Dramat matki, której nie stać na to, żeby nakarmić dziecko, i z tego powodu jest gotowa oddać je w obce ręce, opisali dziennikarze "Super Expressu". I ten właśnie egzemplarz "SE"z historią Moniki Wysockiej trafił w ręce pilskiego posła PiS Maksa Kraczkowskiego. Kilka dni później osobiście pojechał do Słupska: w ślad za przekazem na 500 złotych, który wysłał wcześniej. I który będzie wysyłał przez pół roku. Zaprosił także matkę z synkiem na wakacje do domu swoich rodziców pod Warszawą oraz otoczył ich prawną opieką Instytutu "Polska Racja Stanu 2010", którego sam był współzałożycielem. Dlaczego to zrobił?
- W tej historii najbardziej uderzyło mnie to, że kompletnie zawiodły instytucje, które w takich sytuacjach powinny wesprzeć matkę - mówi poseł Maks Kraczkowski. - Czy w taki właśnie sposób państwo chce zachęcić kobiety do rodzenia dzieci? Radź sobie sama, jeżeli zostaniesz bez środków do życia, bo ojciec dziecka nie sprawdził się w swojej roli, ale ty musisz! Może gdybyśmy mniej wydawali na zbędne w tym momencie etaty urzędników, byłoby więcej pieniędzy dla takich matek. Na dawanie im "wędek".
W rozmowie z posłem, 24-letnia matka przyznała, że tak naprawdę wcale nie zamierzała oddawać nikomu Oliwiera. Napisała jednak to ogłoszenie, bo tylko w ten sposób była w stanie mu pomóc. To miał być jej krzyk o pomoc i zarazem ostatnia deska ratunku. Pierwsze pieniądze z Funduszu Alimentacyjnego miała otrzymać dopiero pod koniec czerwca. Za co miała przeżyć wcześniej?
Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie miał jej zaproponować pomoc w wysokości 150 złotych. Po tym, jak o sprawie zrobiło się głośno, MOPS wypłacił matce 500 złotych. Monika nie zamierza jednak żyć tylko na zasiłkach i przekazach od posła. Chce pracować.
- Wspominała o propozycji pracy z Wielkopolski - mówi poseł Kraczkowski. - Powiedziałem, żeby przyjechała tu donas.Jeżeli z tej propozycji nic nie wyjdzie, będę starał się jej pomóc znaleźć inną pracę.
Z pewnością nie zabraknie takich, którzy w pomocy dla Moniki i jej synka, będą się dopatrywać drugiego dna. W końcu za kilka miesięcy wybory parlamentarne, a nic tak dobrze nie działa na wizerunek polityka jak szlachetne gesty.
- Moja siostra ma 3,5-letnie dziecko i wiem, że nie ma niczego bardziej bezbronnego - odpowiada poseł. - W tym momencie naprawdę się nie liczy to, czy jestem politykiem i z jakiej partii. Liczy się Oliwier, a jeżeli ktoś tego nie rozumie, to nie jest też w stanie zrozumieć powodów, dla których to zrobiłem.
To matce Oliwiera zależało na tym, żeby wiadomość o pomocy, którą zaoferował jej Kraczkowski i jego wizyta w Słupsku, przedostała się do mediów. A gdyby Kraczkowskiemu chodziło tylko o rozgłos, to z pewnością mógłby zapewnić sobie większy, ogłaszając, że adoptuje chłopca.
Tak przed wyborami zrobił kiedyś jeden z byłych pilskich radnych. Adoptował ukraińskiego chłopca, którego matka zmarła w pilskim hospicjum, a jej ostatnim życzeniem było, żeby chłopiec został w Polsce. Tyle, że kiedy chłopiec zaczął sprawiać problemy wychowawcze, radny w tajemnicy przed wszystkimi wywiózł go na Ukrainę.
Najnowsze informacje z Wielkopolski wprost na Twoją skrzynkę - zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?