Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy do drzwi puka windykator...

Redakcja
Rafał Hermański z Inkaso (windykator): Nie zrobię nic, jeśli ktoś nie ma z czego oddać. A nawet sąd i komornik nic nie zrobią, gdy trafią na zawodowego oszusta
Rafał Hermański z Inkaso (windykator): Nie zrobię nic, jeśli ktoś nie ma z czego oddać. A nawet sąd i komornik nic nie zrobią, gdy trafią na zawodowego oszusta S. Seidler
Telefony w środku nocy, koperty z wielkim napisem DŁUŻNIK, wyśmiewanie, poniżanie, a nawet groźby to częste narzędzia windykatora. Z tym, że pożyczone pieniądze trzeba oddawać, nie kłóci się nikt. O granicach w walce o odzyskanie pieniędzy pisze Barbara Wicher.

Nagrane rozmowy z pracownikami działu windykacji Eurobanku to nawet nie szczyt góry lodowej. "Wiemy jak wygląda twoje dziecko" - usłyszała pod drzwiami mieszkania poznanianka, której mąż zaciągnął pożyczkę. "Ty..." usłyszała radna z Gniezna, gdy zapytała windykatora, na jakie raty można rozłożyć dług starszego mieszkańca jej miasta. "Pójdziesz do więzienia, a my zabierzemy ci wszystko, co masz" - to słowa, które powiedział windykator do kobiety wychowującej nieuleczalnie chorą wnuczkę. "Opróżnij lodówkę i zapłać" tak skwitował inną kobietę pracownik firmy windykacyjnej. Czy tak wygląda "pomoc w spłacie długu", którą reklamują się polscy windykatorzy?

Pożyczka na leki
- Patrz Jadzia, tyle pracy, całe życie, a my nasze pięćdziesięciolecie spędzimy w więzieniu - skwitował kolejny telefon od windykatrora Sylwester Jerzewski. Powiedział im, że jak nie zapłacą raty pożyczki, to trafią do więzienia. Uwierzyli, bo w końcu to powiedział ktoś z banku. Wraz z Jadwigą wychowują od 15 lat nieuleczalnie chorą wnuczkę. Małgosia ma 20 lat i kilkanaście operacji za sobą. We wtorek neurolog niemal wydała wyrok: torbiel między półkulami mózgu. Jadwiga jakby nie rozumiała sytuacji, ciągle opowiada o endoprotezie biodra, którą lekarze obiecują już w styczniu.

- Bo ja nie mogę myśleć. Jak sobie przypomnę, to się zaczynam bać. A tu trzeba iść po leki, pampersy, załatwić pralkę, bo się rozlatuje, zrobić jeść Małej - wylicza. Gdy ktoś dzwoni do drzwi, pyta Sylwestra, czy znów przyszli ONI? ONI to windykatorzy, którzy próbują ściągnąć 60 tys. zł długu. Raty płacić przestali dwa miesiące temu, gdy trzeba było wybrać: leki dla Małgosi czy rata pożyczki.

- Wyłączyłam jedną zamrażarkę, kąpiemy się raz w tygodniu. Oszczędzamy dosłownie na wszystkim. No, telewizor kupiliśmy na raty, ale przecież nie dla nas, tylko dla dziecka, które nawet nie może wyjść z domu - mówi Jadwiga i płacze. Od kilku tygodni w jednopokojowym mieszkaniu nie milkną telefony. Po kilka dziennie, raz tuż po 6.00, czasem tuż przed 22.00. Bo w takich godzinach pozwalają dzwonić windykatorom przepisy. Niedawno staruszkowie trafili do Bożeny Szydłowskiej, poznańskiej posłanki.

- Byłam przerażona ich historią. Tak pracują zarejestrowane w naszym kraju legalne firmy? To przecież działania mafijne - irytuje się posłanka, której interpelacja trafiła do przewodniczącego komisji nadzoru finansowego.

Jadwiga nie potrafi spokojnie zrelacjonować rozmowy z win-dykatorem, ale ją dokładnie pamięta. Mężczyzna spytał, gdzie byli w ostatni weekend. Gdy kobieta zapewniła, że w domu, zaczęło się robić coraz bardziej nieprzyjemnie.

- Krzyczał, że oni byli pod blokiem, że byli u sąsiadów, a ci powiedzieli, że my jesteśmy w domu, ale nie otwieramy, bo chcemy okraść bank i nie oddać pieniędzy. Potem opowiadał, że sprawdzili w spółdzielni, że płacimy na mieszkanie, bo boimy się że nas wyrzucą na bruk, ale ukraść z banku pożyczkę to się nie baliśmy - opowiada kobieta. Jest jeden problem, Jerzewscy nie mieszkają w bloku ani nie należą do spółdzielni. Telefony z pogróżkami, że dom został sfotografowany i było widać ich w środku, są codziennie. Do tego listonosz przynosi przynajmniej trzy koperty od banków. Każda z czerwonym napisem: ważne! Albo: pilna sprawa!

- Niech mi pani powie, czy my naprawdę pójdziemy za kratki, a Małgosię opieka zabierze do ośrodka? - pyta na koniec kobieta. Nie rozumie, kim jest windykator, nie wie, że nie wolno mu nic jej zabrać. Boi się.

- Nie może być tak, że pracownicy firm windykacyjnych naruszają mir domowy, zastraszają starsze i nieświadome swoich praw osoby oraz celowo manipulują faktami tak, by dłużnik odniósł wrażenie, że firmie windykacyjnej przysługują w zasadzie uprawnienia komornika - oburza się posłanka Szydłowska i zapowiada, że sprawy nie odpuści. Na nią liczy tez rodzina 81-latka z Gniezna.

Pożyczali ubezwłasnowolnionemu
Jak to możliwe, że kilka banków wypłaciło kilkadziesiąt tysięcy złotych staruszkowi z wyraźnymi problemami psychicznymi, mężczyźnie, który nawet nie umiał się wysłowić, który często nie pamiętał kim jest i gdzie mieszka? W Gnieźnie to możliwe. Starszy pan został niedawno uznany za niepoczytalnego od 14 lat. Niestety przez ten czas zapożyczył się na ponad 160 tys. zł, pewnego razu po prostu gubiąc pieniądze, z którymi wyszedł z banku.

Do domu kilka dni później brudnego, zziębniętego i zagubionego przywiozła policja. Błąkał się gdzieś w głębi kraju. Gdy komornik zaczął zajmować coraz większą część emerytur, starsze małżeństwo przestało spłacać raty innych pożyczek. Do ich drzwi zapukał windykator. Wymienił z marszu kilkanaście paragrafów i zagroził ruiną. Zrozpaczeni staruszkowie poszli po pomoc do Marii Wichniewicz, tamtejszej radnej. Kobieta postanowiła porozmawiać z nękającymi małżeństwo firmami, które przecież "chcą pomóc w spłacie".

- Zostałam zbesztana przez pracownika firmy windykacyjnej, że nie mam się wtrącać w nie swoje sprawy. Powiedziano mi, że skoro starsi państwo są niezaradni i nie posiadają żadnego majątku, to mają zapewne dzieci, które muszą za nich odpowiadać. Kiedy poinformowałam, że starszy pan podejmował czynności prawne nieskutecznie, ponieważ był nieświadomy swoich działań, usłyszałam krzyk w słuchawce, że prawo nie działa wstecz, a w ogóle to nie będzie ze mną rozmawiał - relacjonuje "negocjacje" Maria Wichniewicz.

Pożyczka z naiwności
- Tylko proszę nie pisać, jak się nazywam. Od tej kobiety zależy moje być albo nie być - prosi starsza pani. Co się stało, że ta zawsze zamożna artystka, która malowała dla Jana Pawła II z dnia na dzień stała się nędzarką?

- Poznałam ją na Odnowie w Duchu Świętym w mojej parafii. Ona nie chciała pieniędzy, to ja pierwsza zaproponowałam - zaczyna opowieść Krystyna. - Mówiła, że jej ciężko, że ma na utrzymaniu sześć sierot, które przygarnęła. Myślę sobie: mój Boże, tam głodne dzieci w domu, a ja mam tyle. Dawałam po 200, 300 złotych. Ona brała - mówi spokojnym głosem i odgania od siebie psa. Harcik włoski i kilkanaście ikon wiszących na ścianach to jej jedyny majątek.

Pożyczać pieniądze zaczęła w 1998 r. Przez trzy lata oddała obcej osobie prawie milion złotych. Pieniądze miały uratować przedsiębiorstwo kobiety poznanej w kościele. Wraz z zakładem głodowej śmierci uniknąć miało kilkoro sierotek i zatrudnione w firmie bite i poniżane przez mężów kobiety. Zabezpieczeniem były odręcznie pisane umowy. Kobieta miała przez dwa lata oddawać pożyczkę z bankowymi odsetkami i jednym dodatkowym procentem. I oddawała, ale przy okazji pożyczała od staruszki kolejne pieniądze.

- Ufałam, bo mi by nigdy do głowy nie przyszło, żeby nie oddać pieniędzy. Ona zniszczyła we wiarę w drugiego człowieka - opowiada. Gdy pytając o zwrot swoich pieniędzy usłyszała, że kobieta nie odda, bo nic nie ma, zrozumiała swój błąd.

- Przez lata nosiłam torby nowych włoskich butów i ubrań do punktu pomocy biednym. Teraz sama przed nim stanęłam, nie mając co jeść - mówi Anna. Nie ma prawa do emerytury, wcześniej żyła z pokaźnych odsetek, jakie zapewniała jej bankowa lokata. Żeby przeżyć, sprzedała posiadłość za Poznaniem i zaczęła wyprzedawać swoje ikony. Prokuratorzy badali sprawę wyłudzenia pieniędzy, a windykatorzy rozkładali bezradnie ręce. Milion złotych zapadł się pod ziemię, a dłużniczka nie miała nic.

Pożyczka źródłem dochodów
- Klientów dzielimy na takich, którzy spłacić nie mogą, bo na przykład stracili pracę lub zachorowali, i na zawodowych oszustów - mówi Rafał Hermański, właściciel poznańskiej firmy windykacyjnej Inkaso. Kobietę, która pożyczyła pieniądze od Anny, zalicza do drugiej kategorii.

