Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogotowie ratunkowe w Poznaniu: Lekarz nie przyszedł na dyżur. Winna pani od... grafików

Marta Żbikowska
Dyrekcja pogotowia zapewnia, że nie może pozwolić na to, by wewnętrzne sprawy miały wpływ na życie i zdrowie pacjentów
Dyrekcja pogotowia zapewnia, że nie może pozwolić na to, by wewnętrzne sprawy miały wpływ na życie i zdrowie pacjentów archiwum
Trwa zamieszanie w stacji pogotowia ratunkowego w Poznaniu. Ostatnio zwolniono kobietę od układania planu dyżurów lekarzy.

Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu odpowiada za bezpieczeństwo zdrowotne poznaniaków i mieszkańców powiatu. Jak się jednak okazuje w pogotowiu panuje wielkie zamieszanie, które może odbić się na potrzebujących.

Dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu uważa, że znalazł rozwiązanie problemu z dyżurami, jaki nasilił się jesienią ubiegłego roku. Sytuacja stała się dramatyczna w listopadzie, kiedy to 23 lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej zrezygnowało z pełnienia dyżurów w pomocy doraźnej (to przyjmowanie pacjentów wieczorami oraz w dni świąteczne - dop. red.). Mieszkańcy Lubonia skarżyli się wtedy, że nie uzyskali pomocy, bo... na dyżurze nie było lekarza.

Dyrekcja pogotowia wyjaśniała, że „brak obsady lekarskiej pediatrycznej nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w podstacji Luboń był niezależny do dyrekcji pogotowia” oraz że „tego typu sytuacje należą do zdarzeń, których nie można przewidzieć”.

Czy faktycznie brak lekarza na dyżurze był niezależny od dyrekcji? Dyżury w pomocy doraźnej pogotowia to praca dodatkowa. Każdy lekarz ma swoje stałe miejsce zatrudnienia gdzie indziej. M.in. dlatego lekarzom zależy na tym, aby dyżury planowane były z wyprzedzeniem.

- Nie byliśmy traktowani poważnie - tłumaczy nam jeden z lekarzy powody złożenia rezygnacji. - Często grafik był nieobsadzony i jeden lekarz przyjmował pacjentów swoich i pediatry. Chcieliśmy uregulowania sytuacji, ale dostaliśmy kuriozalną propozycję podwyżki 1 zł za godzinę. Dla mnie to był gwóźdź do trumny. Mimo że lubiłem tę pracę na swój sposób, spędziłem tu osiem lat, to nie byłem w stanie dłużej akceptować warunków pracy. Nie widziałem tu żadnych perspektyw porozumienia z dyrekcją.

Mimo zapewnień dyrekcji, że na miejsce zwolnionych lekarzy są inni kandydaci, sytuacja nie poprawiała się znacząco. Problem ciągle istniał.

W lutym dyrektor znalazł winnego tej sytuacji. To osoba odpowiedzialna za ustalanie grafików dyżurów. 25 lutego otrzymała wypowiedzenie umowy o pracę.
- Przyczyną rozwiązania umowy jest niewykonanie przez panią obowiązku pracowniczego polegającego na właściwym planowaniu dyżurów w pomocy doraźnej POZ w lutym (…) oraz nieinformowaniu dyrekcji o powstających problemach - czytamy w uzasadnieniu.

- To absurd - mówi zwolniona Wiesława Kruszona. - Pracuję w pogotowiu ponad 20 lat i tyle też czasu układam grafiki dyżurów. Zawsze robiłam to dobrze, a teraz nagle okazuje się, że to przeze mnie lekarze nie chcą u nas pracować. Przecież ja nie mam możliwości ani zatrudniania nowych osób, ani nie mogę proponować żadnych dodatkowych gratyfikacji, bo nie mam takiego prawa. Mam zmuszać lekarzy, żeby brali dyżury? Jak?

Wiesława Kruszona tłumaczy, że jeszcze w listopadzie lekarzy chętnych do pełnienia dyżurów w POZ było 30, w grudniu było ich 14, a w styczniu 11 i jeden pediatra. A grafik do wypełnienia nie zmienił się. - Dzwoniłam po lekarzach i prosiłam, żeby wzięli chociaż jeden dyżur, ale moje możliwości są ograniczone - mówi Wiesława Kruszona i dodaje: - Dlatego nie zgadzam się z wypowiedzeniem i zgłosiłam sprawę do sądu pracy.

Grupa lekarzy współpracujących z pogotowiem napisała do dyrekcji pismo z prośbą o przywrócenie do pracy zwolnionej kierowniczki sekcji planowania i kontraktowania usług medycznych.

- Wiem, że ta pani nie zgadza się z wypowiedzeniem, ale dyrektor ma prawo i swoje powody, aby podjąć taką decyzję - tłumaczy Robert Judek, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu. - To są bardzo poważne zarzuty, o których nie chciałbym mówić publicznie.

Kto będzie teraz odpowiedzialny za obsadę dyżurów? Zewnętrzna firma HR, z którą pogotowie od 1 marca podpisało umowę.

- W tej chwili wszystko działa sprawnie, firma zajmuje się rekrutacją specjalistów i niespecjalistów, dyżury mamy zabezpieczone - przekonuje Robert Judek. - Nie zmieniliśmy stawki godzinowej, więc możemy przypuszczać, że to nie było powodem dotychczasowych problemów. Nie możemy pozwolić na to, żeby nasze wewnętrzne problemy miały wpływ na życie i zdrowie pacjentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski