- Nie doszłoby do rozwoju choroby, gdyby ktokolwiek odpowiednio szybko podjął się mojej rehabilitacji - mówi Mirosława Matera. Tak się jednak nie stało.
Obecnie - dziewięć miesięcy po wypadku - z powodu braku wczesnej pomocy, jest częściową kaleką. Palce jej dłoni są usztywnione. Nie może ich ani zgiąć, ani wyprostować. Jedynym ratunkiem jest operacja. Tę ma wyznaczoną na… 2023 rok.
U poznanianki zwykłe złamanie nadgarstka skończyło się poważnym schorzeniem. Wszystko przez zbyt wolne działania służby zdrowia
- Problem pojawił się już po opuszczeniu pogotowia ratunkowego. Wtedy lekarz zasugerował, żebym jak najszybciej zgłosiła się do ortopedy - wspomina kobieta. Mijały tygodnie, a ona utknęła w długich kolejkach do specjalistów.
- Dzwoniłam chyba do wszystkich miejsc w Poznaniu. Nigdzie nie chcieli mnie przyjąć - opowiada. Jak mówi, po dwóch tygodniach od wypadku pojawił się narastający ból. Z czasem był nie do zniesienia.
- Poprosiłam o pomoc NFZ. Zadzwoniłam na infolinię. Tam jedynie podali mi adresy przychodni, gdzie kolejki "powinny" być krótsze - mówi poszkodowana. Dzwoniąc jednak słyszała: "termin za dwa miesiące", "data wizyty za siedem tygodni".
Dopiero po sześciu tygodniach trafiła w końcu do specjalisty. Ten zdiagnozował zespół Sudecka i skierował na rehabilitację. Jak wspomina Mirosława Matera, lekarz dodał też, że rehabilitacja była konieczna najpóźniej po dwóch tygodniach od zdjęcia gipsu. Ponownie jednak problemem były terminy. Żaden poznański specjalista nie mógł kobiecie szybko pomóc.
Dopiero po trzech miesiącach zajęli się nią fizjoterapeuci. Było jednak za późno.
Podczas kontroli w Szpitalu Ortopedycznym im. Degi przy ul. 28 Czerwca 1956 r. w Poznaniu, usłyszała, że "nic już w tym przypadku nie można zrobić", "żadna rehabilitacja już nie pomoże" i została zapisana na operację. W tej chwili jest 3815 osobą w kolejce. Musi czekać 10 lat.
Taka sytuacja dziwi pacjentkę, ale nie osoby związane ze służbą zdrowia.
To, że problem z kolejkami w Wielkopolsce istnieje, potwierdza Jerzy Figat, naczelny lekarz w szpitalu przy ul. 28 Czerwca 1956 r. Jednak jak przyznaje, niewiele można zrobić. Dlaczego?
- Jest to problem systemowy - wyjaśnia.
Na pytanie, co ma zrobić pacjent, który nie chce czekać, odpowiada:
- W przypadku, kiedy termin nie satysfakcjonuje pacjenta, przedstawiamy mu listę innych placówek, w których może mieć wykonany zalecany zabieg - wyjaśnia i sugeruje: - Na miejscu pani Mirosławy zgłosiłbym się do innego szpitala. Lekarz dodaje również: - Robimy wszystko co możemy, żeby skrócić kolejki, jednak decydujące znaczenie ma wysokość kontraktu z NFZ-em.
Ten z kolei "odbija piłeczkę", tłumacząc, że obecnie więcej pieniędzy na świadczenia nie można przeznaczyć.
Jak mówi Małgorzata Lipko z wielkopolskiego oddziału NFZ, rozwiązaniem w takich przypadkach - zarówno jeśli chodzi o rehabilitacje, jak i operacje - jest poszukanie placówek, które proponują krótsze kolejki. Małgorzata Lipko sugeruje:
- Zalecamy pacjentce skontaktować się ze szpitalem w Puszczykowie lub w Śremie albo z Centrum Medycznym HCP w Poznaniu - wymienia.
Zadzwoniliśmy we wskazane miejsca. Szpital w Puszczykowie im. Dąbrowskiego proponuje operację nadgarstka z zespołem Sudecka w lutym 2015 roku. Na zabieg w śremskim szpitalu trzeba czekać 13 miesięcy, z kolei Centrum HCP wyjaśnia, że takich operacji nie robi.
WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