- Są po prostu ludzie, którzy w ten sposób postanowili żyć. Ja mogę dzwonić, przychodzić, nawet skierować sprawę do sądu, ale oni nigdy nie oddadzą długu, bo nie mają majątku. Dom jest rodziców, samochód żony - wylicza Hermański. Choć swoją firmę reklamuje sloganem "zawsze się da coś wycisnąć", to często musi odmówić współpracy.

- Nie zrobię nic, jeśli ktoś nie ma z czego oddać. Zmusić może go tylko wyrok sądu i komornik, ale i ten nic nie zrobi, gdy trafi na zawodowego oszusta - wyjaśnia. Pytany o metody ściągania długów, wymienia telefony, rozmowy i negocjacje. - Należę do Polskiego Związku Windykacji. Mamy kodeks etyczny, którego nam po prostu nie wolno przekroczyć. Moją rolą nie jest straszenie - dopowiada. Metody działania konkurencji poznał jednak na własnej skórze. Klient zlecił mu odzyskanie zaliczki, którą zapłacił za budowę domu. Firma budowlana, która nie udźwignęła ciężaru budowy, nie chciała jednak pieniędzy oddać.

Rafał Hermański zlecił opracowanie operatu szacunkowego. W tym czasie budowlańców napadło kilku mężczyzn. Pobici zgłosili się na policję, wskazali na właściciela domu. Ten przypomniał sobie o firmie windykacyjnej, lecz nie dodał, że odzyskanie długów zlecił też komu innemu. Sąd skazał trzech Rosjan za udział w rozboju. Byli zatrudnieni w innej... firmie windykacyjnej. Wśród windykato-rów krąży też anegdota, kiedy to pracownicy wywieźli dłużnika do lasu i kazali mu kopać dół. Mężczyzna został zakopany tak, że wystawała mu tylko głowa, gdy jeden z "windykatorów" wziął zamach kosą i spytał: oddajesz czy mam odciąć ci łeb?

- W każdej plotce jest coś z prawdy - przyznaje Hermański. - Nie każdy dług można odzyskać, a udowadnianie komuś czegoś za wszelką cenę mija się z sensem mojej pracy - kończy.

Na życzenie niektórych bohaterów ich imiona i nazwiska zostały zmienione.

Z windykatorem lepiej się dogadać
O tym, co wolno windykatorowi, a czego zrobić nie może, z prezesem Polskiego Związku Windykacji Krzysztofem Matelą rozmawia Barbara Wicher
Czy etap dowolnej interpretacji przepisów i niekoniecznie etycznych metod pracy windykatorów mamy już za sobą, czy może nadal musimy być uważni w kontaktach z nimi?

Obecnie warunki funkcjonowania w branży windykacyjnej są precyzyjnie określone. Blisko 20 lat doświadczeń pozwoliło na określenie jasnych reguł gry. Te reguły to kodeksy dobrych praktyk, które dotyczą na przykład korespondencji z dłużnikami, rozmowy telefoniczne, wizyt pracowników terenowych. Są też wewnętrzne komisje etyki, które rozpatrują każdą sporną sprawę. Dodatkowo nie tylko dyscyplinują, ale sprawdzają, czy firmy stosują normy.

Czego widnykatorowi wobec dłużnika zrobić nie wolno?
Korespondencja do dłużnika powinna być wysyłana na jego adres zamieszkania lub inny, pod którym może być osiągalny. Wezwanie do zapłaty powinno dokładnie opisywać tytuł, z którego wynika wierzytelność, wystawcę faktury, kwotę, datę wymagalności, odsetki, dane identyfikujące fakturę. Niedozwolone jest dla windykatora kontaktowanie się z dłużnikiem w innych godzinach niż między 6.00 a 22.00. Rozmowy należy prowadzić w sposób uprzejmy i kulturalny, zapewniający zachowanie tajemnicy. Windykatorzy powinni na początku rozmowy przedstawić się nazwiskiem, nazwą przedsiębiorstwa, wskazać wierzyciela i wystawcę rachunku. Wizyty windykatorów mogą być podejmowane w czasie i miejscu, który nie będzie uciążliwy dla dłużnika. Przedstawiciel firmy windykacyjnej powinien przedstawić się, okazać identyfikator lub upoważnienie.

Dlaczego warto się dogadać z windykatorem?
Dłużnik, z którym próbuje się skontaktować się firma windykacyjna, nie powinien takiego kontaktu unikać. Podjęcie rozmów z windykatorem i rzetelne wyjaśnienie sprawy będzie prowadziło do sytuacji, w której firma windykacyjna będzie partnerem, a nie przeciwnikiem. Łatwiej uzyskać umorzenie części zobowiązania lub rozłożenie spłaty na raty. W przypadku rozmów podszytych emocjami, doprowadzą one raczej do konfliktu, często kończącego się postępowaniem sądowym. W takiej sytuacji dłużnik będzie najprawdopodobniej obciążony np. kosztami postępowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski