Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opinie: Norbert Napieraj polemizuje z posłem Tadeuszem Dziubą

Norbert Napieraj
Norbert Napieraj
Norbert Napieraj Archiwum
Artykuł T. Dziuby na temat edukacji specjalnie mnie nie zaskoczył. Jest bowiem utrzymany w znanej stylistyce szefa poznańskiego PiS, tyleż charakterystycznej, co budzącej estetyczny dyzgust. Autor w pełni świadomie redukuje bowiem debatę publiczną do formułowania zarzutów bez pokrycia wobec władz miasta, które mają uczestniczyć w tajemniczym establishmentowym spisku. Mój sprzeciw dotyczy jednak nie tyle stylu, co celowego pomijania faktów przy ocenie decyzji o likwidacji ZST na Golęcinie, zapewne wedle zasady, że jeżeli fakty nie odpowiadają z góry przyjętym tezom, tym gorzej dla faktów.

Jednym z pierwszych zarzutów posła jest celowe zaniedbanie przez miasto rozwoju Zespołu Szkół na Golęcinie. Przypominam zatem, że od dwóch dekad żyjemy w otoczeniu rynkowym, które w sposób bezwzględny obnaża błędy w strukturze kształcenia. Przeobrażenia polskiego rolnictwa, jego rozwój i intensyfikacja z jednej strony wymusiły lepsze kształcenie rolników, z drugiej jednak radykalnie zredukowały ich liczbę na rynku, a więc i zapotrzebowanie na miejsca w szkołach branżowych. Szkoły rolnicze stały się wyspecjalizowanymi, lecz małymi liczebnie placówkami.

CZYTAJ TEŻ:
OPINIE: TADEUSZ DZIUBA O OŚWIACIE W POZNANIU

Ujawniło to wynikający z braku strategicznego planowania błąd, jakim było przekazanie swego czasu rolniczych szkół resortowych jednostkom samorządu terytorialnego. O ile bowiem celowym byłoby utrzymywanie przez Ministerstwo Rolnictwa szkół o zasięgu ponadregionalnym, który zagwarantowałby odpowiedni poziom naboru, o tyle wysoce niewłaściwym było przerzucenie na miasto utrzymywania szkoły, która nie przystaje do współczesnych realiów ze względu na zasięg, lokalizację oraz złą strukturę ponadgimnazjalnego szkolnictwa rolniczego w Polsce. Liczba uczniów w ZST na Golęcinie spadła z ponad tysiąca niegdyś do około dwustu obecnie. O ile zatem można się dopatrywać błędu po stronie władz miasta, to jedynie w zbyt późnym podjęciu decyzji o likwidacji. Zadaniem władz miasta nie jest zaspokajanie potrzeb edukacyjnych polskiego rolnictwa, a zaspokajanie potrzeb poznańskich podatników i roztropne wydatkowanie ich pieniędzy.

Tymczasem absolutna większość uczniów finansowanej przez poznaniaków szkoły na Golęcinie nie jest z Poznania. Co więcej, z racji profesji, po ukończeniu szkoły prawie na pewno w Poznaniu nie pozostanie i nie będzie płaciła tutaj podatków. Trudno więc rozpatrywać tę szkołę choćby w kategoriach edukacyjnej inwestycji w potencjał ludzki naszej wspólnoty samorządowej. Nie stać nas na sponsoring niszowej oferty edukacyjnej, na korzystanie z której nie ma chętnych i która nie przynosi korzyści miastu.
Oczywiście należy wspomnieć błędy popełnione przez dyrekcję szkoły, takie jak brak rozszerzania oferty edukacyjnej. Czy miasto jednak mogło, jak sugeruje pan poseł, reagować poprzez dowolny wpływ na obsadę kierownictwa placówki? Jedynie w ramach szczelnie obwarowanych - m.in. zapisami karty nauczyciela oraz przepisów oświatowych - procedur, które w sposób istotny ograniczają ruchy kadrowe. Poseł dobrze o tym wie.

Potwierdzenia decydującego wpływu czynników rynkowych i zarządczych na szkoły nie musimy szukać daleko. Wystarczy przyjrzeć się znajdującemu się przy ulicy Fredry Zespołowi Szkół Komunikacji. To również dawna placówka resortowa, przejęta swego czasu przez miasto. W tym przypadku jednak dla odmiany rynkowe zapotrzebowanie na absolwentów oraz sposób zarządzania sprawiły, że pomimo posiadania nie najlepszych warunków lokalowych (m.in. brak sali gimnastycznej) ZSK jest perełką edukacji technicznej. W ostatnich latach liczba chętnych na jedno miejsce oscylowała wokół sześciu, a szkoła plasuje się w ścisłej czołówce szkół technicznych w Polsce. Z jej oferty korzysta w stopniu znacznym młodzież poznańska, a spora część absolwentów ma szansę na otrzymanie atrakcyjnej pracy w naszym mieście. W tym przypadku zasadność dalszego prowadzenia i finansowania placówki przez miasto jest oczywista.

W głosowaniach nad czysto formalnymi uchwałami o likwidacji tych golęcińskich szkół, w których od lat nie ma ani jednego ucznia, radni PiS zgodnie z poleceniem swojego zwierzchnika głosowali przeciw. Partyjniackie doktrynerstwo, ubrane w obłudne szaty społecznego altruizmu osiągnęło swoje apogeum w postaci myśli politycznej Tadeusza Dziuby, determinującej działania radnych PiS.

Poseł Dziuba pisze, iż zamykanie szkół jest "intelektualnym barbarzyństwem". Tymczasem sposób prowadzenia dyskusji przez autora, łatwość pomijania faktów i stawiania zarzutów bez pokrycia jest z kolei niczym innym, jak "barbarzyństwem kulturalnym" oraz swoistym gwałtem na umiarkowanym mieszczańskim duchu Poznania, dzięki któremu to duchowi, poziom dyskusji w Radzie Miasta szczęśliwie nadal nie upadł do sejmowego poziomu. Domyślam się, że funkcjonowanie w jednej formacji politycznej z "agentem Tomkiem" i Antonim Macierewiczem zobowiązuje do szukania spisków i drugiego dna w każdej sprawie. Gdzieś jednak jest granica.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski