Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poczwórny romans z flamenco w tle. Rozmowa z Anną Kochnowicz

Stefan Drajewski
Anna Kochnowicz debiutuje jako pisarka pod pseudonimem Anna B. Kann
Anna Kochnowicz debiutuje jako pisarka pod pseudonimem Anna B. Kann Marek Zaradniak
Z Anną Kochnowicz, autorką powieści pt. "Do zobaczenia w Barcelonie" rozmawia Stefan Drajewski.

Kiedy zakochała się Pani w Barcelonie?
Ja się w niej zakochałam, zanim ją zobaczyłam. A potem bywałam tam przynajmniej raz w roku. Teraz cały czas sprawdzam kalendarz, kiedy mogę znowu polecieć. Potrzebuję jej energii.

Co takiego jest w tym mieście?
Pierwszą osobą z rodziny, która znalazła się w Barcelonie, była moja starsza córka. I ona mi powiedziała: Mamo, pojedziesz i zwariujesz. Miała rację. Reszta rodziny, którą później tam zawiozłam, nie zakochała się w Barcelonie. Może trzeba się naczytać o Barcelonie, zachwycić mentalnie, poznać jej historię...? A może trzeba najpierw poznać flamenco? Nie wiem. Ja do Barcelony dotarłam przez flamenco. Flamenco uczy bardziej emocjonalnego reagowania na to, co cię otacza, wyostrza zmysły. Nie wiem, czy ten rodzaj pasji, którą wyzwala, otwiera na świat, wzmaga ciekawość, czy może bezwiednie - przez taniec i muzykę - zanurzasz się w całej kulturze flamenco, która każe ci zmienić stosunek do życia? Może przez to po prostu lepiej czujesz temperaturę miasta, dostrzegasz urodę, której zwykły turysta nie widzi? Czujesz specyficzny rytm? W każdym razie, jeśli poczujesz puls Barcelony, trafisz - do zaczarowanego świata.

A jak doszła Pani do flamenco?
Przez telewizję. Robiłam reportaż o Warsztatach Tańca Współczesnego organizowanych przez Polski Teatr Tańca w Poznaniu. Wiedziałam, że to będzie trudne zadanie, bo nie jest łatwo znaleźć wśród uczestników kogoś, kto zechce opowiedzieć przed kamerą o sobie. Wymyśliłam więc reportaż "wcieleniowy", czyli: sama będę uczyć się tańczyć, pokazywać przed kamerą swoją niezdarność, na własnej skórze sprawdzę, jak to jest być warsztatowiczką. Pomysł został kupiony, zapytałam więc Jagodę Ignaczak, kierownika literackiego PTT, który kurs, w sposób najbardziej spektakularny, pokaże, jak w ciągu 9 dni poczwarka przemienia się w motyla, a ten motyl "frunie" na koncercie finałowym. Usłyszałam: flamenco, a jeśli flamenco to Teo Barea. Miał uczyć sevillanas. W internecie przeczytałam, że tańczy się je podczas fiest, na weselach, pogrzebach, rozwodach... Pomyślałam: musi być łatwe. Tuż przed rozpoczęciem warsztatów telewizja wycofała się filmu, a ja zostałam z butami, spódnicą i miejscem na zajęciach. Po pierwszym dniu chciałam zrezygnować, ale moje córki "weszły mi na ambicję", pytając: "Odpuścisz?". Nie odpuściłam.

I dlatego mogła Pani po kilku latach napisać książkę, której bohaterem - oprócz Paco, Ewy, Gośki i Marty - są flamenco i Barcelona. Jak mówią Hiszpanie, wszystko jest po coś i przychodzi w odpowiednim czasie.** "Do zobaczenia w Barcelonie" to romans poczwórny. Poznajemy historie o miłości z perspektywy trzech kobiet i mężczyzny. Zaczyna się w Poznaniu, a potem akcja przenosi się do Barcelony. Zrezygnowała Pani z narratora wszechwiedzącego. **
To był świadomy zabieg. Chciałam opowiedzieć tę historię z różnych perspektyw, również męskiej. Mam to szczęście, że przyjaźnię się z wieloma mężczyznami w różnym wieku. Opowiadają mi o sobie, czasami się radzą. Wiele lat przepracowałam w telewizji, gdzie bardzo często byłam jedyną kobietą w ekipie… w przerwach nie rozmawialiśmy o moich problemach... Czytałam różne książki dotyczące męskiego postrzegania rzeczywistości. Żeby zrozumieć. Dlatego wydaje mi się, że ten świat znam dziś nie najgorzej.

Część czytelników - zwłaszcza uczestników Danzing Poznań - będzie doszukiwała się klucza. Czy taki klucz istnieje?
Nie. Jeśli ktoś będzie próbował w ten sposób czytać powieść, to dorobi sobie "ideologię", której nie ma. Na pewno takie czytanie jakoś podpowiada topografia, bo akcja rozgrywa się w miejscach prawdziwych, tam, gdzie i ja byłam. Główna bohaterka, Ewa, to kobieta dojrzała, tak jak ja. Poza tym przyjaźnię się z Teo, który jest nauczycielem flamenco, z tej przyjaźni zrodziło się Laboratorium Sztuki, które razem prowadziliśmy przez dwa lata w Poznaniu… Ale ja uczyłam się flamenco u różnych tancerzy, np. Fede Ordoneza, Domingo Ortegi. Oni są bardzo podobni do siebie, miewają takie problemy z uczennicami jak literacki Paco: kobiety zakochują się w nich nie tylko jak w artystach, ale i jak w mężczyznach. Doszukiwanie się pierwowzorów w realnym życiu jest naturalnym mechanizmem czytelniczym. I pewnie im bardziej szukamy, tym większy to sukces pisarza, bo określa, jak poradził sobie z problemem prawdopodobieństwa, ważnym w każdej powieści. To powinno działać trochę na zasadzie "uderz w stół, nożyce się odezwą". Każda postać jest rodzajem syntezy... Podkreślam: to kreacje wyłącznie literackie, określone typy psychologiczne, stworzone, by móc wyraźniej nakreślić pewien problem. Bo przecież nie tylko o romans tu chodzi. Historie, które zdarzają się w powieści, zdarzają się również w życiu. Wystarczy posłuchać znajomych...

To prawda, wielu ludzi, których znamy, mogliby zobaczyć siebie . Pani pokazuje te osoby, które odnalazły się, kiedy wyszły z życiowego zakrętu?
Celowo przedstawiłam Ewę jako postać po przejściach. Wielu kobietom w tym wieku i w takim momencie życia wydaje się, że niewiele są warte... Chciałam pokazać, że świat się nie kończy, kiedy małżeństwo się rozpada. Zresztą, to dotyczy i kobiet, i mężczyzn. Oni też sobie z tym często nie radzą. Najważniejsze to uwierzyć, że wartość człowieka nie zależy od tego, z kim jest, tylko jaki sam jest. Trzeba dostrzec swoją wartość w sobie, być silnym sobą. I wtedy będzie dobrze. Nawet jak jest… źle.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski