Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętając o śmierci, stajemy się lepsi

Elżbieta Bielewicz
Elżbieta Bielewicz
Przed świętem zmarłych, gdy wspomnieniami wracamy do naszych bliskich, którzy odeszli, warto zastanowić się nad sensem życia i śmiercią. Na tern temat rozmawiamy z Wiesławem Majewiczem, szefem hospicjum w Rożdżałach pod Kaliszem.

W naszej kulturze nie mówi się o śmierci, unika się tego tematu. Czasem nawet ukrywamy przed ciężko chorym informacje o jego stanie. To trochę tak, jakby niemówienie o tym, czego się boimy miało sprawić, że to przestanie istnieć.
- To prawda, mało kto chce rozmawiać o śmierci. Najczęściej to temat tabu. Nie zauważa się, że śmierć to przecież zjawisko powszechne. Najczęstsza postawa jest taka - wiem, że istnieje śmierć, ale ona dotyka wszystkich innych, tylko nie mnie. Tymczasem trzeba o niej mówić, bo jest nieunikniona. Może należy to robić już w szkole, w klasach starszych i nie w kontekście religii, ale raczej w sensie zdarzenia rodzinnego, społecznego. Często spotykam się z sytuacją, że bliscy naszych chorych zastrzegają „tylko proszę mojej mamie, ojcu nic nie mówić w jakim jest stanie”. A ja uważam, że chory ma prawo wiedzieć, jakie są rokowania. I należy przekazać mu tę wiedzę, ale w takiej formie, która jest dla niego do przyjęcia. Chory powinien otrzymać tyle informacji, ile jest w stanie przyswoić.

Jaka jest ta śmierć - wzniosła, tajemnicza, a może przerażająca, czy wręcz upokarzająca, gdy odchodzimy zdani na łaskę innych.
- Na podstawie obserwacji poczynionych w hospicjum mogę powiedzieć, że dla naszych chorych, a przychodzą tam ludzie w stanach ciężkich, w chorobach nowotworowych - śmierć jest często wyzwoleniem od przeżywania niezwykle trudnego okresu. Śmierć może także wywoływać poczucie niesprawiedliwości, szczególnie wtedy, gdy umiera młody człowiek. A, niestety, coraz więcej mamy pacjentów w wieku 25-30 lat. Nasz najmłodszy pacjent miał 18 lat. Jak więc określić śmierć? Jest po prostu czymś nieuniknionym i pewnie zawsze przychodzi nie w porę.

Ludzie tworzą przeróżne recepty na szczęście i udane życie, czy może należałoby się także przygotowywać na śmierć?
- Tak. W sposób dosłowny załatwiając wszelkie niedokończone sprawy, czy informując na przykład bliskich w kwestiach dotyczących pochówku, ale też należy przygotowywać się na śmierć mentalnie. Paradoksalnie bowiem, pamiętając o śmierci, będziemy lepiej i mądrzej żyć. Człowiek powinien w życiu szukać spełnienia, a tym spełnieniem jest... czynienie dobra! Bo okazuje się, że to, czy przeżyjemy dany nam czas bardziej lub mniej dostatnio, w tej ostatniej chwili nie będzie miało absolutnie żadnego znaczenia. Natomiast fakt czynienia dobra da nam ukojenie. Świadomość, że nie zmarnowaliśmy życia będzie czymś najlepszym, co może nam się przydarzyć. A dobro możemy czynić w każdej chwili i miejscu. Warto pamiętać o śmierci także w kategoriach profilaktyki, aby bardziej dbać o swoje zdrowie. Nie marnować go bezmyślnie.

Jednak niezależnie od tego, jak żyjemy - świadomie czy jedynie konsumpcyjnie, boimy się śmierci. Nikt z nas nie chce przecież umierać...
- Instynkt życia jest w każdym z nas bardzo silny. Nieraz byłem świadkiem, że osoby wyniszczone chorobą nowotworową, które ze względów medycznych nie powinny już żyć, żyły i to czasem przez wiele kolejnych miesięcy. W teorii paliatywnej mówi się, że człowiek nie tyle boi się śmierci, ile bólu. Dziś, na szczęście, mamy do dyspozycji całą gamę odpowiednich środków i leków i potrafimy walczyć z bólem. A strach przed śmiercią? Pewnie zawsze będzie nam towarzyszył, bo to strach przed nieznanym...

Kiedyś żyliśmy w rodzinach wielopokoleniowych, a więc siłą rzeczy byliśmy świadkami choroby, śmierci, odchodzenia naszych bliskich, towarzysząc im w ostatnich chwilach. To było naturalne. Dziś ludzie umierają w samotności - w szpitalach, ośrodkach opieki. Śmierć innych dzieje się jakby poza nami...
- To także symptom zmieniającego się stylu życia, jego zbyt szybkiego tempa. Ale też wraz ze zmianą postaw nie dokonały się zmiany w systemie ochrony zdrowia. Starych i chorych ludzi ten system w zasadzie nie dostrzega. W kulturze anglosaskiej dostrzegana jest potrzeba udzielania ludziom wsparcia w ciężkiej chorobie, umieraniu, jak i tym, którzy zostają w żałobie i nie radzą sobie ze stratą. Są nawet studia podyplomowe, przygotowujące do niesienia tego rodzaju, szczególnej pomocy. A samotność w chorobie? Rzeczywiście jest faktem. Do naszego hospicjum także trafiają pacjenci, których rzadko odwiedza ktoś bliski i nie zawsze wynika to ze złej woli rodziny. Często na przeszkodzie stoi praca zawodowa, coraz częściej także za granicą.

Jedno jest pewne - śmierć przyjdzie do każdego z nas i nie da się przed nią uciec. Można jedynie próbować pokonać strach...
- Trzeba się z tą myślą po prostu pogodzić. Na pocieszenie zacytuję pewną sentencję wziętą z filozofii epikurejczyków: Śmierci nie trzeba się bać, bo dopóki żyjemy nie ma śmierci, a jak jest śmierć, to... nas już nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski