"Jestem strażakiem" - to były pierwsze słowa, które zaraz po wybudzeniu z pięciodniowej śpiączki wypowiedział Andrzej Patalas z OSP Głuszyna. Wcześniej strażak został porażony prądem o mocy 15 tys. volt podczas akcji gaszenia lasu w Borówcu. Zdarzenie miało miejsce 15 sierpnia. Andrzej tego dnia miał zabrać swoją dziewczynę do kina.
Czytaj: Mogli stracić życie ratując innych. Poraził ich prąd i zniszczył im sprzęt
I chociaż 24-latek miał zatrzymanie akcji serca, a jego życie było zagrożone, dziś ze spokojem opowiada o akcji. Uratowali go koledzy z jednostki.
- Byłem najdalej wysunięty na linii gaśniczej. Prąd przeszedł przez samochód, po całej linii, aż do mnie. Reanimowali mnie koledzy z trzech OSP- Głuszyna, Komorniki i Kamionki. I chociaż wszyscy oberwali, ja dostałem najmocniej. Mimo zamieszania, znaleźli mnie i uratowali mi życie - wspomina Andrzej Patalas.
Tomasz Wiśniewski, który stał najbliżej Andrzeja, sam 10 minut wcześniej trzymał na końcu linę gaśniczą. - Najważniejsze jest ratowanie życia ludzkiego. Nic innego nie ma wtedy znaczenia - wspomina. - Trudno było zachować zimną krew. To kolega z którym jeżdżę codziennie na akcje. Wyjeżdżamy razem i wracamy razem. Andrzej co prawda z dwutygodniowym poślizgiem, ale na syrenie wrócił do domu - mówi wzruszony.
Dzielnych strażaków z OSP Głuszyna odwiedził w czwartek wiceprezydent Poznania, Mariusz Wiśniewski oraz komendant miejski PSP, Witold Rewers.
- Działalność OSP jest dla nas nie do przecenienia. Odkąd OSP Głuszyna jest w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym są na wezwanie w razie sytuacji zagrażających też miastu - mówi st. bryg. Witold Rewers.
Mimo tych sierpniowych zdarzeń, strażacy nie wyobrażają sobie rezygnować ze służby w OSP.
- Za tydzień będę miał ostatnie badania, bo z tyłu głowy prąd spalił mi włosy ze skórą. Nie wyobrażam sobie nie wrócić do jednostki - mówi Andrzej Patalas.
By jednak strażacy mogli dalej ratować ludzkie życie i mienie potrzebny jest im nowy sprzęt. Stary uległ uszkodzeniu podczas sierpniowej akcji. Także sama jednostka jest w opłakanym stanie. - Miasto zaangażowało się jeszcze przed tymi wydarzeniami w rozbudowę jednostki. Mamy nadzieję, że działania zakończą się w ciągu dwóch lat - mówi wiceprezydent Wiśniewski.
Strażacy z OSP, przy wsparciu komendanta miejskiego szukają teraz środków na naprawę wozu gaśniczego, który został zniszczony podczas burzy.
- Ta historia pokazuje jak ważna jest natychmiastowa reakcja i reanimacja. Minuty przesądziły o życiu naszego syna - mówią rodzice Andrzeja Patalasa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?