Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polsko-belgijska walka o dzieci

Anna Jarmuż
Rozwód rodziców to często początek walki o dzieci. To one cierpią na tej sytuacji najbardziej
Rozwód rodziców to często początek walki o dzieci. To one cierpią na tej sytuacji najbardziej 123rf
W Sądzie Rejonowym Poznań-Stare Miasto odbyła się wczoraj kolejna rozprawa w sprawie wydania dzieci - prowadzona na podstawie przepisów konwencji haskiej. O opiekę nad siedmioletnim synem i sześcioletnią córką walczą ich matka Polka i ojciec Belg.

Sprawa ciągnie się od lipca 2015 r. Po rozwodzie sąd belgijski przyznał obojgu rodzicom naprzemienne prawo opieki nad dziećmi. Po wakacyjnym powrocie do kraju, matka, córka i syn zostali jednak w Polsce. Pani Anna tłumaczy swoją decyzję dobrem dzieci. Jak zaznacza, podczas pobytów u ojca były one zastraszane. - Możemy mówić o przemocy psychicznej i fizycznej. Były mąż dzieci straszył je m.in., że już nigdy mnie nie zobaczą - mówi pani Anna. W sprawie pojawia się też zarzut molestowania seksualnego. Jak wyjaśnia pani Anna, na wniosek Instytutu Ochrony Praw Dziecka, chłopiec i dziewczynka zostali poddani badaniom psychologa. - Potwierdził on, że syn i córka nie manipulują i mamy do czynienia z przemocą emocjonalną ze strony ojca - mówi matka dzieci.

Pani Anna złożyła do polskiego sądu wniosek o przyznanie całkowitej opieki rodzicielskiej, a ten - w ramach zabezpieczenia - zakazał im opuszczanie granic kraju. Później jednak uchylił tę decyzję. Zdaniem adwokata ojca dzieci - słusznie.

- Zacznijmy od tego, że jedno i drugie dziecko urodziło się w Belgii. Tam dorastały - chodziły do szkoły, były objęte opieką zdrowotną. Są na to dokumenty - tłumaczy Bartosz Stachowiak z Kancelarii Adwokackiej Edyta Iacovone, który reprezentuje w sądzie ojca dzieci. - Skoro dzieci zamieszkiwały w Belgii, tylko tamtejszy sąd może wydać postanowienie w sprawie zmiany władzy rodzicielskiej.

To niejedyne postępowanie, jakie toczy się w tym temacie. Ojciec dzieci będzie też odpowiadał w sprawie karnej. W kwietniu tego roku miał próbować uprowadzić dzieci. Jak zaznacza pani Anna, maluchy bardzo tę stresującą sytuację przeżyły. Do dziś mają problemy ze zdrowiem. - Mój były mąż przyjechał do Poznania ze swoim ojcem, jego konkubiną i trzema innymi mężczyznami. Wyrwali mi dzieci i wsadzili je siłą do samochodu - relacjonuje pani Anna.

Doszło do szarpaniny. Na miejsce szybko przyjechała policja. Samochód nigdzie nie odjechał, a Belgowie zostali zatrzymani. Zdaniem adwokata ojca dzieci, zarzut uprowadzenia jest bezzasadny.

- W chwili, gdy doszło do spotkania, nazywanego próbą uprowadzenia dzieci, piecza nad małoletnimi, na podstawie orzeczenia sądu belgijskiego, przysługiwała ojcu w całości (w międzyczasie przyznał mu ją sąd w Belgii, przyp. red.). Matce zagwarantowano jedynie kontakty - uważa Bartosz Stachowiak. - Jeśli zaś chodzi o inne zarzuty, nie potwierdza ich opinia wykonana w sprawie przez biegłych sądowych. Dzieci nie wyjechały z Belgii z lękiem przed ojcem. Zarzut molestowania został umorzony przez prokuraturę.

Sprawa, której kolejna odsłona odbyła się wczoraj w poznań- skim sądzie, to osobny temat. W sierpniu 2015 r. ojciec dzieci zwrócił się o wydanie dzieci w ramach konwencji haskiej. Sprawa ruszyła w październiku.

- To postępowanie powinno zakończyć się w terminie 6 tygodni. Do dnia dzisiejszego nie mamy rozstrzygnięcia - mówi B. Stachowiak. Jak wyjaśnia, ojciec dzieci od 12 miesięcy nie miał z nimi kontaktu. Matka ma mu je uniemożliwiać. - Trudno opisać krzywdę rodzica, który w jednej chwili traci stały kontakt z dziećmi. Mojego klienta łączy z synem i córką silna więź. Zawsze brał aktywny udział w ich wychowaniu. Działania podjęte przez matkę małoletnich i próba zaszczepienia dzieciom lęku przed ojcem to nadużycie władzy rodzicielskiej - uważa Bartosz Stachowiak.

Panią Annę wspierają poseł PiS Tadeusz Dziuba i Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo. Temat został poruszony z sejmowej komisji łączności z Polakami za granicą. Natomiast członkowie stowarzyszenia 11 września protestowali przed Konsulatem Belgii w Poznaniu. Jak mówią, polskie sądy nie chronią należycie praw swoich obywateli. Coraz częściej polskie dzieci są wywożone za granicę.

- Przepisy Unii Europejskiej nie dają Polakom możliwości zwrócenia się o pomoc do swoich instytucji. Rozstrzygają o tym sądy w miejscu zamieszkania dziecka. Te za granicami naszego kraju stają zwykle po stronie swoich obywateli - mówi Roman Poturalski ze Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo. Jak zauważa, takich spraw, jak pani Anny jest bardzo dużo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski