaski nigdy nie prowadził do cofnięcia skazania.
Co waszym zdaniem powinien zrobić Sąd Okręgowy?
Wojciech Wiza:
Powinien merytorycznie zająć się sprawą, czyli rozpatrzeć apelacje oskarżonych skazanych w I instancji. Sąd powinien uznać, że akt łaski prezydenta nie ma mocy prawnej, bo został wydany zbyt szybko. To znaczy przed prawomocnym zakończeniem sprawy.

Znane są opinie prawników, w tym profesorów prawa, którzy twierdzą, że prezydent jednak miał prawo ułaskawić Mariusza Kamińskiego. Wskazują na historyczne uprawnienia królów, do których odnoszą urząd prezydenta i jego prawo łaski.
Wojciech Wiza:
Jak świat światem ludzie z różnych względów mają rozmaite opinie. Czasami niektórzy chcą się wyróżnić w swoich poglądach. Gdyby przyjąć, że prezydent może ułaskawić osobę jeszcze nieskazaną, to mógłby także np. wydawać „listy żelazne” komuś poszukiwanemu przez policję. Skoro można ułaskawić Mariusza Kamińskiego, jeszcze przed prawomocnym wyrokiem, to dlaczego nie chronić innych „zasłużonych” osób przed postawieniem jakichkolwiek zarzutów? Dlaczego nie ułaskawiać osób podejrzanych? Bądźmy poważni. To, że prezydenckie prawo łaski rzeczywiście odnosi się do dawnych uprawnień królów, nie znaczy, że przez lata nie zostało ucywilizowane i nie jest uregulowane w obecnym porządku prawnym. Ale jeśli ktoś chce brnąć w uprawnienia królów, to znajdzie szereg innych ich historycznych uprawnień.

Na przykład prawo pierwszej nocy.
Wojciech Wiza:
Na przykład, ale przecież to uprawnienie nijak ma się do dzisiejszego porządku prawnego. Dlatego odwoływanie się do dawnych uprawnień królów to abstrahowanie od demokratycznego porządku prawnego. Prawa łaski nie można wyjąć z całego kontekstu prawnego, z zasady trójpodziału władzy. Nie może ono być ingerencją w wyłączne prawo sądu do stwierdzenia czyjejś winy. Jest jedynie pewną korektą wyroku odnośnie wymiaru kary, zazwyczaj z powodów humanitarnych. Raz jeszcze powiem: w konstytucji mamy jasno stwierdzone, że to sądy sprawują w Polsce wymiar sprawiedliwości, a nie prezydent. Fakt, że konstytucja w jednym zdaniu mówi o prezydenckim prawie łaski, nie oznacza, że możemy sobie dowolnie interpretować ten zapis.

Prezydent Andrzej Duda mówił, że chce odciążyć wymiar sprawiedliwości od trudnej sprawy Mariusza Kamińskiego. Pan z kolei broni obecnie asystenta legendy „Solidarności” Józefa Piniora w sprawie, w której obaj są podejrzani o korupcję. Może, żartobliwie mówiąc, wystąpicie do prezydenta, aby ułaskawił Piniora i jego asystenta?
Wojciech Wiza:
(uśmiech) Tak, idąc tym tokiem rozumowania prezydent mógłby odciążyć wymiar sprawiedliwości i w tej sprawie.
W procesie dotyczącym Mariusza Kamińskiego wasz klient, czyli Piotr Ryba, jest pokrzywdzonym. Ale w innym procesie Piotr Ryba jest oskarżony w tzw. aferze gruntowej z 2007 roku za powoływanie się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa. Co się dzieje w sprawie, od której wszystko się zaczęło?
Wojciech Wiza:
Sądy odwoławcze dwa razy uchylały wyroki skazujące Piotra Rybę na karę więzienia. Prowadzący sprawę warszawski Sąd Rejonowy chce teraz, by proces, z uwagi na swoją zawiłość, został przeniesiony do sądu wyższej instancji. My, jako obrońcy, domagaliśmy się tego od samego początku.

A co się dzieje z Andrzejem K., który, podobnie jak Ryba, również miał powoływać się na „wejścia” u Andrzeja Leppera?
Wojciech Wiza:
Reprezentuje go inny adwokat. Domyślam się, że Andrzej K. nie jest zadowolony, że proces nadal się toczy. Od początku poszedł na pełną współpracę z organami ścigania, do wszystkiego się przyznał, a prokuratura wnosiła o nadzwyczajne złagodzenie kary dla niego. Sąd skazał go jedynie na karę grzywny, a naszego klienta na bezwzględne więzienie, choć zarzuty mają właściwie takie same. Narracja prokuratury jest taka, że Andrzej K. przyszedł do Piotra Ryby, a potem obaj powoływali się, że mogą odrolnić każdą działkę w Polsce. Uważam jednak, że w tej sprawie nie było podstaw do wszczęcia operacji specjalnej, bo nie było podejrzenia zaistnienia przestępstwa. Z punktu widzenia akcji specjalnej ważne jest to czy było przestępstwo. Tu była wyłącznie prowokacja CBA i agent pod przykrywką, który chciał, by Andrzej K. i Ryba zaprowadzili go do Andrzeja Leppera. Zresztą Andrzej K. to bardzo ciekawa postać. Prasa podawała, że szkolił się na agenta w Starych Kiejkutach, pracował w UOP. Wedle mojej wiedzy nie ma agentów, którzy wychodzą z tego systemu. Są co najwyżej uśpieni. Przypomnę, że Andrzej K., po rzekomym odejściu ze służb, miał kierownicze stanowisko w warszawskim ratuszu, gdy prezydentem stolicy był Lech Kaczyński.

Sugeruje Pan, że Andrzej K. był agentem, którego skierowano, by złapać Andrzeja Leppera?
Wojciech Wiza:
Nie wykluczam konkurencji służb albo jakichś innych ich działań. Jedno jest pewne - Andrzej K. w tej sprawie nie mógł liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary dzięki instytucji tzw. małego świadka koronnego. Idea tego przepisu odnosi się do zorganizowanych grup przestępczych i minimum trzech podejrzanych. Tutaj mamy tylko dwie osoby z zarzutami. Andrzej K. jednak skorzystał z nadzwyczajnego złagodzenia kary, bo niby coś powiedział w jakiejś innej sprawie. On dostał jedynie karę grzywny, która już dawno ulegałaby zatarciu. Chyba był zadowolony z tej kary, bo nigdy nie składał apelacji. Czymś zupełnie nadzwyczajnym jest fakt, że choć się nie odwoływał, sąd uchylił również wyrok w części dotyczącej jego osoby. Czyli sąd odwoławczy miał wątpliwości w kwestii legalności operacji specjalnej, będącej podstawą wszczęcia postępowania. I właśnie legalność tamtej akcji stanowi podstawę zarzutów wobec ministra Kamińskiego. Liczymy, że także jego sprawa doczeka się prawomocnego rozstrzygnięcia.

Rozmawiał Łukasz Cieśla

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski