Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Żyto: Jak się nie ma miedzi, to się na tyłku siedzi

TS
Piotr Żyto
Piotr Żyto Tomasz Sikorski
Z Piotrem Żyto, trenerem żużlowców Kolejarza Rawag Rawicz, rozmawia Tomasz Sikorski

Patrząc na dotychczasowe wyniki Pańskiego zespołu łatwo dojść do wniosku, że I liga, to jednak za wysokie progi dla Niedźwiadków.
Zderzenie z tymi rozgrywkami okazało się dla nas bardzo bolesne. Może to oklepane co powiem, ale na podjęcie skutecznej rywalizacji z innymi zespołami brakuje nam funduszy. Gorzej będą mieli jednak ci, co teraz awansują, bo w przyszłym sezonie I liga będzie jeszcze bardziej wymagająca. A my? Cóż, wygraliśmy jak na razie tylko jeden mecz, ale za to z faworytem rozgrywek. Może gdybyśmy od początku sezonu dysponowali składem tym, co obecnie, to nasza sytuacja byłaby nieco inna. No, ale wtedy nie mieliśmy pieniędzy i w ten sposób koło się zamyka. Krótko mówiąc, jak się nie ma miedzi, to się na tyłku siedzi. Trzeba znać swoje miejsce w szeregu. Ale postaramy się jeszcze powalczyć w tej lidze.

Ostatnie mecze mogą być dla was świetną nauką na przyszłość.
Dla nas cały ten sezon jest jedną, wielką nauką. Po awansie zawierzyliśmy zawodnikom, którzy ten awans nam wywalczyli, dokładając do nich tylko Mariusza Puszakowskiego i Witalija Biełousowa. I szybko się okazało, że na I ligę jest to za mało, bo tam naprawdę trzeba już nieźle jechać. Najlepiej widać to na przykładzie wspomnianego już Biełousowa, który u nas w meczu nie mógł zdobyć trzech punktów, a na wypożyczeniu do II-ligowej Piły zdobył ich aż trzynaście. To pokazuje, jaka jest różnica między poszczególnymi ligami.

Żałuje Pan, że przed sezonem nie dokonaliście większych zmian w składzie?
Teraz, to nie ma co się nad tym zastanawiać. Dla nas jest to nauczka na przyszłość, z której musimy wyciągnąć wnioski. Pretensji do zawodników nie mam. Po prostu kilku z nich nie ogarnęło tematu I ligi. Widać, że nie wszyscy byli przygotowani do walki na tym poziomie. Nazwiskami rzucać jednak nie będę.

Ostatnio sporo mówi się na temat kolejnej reformy w polskim żużlu i liczby drużyn w poszczególnych ligach. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Już jakiś czas temu, jeszcze przed powiększeniem ekstraligi, z którego teraz będziemy się wycofywać, przedstawiłem projekt, w którym postulowałem o stworzenie tylko dwóch lig. Osiem zespołów jeździłoby w ekstraklasie, a pozostałe w I lidze, początkowo podzielonej na dwie grupy. I wcale nie uważam, że w tej powiększonej I lidze byłyby bardzo duże dysproporcje między poszczególnymi zespołami, a kibice oglądaliby nudne widowiska. Wystarczy spojrzeć na naszą potyczkę w Gdańsku, gdzie zdobyliśmy 38 punktów. I to przy błędach Ryana Fischera, które w rewanżu kosztowały nas punkt bonusowy. Widać więc, że emocji w tych meczach nie brakowało. A jeździł przecież ostatni zespół w tabeli z murowanym faworytem rozgrywek. Plusem proponowanej przeze mnie zmiany jest to, że sezon byłby zdecydowanie dłuższy. Ci, którzy mieliby się bić o ekstraligę i tak by się o nią bili, a reszta miałaby więcej meczów do odjechania. Bo obecne, mocno kadłubowe rozgrywki II ligi, z udziałem zaledwie pięciu drużyn, to taka żużlowa paranoja.

Do tej pory był Pan jedynym trenerem, który łączył pracę w Polsce z trenowaniem zespołu w Szwecji. W tym przypadku Hammarby Sztokholm. Od pewnego czasu w Pana ślady poszedł Stefan Andersson. Łatwo godzić obowiązki szkoleniowca w dwóch tak mocnych ligach?
Kolega ze Szwecji ma chyba nieco łatwiej niż ja. Przylatuje do Gniezna, goli niezłą kasę i tyle. W moim przypadku już tak nie jest. Jeżdżę tam we wtorek, w środę wracam i wykorzystuję na to urlop, bo przecież nie tylko żużlem się zajmuję. Na co dzień pracuję w Urzędzie Miasta w Zielonej Górze i muszę to wszystko jakoś pogodzić. Na razie to się udaje. Lubię to zresztą. Dzięki pracy w Szwecji nawiązałem sporo ciekawych kontaktów. Najważniejsze jest jednak to, że obie strony są z tej współpracy zadowolone.

W Szwecji też jest taka presja na wynik jak w Polsce?
Presja jest wszędzie, bo nikt nie lubi przegrywać. W Szwecji w ekstraklasie jest obecnie osiem drużyn i my na tę chwilę zajmujemy przedostatnie miejsce w tabeli. Dlatego trudno mówić, że nie odczuwamy presji. Może nie jest ona tak duża jak w naszej Enea Ekstralidze, gdzie czasami wszystko staje na ostrzu noża, ale tam też trzeba walczyć i dawać z siebie wszystko.
Rozmawiał Tomasz Sikorski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski