Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poezja z grecko-polskiego domu - rozmowa z Aresem Chadzinikolau, pisarzem i muzykiem

Marek Zaradniak
Wyrosłem pośród twórców polskich i greckich, mam więc wciąż dwie ojczyzny - mówi Ares Chadzinikolau
Wyrosłem pośród twórców polskich i greckich, mam więc wciąż dwie ojczyzny - mówi Ares Chadzinikolau Archiwum artysty
Ares Chadzinikolau, poeta, tłumacz i muzyk, prezes Oddziału Poznańskiego Związku Literatów Polskich i wiceprezes ZG ZLP mówi o swoich związkach z literaturą i muzyką oraz greckim dziedzictwie.

38. Międzynarodowy Listopad Poetycki był zarazem pierwszym, który Pan robił. Czy był udany?

Na pewno było to jedno z największych wydarzeń towarzysko-literackich. Reperkusje tego najstarszego festiwalu w Poznaniu są olbrzymie, bo cała literacka Polska o nim mówi. W prasie krajów Unii Europejskiej już ukazały się artykuły na temat poznańskiego festiwalu. Udało się wreszcie zmienić przestarzałą formułę. Teraz są koncerty, maratony poezji, turnieje jednego wiersza, panele dyskusyjne, teatry szkolne, rozstrzygnięcia konkursów, spotkania autorskie i warsztatowe dla młodzieży także w wielu miastach i miasteczkach Wielkopolski. Zadbaliśmy o nową markę Listopada. Nadszedł czas na zmiany. Mój ojciec miał swoją wizję i w tamtej formule festiwal sprzedawał się wspaniale. Przyjeżdżało nawet 200 poetów z całego świata. Sale były wypełnione po brzegi. Wtedy dotowano festiwal z budżetu państwa.

Proszę opowiedzieć o innowacjach, które Pan wprowadził.

Obecnie przeszliśmy do formy industrialno-happeningowej. Stworzyliśmy nowoczesne slamy poetyckie, podczas których wspólnie ze studentami układaliśmy wiersze. Zagraniczni poeci pisali wiersze na boiskach szkolnych, czy w amfiteatrze nad Wartą. Tańczyliśmy i recytowaliśmy poezje na moście zakochanych, wieszaliśmy wiersze na osice w KontenerArcie. Przy pomniku Mickiewicza, podczas Nocy Poetów m.in. Lam Quang My śpiewał poezję po wietnamsku, Seifu Gebru po amharsku, Cseba Geze po węgiersku. Inni głośno wyznawali swoje „grzechy”, lub miłość. Przekazaliśmy wiele książek do regału miejskiego, jako dar dla poznaniaków. Były też promocje dwujęzycznych antologii w UAM, rendez-vous z pisarzami w PoemaCafe, czy w Herbaciarni Kwietna, w której wspaniale wypadli Ryszard Ćwirlej, Anna Kochnowicz, Arend’t, czy „Ludzie pierwotni” - Paulus & Lipi z Gdańska. Marek Zgaiń-ski, dyrektor Mojego Teatru wykonywał swoje utwory akompaniując na samodzielnie zrobionej z pudełka po cygarach gitarze. Był Athanas z Francji, poeta i tłumacz, z pochodzenia Trakijczyk - poliglota, Maria Mistrioti - poetka homerycka, czy też Ilias Papakonstandinu o teatralnym widzeniu świata.

Nie mówimy teraz „do zobaczenia za rok”, bo już 18 listopada weszliśmy w nowy cykl #freeArtHappening, który za każdym razem skończy się w Starym Kinie. Ten cykl przygotuje 39. edycję MLP 2016 także na Facebooku.

Jakie nagrody przyznaliście?

Podczas inauguracji wręczyliśmy nagrody za najlepsze książki. Otrzymali je Andrzej Sikorski ze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Kazimierz Arendt z Lublina (ZLP) i Teresa Januchta, poetka z naszego oddziału. Na gali koncertowej, podczas której wystąpiła m.in.: Eleni, Jorgos Skolias, Maleo, David Portasz, wręczyliśmy nagrodę im. Nikosa Chadzinikolau genialnemu plastykowi prof. Mirosławowi Pawłowskiemu. Wraz z żoną naszego zmarłego kolegi Witka Różańskiego, w PoemaCafe Romanowi Bąkowi (SPP) i Barbarze Miczko (radio Merkury) przyznaliśmy „Złotą książkę” Wincentego Witka Różańskiego. W związku z jubileuszem 30-lecia pracy reżysera Yacha Paszkiewicza z Gdańska - ojca polskiego videoclipu- na najbliższym festiwalu Yachfilm wręczymy mu nagrodę im. Nikosa Chadzinikolau.

Listopady organizował kiedyś Pański ojciec. To scheda po nim. Czy coś jeszcze stanowi dla Pana szczególną wartość?

To raczej testament. Wyrosłem pośród twórców polskich i greckich, mam więc wciąż dwie ojczyzny. Pamiętam, okres ateński (ponad 10 lat), gdy spotykaliśmy się codziennie z literatami, poetami, których tłumaczył tata. Należeli do nich noblista Odisseas Elitis, surrealista Takis Antoniu, Panajotunis, Vrettakos, Pappas. Byli także muzycy tacy jak Raptis, Filachtos, Eleni, Zabetas, Hatzidakis, czy Mikis Theodorakis (wystawialiśmy jego operę Elektrę i balet Zorba w Poznaniu), rzeźbiarze jak Kalakalas, malarze, jak Eleftheriu. W Polsce bywali u nas w domu m.in. Szymborska, Miłosz, Różewicz, Herbert, Szeligowski, Babiński, Różański, Danielewska i z tysiąc innych. Naprawdę wielu wspaniałych ludzi przewinęło się przez nasz poznański dom przy ulicy Staffa. Dalej więc pcham ten kamień Syzyfa, taki mój los. Szkoda, że moje utalentowane córki Artemida i Afrodyta nie mogą dzisiaj, tak jak ja kiedyś, wchłaniać ducha poezji tamtych mistrzów, pośród których był też ich dziadek.

Poeta, tłumacz, kompozytor... Kim się czuje najbardziej?

Często zadają mi to pytanie. Ja po prostu jestem sobą. Proces twórczy jest jak splot kochanków. Gdy pęcznieję rodzi się muzyka, słowo, obraz, wtedy kreacja daje rozruch serca i drżenie ciała. To piękno chwili. Translatoryka z kolei, to pomost kulturowy między Polską a Grecją, to mocowanie się ze słowem, ring. Teraz ukazała się moja trzecia antologia, tym razem dwujęzyczna, poezji polsko-greckiej, w 2014 przetłumaczyłem bestseller Janisa Kalpuzosa Imaret o problematyce muzułmańsko-grecko-żydowskiej. Nie lubię się nudzić.

A co było pierwsze u Pana muzyka czy poezja?

Gdy miałem trzy, cztery lata siadałem sam do instrumentu i wymyślałem melodie. Mając lat 7 pisałem i nagrywałem pierwsze utwory. Miałem magnetofon, śpiewałem i słuchałem swoich melodii. To była taka moja pierwsza praca studyjna. Najlepsze zapisywałem. Pierwszy wiersz napisałem mając 10 lat. Pokłóciłem się wtedy z tatą. Byłem niepokornym buntownikiem. Pamiętam, że napisałem krwisty, pełen bólu wiersz na maszynie, gdy ojciec wyjechał na jakieś sympozjum, chyba do Ohrydu. Po powrocie wszedł do mojego pokoju i pocałował mnie w czoło. Następny wiersz napisałem już dla mamy i wydrukował go „Głos Wielkopolski” za pośrednictwem naszej polonistki Barbary Kasprzak. Pierwszą płytę jeszcze z Chopinem i Lisztem nagrałem w studiu Hellenic, u Kostasa i Eleni i tak się rozpędziłem, że w sumie nagrałem 20 płyt (jazz, acid jazz, etno, folk, reggae, w tym dwie platyny), napisałem ponad 200 utworów na fortepian, założyłem swoje AristonRRStudio i wydałem ponad 40 książek. Zagrałem setki koncertów. Nakręciliśmy też sporo videoclipów i etiud filmowych.

Jeszcze jakieś pasje?

Maluję. Czasem organizuję też wystawy, uzupełniając je o dzieła greckich malarzy.

Wzrastał Pan w Polsce i w Grecji. Ile w Panu Greka, a ile Polaka?

Jako młodzieniec bywałem rozdarty jak Judymowa sosna, pozostałem więc lokalnym patriotą, a dzięki koncertom i podróżom na inne kontynenty, stałem się kosmopolitą i choć widzę, jak klany rządzą światem niesprawiedliwie, panuje wyzysk globalny, to i tak kocham świat i ludzi.

Jaki wpływ miał na Pana ojciec?

Zaszczepił we mnie piękno, dobroduszność, pasję „myślo-widzenia” i nauczył ciężkiej pracy. Gdy się urodziłem, ojciec był szczęśliwy. Pianino stało w jego pokoju, więc pracowaliśmy razem, tato wystukiwał rytm poezji na maszynie, a ja melodie na klawiaturze. Potem pomagałem mu w tłumaczeniach, jeździliśmy ze wspólnymi koncertami przez 15 lat. Po jego śmierci, ciężko mi było wypełnić pustkę, czy znaleźć rozmówcę. Na 5. rocznicę śmierci wydałem taty wiersze zebrane 1500 stron plus 150 stron dedykowanych mu wierszy, a prof. Józef Petruk wyrzeźbił popiersie, które znajduje się w Alei Zasłużonych na Junikowie.

Jest Pan prezesem Oddziału Poznańskiego ZLP i wiceprezesem Zarządu Głównego w Warszawie, jak kiedyś ojciec. Jakie jest dziś miejsce literatury wielkopolskiej na mapie Polski?

To rzeczywiście ważne pytanie. Stan literatury konfrontujemy z rynkiem czytelniczym podczas całego roku. Wydajemy białą i kolorową serię Poeticon (dotychczas 242 edycje), a także Librę (70 tytułów). Dzięki festiwalowi MLP, który zorganizowaliśmy w kilka osób, a trwał cały tydzień, jak i dzięki cyklicznym imprezom towarzyszącym przez cały rok, licznym spotkaniom naszych członków z czytelnikami, dzięki koncertom w ośrodkach kultury, wytrwałej pracy przy redakcji i składach dwujęzycznych antologii i almanachów festiwalowych z pewnością jesteśmy w czołówce polskiej. Założyliśmy także kanał #38MLP na YouTubie, stronę Poeticonu i MLP na Faceboo-ku. Ponadto, kontynuujemy Nagrodę im. K. Iłłakowiczów-ny, staramy się o przywrócenie nagrody Reymonta, który był naszym pierwszym prezesem. Wydajemy też serię Strofy o Wielkopolsce, ukazują się nowe książki poetów, płyty, audycje radiowe.

Nasza działalność miałaby jeszcze większy rozmach, gdyby dotacje były adekwatne do działań, większe było wsparcie mediów i partnerów w instytucjach poznańskich, tak jak w innych miastach Wielkopolski. Chciałbym, żeby Poznań zapisał się wielkimi zgłoskami innowacyjności w prezentacji Wielkiej Sztuki. Pomysłów mam sporo. Dla literatury, tak jak mój ojciec, zrobię jeszcze wiele. Chciałbym jednak wsparcia ze strony decydentów m. Poznania. Ojciec je miał. Gdy nie ma wsparcia, dzieła zostają w szufladzie… Nie miecz, nie tarcza bronią języka, tylko arcydzieła… (C.K. Norwid). A one kosztują. A ąRozmawiał marek zaradniak

Gdy miałem trzy lata sam siadałem do instrumentu i wymyślałem melodie

Wyrosłem pośród twórców polskich i greckich . Mam więc wciąż dwie ojczyzny, a przez nasz dom przewinęło się wielu wspaniałych ludzi - mówi Ares Chadzinikolau

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski