Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obrońcy Al-Kaidy odwiedzili Poznań. Co ich do nas sprowadziło?

Karolina Koziolek
Obrońcy Al-Kaidy odwiedzili Poznań. Co ich do nas sprowadziło?
Obrońcy Al-Kaidy odwiedzili Poznań. Co ich do nas sprowadziło? Mariusz Paplaczyk
Obrońcy Al-Kaidy odwiedzili Poznań. Co ich do nas sprowadziło? Z Cheryl Bormann i Michaelem Schwarzem, adwokatami Waleeda bin Attash, prawej ręki bin Ladena rozmawiała Karolina Koziolek.

Co sprowadza znanych amerykańskich prawników do Polski i do Poznania?
Cheryl Bormann: To tajemnica. Jedyne, co możemy powiedzieć to, że prowadzimy rozpoznanie w sprawie, którą się zajmujemy. A Poznań dlatego, że stąd pochodzi nasz pełnomocnik -Mariusz Paplaczyk.

Byliście państwo obrońcami Waleeda bin Attasha - prawej ręki bin Ladena - przed komisją wojskową w Guantanamo. Czy trudno podjąć decyzję o obronie mordercy z zamachu na World Trade Center?
Cheryl Bormann: Wierzę głęboko w to, że amerykański system sprawiedliwości jest słuszny, jeśli jest właściwie stosowany, a system nakazuje, by każdy miał prawo do obrony. Mam talent do tego, by mówić i argumentować z perspektywy oskarżonych. Postanowiłam, że wykorzystam go do przypilnowania amerykańskiego rządu, by był szczery w tym, jak traktował oskarżonych i by robił to, co powinien, a czasem też, by kłaść mu kłody pod nogi.Michael Schwarz: Zdawałoby się, że dla każdego amerykańskiego adwokata najważniejsza jest obrona konstytucji i obrona litery prawa, ale nie zawsze tak jest. Naszym zdaniem wynik takich spraw jak ta ważny jest ze względów wizerunkowych dla USA. Jeśli obrońcom nie uda się wybronić oskarżonych przed rządowymi zakusami, byłaby to porażka systemu.

Jak wygląda przygotowanie do takiego procesu? Presja otoczenia jest duża?
Cheryl Bormann: Musiałam przeprowadzić się z Chicago do Waszyngtonu. Zostawiałam przyjaciół, rodzinę i mojego partnera. Poza tym zaczęłam pracę dla wojska, a to, jeśli ma się taki system wartości jak ja i nieposzanowanie dla sztywnych zasad, jest ogromnie trudne.

Michael Schwarz: Ja przestałem pokazywać się publicznie z żoną, by jej nie narażać. Oboje zamknęliśmy też swoje konta na facebooku.

Mówi się, że była to największa sprawa sądowa w historii USA. Jak sprawdziło się państwo w tych warunkach? W Polsce pojawiło się mnóstwo zarzutów wobec funkcjonowania aparatu państwowego w związku ze śledztwem smoleńskim. Powinniśmy brać z was przykład?
Cheryl Bormann: Nie do końca. Biuro, w którym pracowałam w Waszyngtonie, nie spełniało podstawowych warunków, ale wojskowi nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Byli zupełnie zagubieni. Nigdy w życiu nie mieli do czynienia z taką sprawą. Nie wiedzieli, że będzie potrzebny ktoś, kto ogranie miliony stron dokumentów dotyczących śledztwa, prawnicy, którzy będą pomagali w sprawie. Nawet tego, że będzie potrzebny sprawny komputer. Więc początek był codzienną walką o podstawowe rzeczy, nawet o to, by dostać się do mojego biura po godzinach pracy albo w weekend.

Jak zareagowało społeczeństwo na waszą zaciętą obronę morderców?
Michael Schwarz: Byliśmy przygotowani, że część społeczeństwa USA nie zrozumie naszej pracy i zareaguje złością. I po części tak było. Cheryl po pierwszym pojawieniu się w sądzie w hidżabie dostała pogróżki, że może przypłacić to życiem. Ale dostaliśmy też wiele słów wsparcia. Odzywały się do nas rodziny ofiar z 11 września i mówiły, że robimy dobrą robotę, że jest to ważne dla przyszłości naszego kraju.

Dlaczego pojawiła się Pani w sądzie w hidżabie?
Cheryl Bormann: W hidżabie chodziłam także na spotkania z moim klientem. Uważam, że nawet mordercy należy się szacunek dla jego przekonań religijnych. Poza tym zrobiłam to, by w ogóle nawiązać z nim relację. Waleed Bin Attash pochodzi z kultury, gdzie z kobietami spoza rodziny nie wolno rozmawiać. A ja musiałam go bronić. Robiłam więc wszystko, by zdobyć jego zaufanie.

W Polsce znowu głośno zrobiło się o tajnych więzieniach CIA. Czy pracując nad sprawą, trafiliście na ich ślad?
Cheryl Bormann: Niestety, nie możemy ujawniać takich informacji. Naszym zdaniem jednak bardzo dobrze, że w Polsce o tym się mówi, że jest opór społeczny wobec ewentualnych praktyk łamania praw człowieka. Nie nazywałabym tego jednak histerią, jak próbują to określać niektórzy wasi politycy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski