Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oborniki: Pogryziony siedmiolatek nadal w szpitalu. Potrzebuje zastrzyków

Krystian Lurka
Pogryziony siedmiolatek nadal w szpitalu. Musi mieć zastrzyki
Pogryziony siedmiolatek nadal w szpitalu. Musi mieć zastrzyki Sławomir Seidler
Musi mieć bolesne zastrzyki, ma sześć dotkliwy ran szarpanych i nie wie, kiedy opuści szpital. Mimo to siedmiolatek, który w miniony czwartek został zaatakowany przez psa czuje się lepiej, a jego stan się poprawia.

Już szósty dzień w Szpitalu im. Krysiewicza w Poznaniu, przebywa chłopczyk, który został pogryziony przez psa.
Groźna sytuacja miała miejsce w ubiegły czwartek, jednak obrażenia siedmiolatka okazały się tak poważne, że konieczny jest pobyt w szpitalu do dzisiaj i - jak mówi doktor Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora szpitala - nie wiadomo, kiedy dziecko będzie mogło opuścić placówkę i wrócić do domu.

Zobacz: Oborniki: Pies pogryzł 7-letniego chłopca i jego starszą siostrę

- Rany po ugryzieniach muszą się wygoić i chłopczykowi potrzebne są zastrzyki przeciwko wściekliźnie - mówi Sylwia Świdzińska. Dodaje, że takich obrażeń nie można bagatelizować.

I opisuje obrażenia dziecka: - Ma rany szarpane klatki piersiowej i kończyn. W momencie, kiedy został przywieziony przez pogotowie ratunkowe do placówki jego obrażenia były ciężki.

Zobacz: Witkowo: Pies pogryzł 3-letnią dziewczynkę

Jak mówi dyrektora, malec miał szczęście, bo gdyby pies zrzucił się na jego twarz, mogłoby dojść do tragedii.
Jak opisuje Izabela Leśnik, rzecznik prasowy z Komendy Powiatowej Policji, do wypadku doszło przy ul. Zamkowej w Obornikach, kiedy 46-letni mężczyzna był na spacerze ze swoim psem.

- Mieszkaniec Obornik nie dopilnował swojego zwierzęcia. Szedł z nim na smyczy, jednak ten zerwał się. A, że nie miał kagańca dotkliwie zaatakował przechodzące obok dziecko i idącą z nim 21-letnią kobietę - relacjonuje policjantka.

Jak wyjaśnia Izabela Leśnik, po zbadaniu okazało się, że mężczyzna był trzeźwy. Ze wstępnych ustaleń wynikało,że pies był regularni szczepiony, mimo to konieczne było zbadanie go przez weterynarza.

- Dzień po wypadku właściciel psa - zgodnie z prośbą - przyszedł do weterynarza, żeby zbadać psa - wyjaśnia policjantka i dodaje: - Lekarz nie stwierdził, że pies jest chory na wściekliznę. Potwierdził także, że zwierze było zaszczepione.
Mężczyźnie za nieprzypilnowanie swoje psa grozi do roku pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski