Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy zawód: złodziej sklepowy

Monika Kaczyńska, Agnieszka Smogulecka
Złodziej, który ukradnie spodnie warte 300 zł, nie jest przestępcą, bo w świetle prawa popełnił jedynie wykroczenie.
Złodziej, który ukradnie spodnie warte 300 zł, nie jest przestępcą, bo w świetle prawa popełnił jedynie wykroczenie.
Za kradzież towaru do 400 zł, złodziej dostaje mandat, jakby tylko zaparkował na kopercie przed sklepem. PIH szacuje, że straty z powodu kradzieży w polskich sklepach przekraczają miliard euro rocznie.

Ruszyły wyprzedaże, a wraz z nimi, oprócz krociowych zysków liczonych przez sprzedawców, także liczone w tysiącach straty. A wszystko za sprawą kradzieży ze sklepowych półek.

W ubiegłym roku w Wielkopolsce tych zakwalifikowanych jako przestępstw było 820. Tylko do lipca bieżącego roku - już 880. A to tylko wierzchołek góry lodowej.

Czytaj także:

Na "wyrwę" albo w majtkach. Sklepowi złodzieje w natarciu

Do 9 listopada przestępstwem była kradzież, której wartość przekraczała 250 zł. Obecnie status przestępcy złodziej ma po kradzieży towarów wartości większej niż 400 zł.

- Kradzieże sklepowe to głównie wykroczenia - zwraca uwagę Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Czy to plaga? Na to pytanie jednoznacznie nie odpowiem. Wykroczeń bowiem nie rejestrujemy.

Kradną z otwartą przyłbicą

Tego rodzaju wątpliwości nie mają handlowcy.

- Od Jugosławiańskiej do samych Plewisk non stop są kradzieże. Złodzieje idą na żywioł, niczego się nie boją - mówi kierowniczka sklepiku z punktem Lotto mieszczącego się przy ul. Grunwaldzkiej w Poznaniu. - Na nasz sklep były dwa napadany. Mężczyzna, który brał w nich udział, w biały dzień zaglądał do sklepu. Gdy mnie zobaczył - uciekł - opowiada zbulwersowana kobieta.

Kilka miesięcy temu do położonego nieopodal sklepu Małpka Express weszło dwóch młodych ludzi. Opuścili sklep z kosmetykami wartymi ponad 800 złotych.

Plaga kradzieży sklepowych przed świętami

- Mam duże doświadczenie w handlu, za sobą niejedną przepychankę ze złodziejami, ale tak bezczelnej kradzieży jeszcze nie widziałam - komentuje Joanna Kluge, sprzedawczyni w sklepie. - Wybrali sobie konkretne miejsce i brali określone rzeczy. Zapewne byli tu wcześniej, bo wiedzieli, gdzie co się znajduje. I prawdopodobnie mieli też zapewniony zbyt kradzionych rzeczy. Zachowywali się tak, jakby nie bali się konsekwencji - dodaje.
Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu, nie ukrywa, że już po miesiącu od wejścia w życie nowych przepisów handlowcy zaobserwowali szkodliwe skutki zmian.

- Prawodawcy w żaden sposób nie zabezpieczyli obywateli przed recydywistami, a jedynie podnieśli kwotę, do jakiej mogą niemal bezkarnie kraść - komentuje i dodaje, że PIH wnosiła, by kwoty kradzieży poszczególnych osób sumować, jak punkty karne kierowców. Podobne sugestie zgłaszała policja, ale bez skutku.

Wszyscy kradną wszystko

Kradzież mienia o wartości powyżej 400 zł traktowana jest jak przestępstwo i grozi za nie kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat. Poniżej tej kwoty to "jedynie" wykroczenie. Osoba, która się go dopuściła, może zostać ukarana aresztem, ograniczeniem wolności lub grzywną od 20 do 500 zł.

- Kradzieże z biedy to chyba najrzadsza kategoria - mówi Karol Kołodziej, pracujący od dekady w ochronie różnych sieci handlowych. - Nastolatki często kradną, żeby mieć to, co koledzy. Nie brakuje też złodziei, którzy uczynili sobie z tego procederu źródło dochodu.

Prawdopodobnie tak funkcjonował 58-latek, zatrzymany jesienią za kradzież pakietów edukacyjnych. Jednego dnia pozbawił stoisko książek z płytami za 450 zł, dwa dni później za kolejne 50 zł.

Ale złodziej, który systematycznie kradnie produkty o wartości mniejszej niż 400 zł, ma czyste akta. Nie istnieje żaden ogólnopolski rejestr wykroczeń, jeśli więc nie kradnie w jednej okolicy, nie można skazać go za kradzieże wielokrotne.
Doskonale wie o tym Staszek (imię zmienione), który, jak sam mówi, kradzieżami "dorabia" do renty. I nie widzi w tym nic szczególnie złego.

- Gdyby renta wystarczała mi na przeżycie, pewnie bym nie kradł, a tak - nie mam wyjścia - mówi. - Zresztą, żeby coś ukraść, trzeba coś kupić. Wkładam do koszyka kostkę masła, paczkę kawy i wędlinę, a drugą kostkę masła i paczkę sera wynoszę w kieszeni. Nigdy nie robię tego dwa razy w tym samym sklepie. Dotychczas nigdy mnie nie złapano. A gdyby nawet - mandatu i tak nie ma ze mnie jak ściągnąć. Za ile kradnę? 200, może 300 złotych miesięcznie.

Mandat i żyje się dalej

Kara nakładana na osobę żyjącą z kradzieży nie jest dolegliwa. Wynosi zwykle 400 zł i jest traktowana jak wykroczenie.

Jedynie ok. 47 proc. należności za mandaty i kary administracyjne pochodzi od osób, które zdecydowały się na dobrowolną zapłatę. Kolejne 23 proc. zostaje ściągnięte w wyniku postępowań egzekucyjnych. Pozostałe 30 proc. w ogóle nie udaje się wyegzekwować. To oznacza, że co trzecia kara pieniężna w Polsce nie zostaje ściągnięta.

Z powodu przedawnienia należności z mandatów tylko od stycznia 2011 do czerwca 2012 województwo wielkopolskie straciło 14,5 mln zł.

Pracownicy nie bez winy

Według badań przeprowadzonych w 2012 r. przez Euler Hermes i stowarzyszenie Pracodawcy RP, aż 78 proc. polskich firm notuje straty z powodu tzw. anomii pracowniczej. To nie tylko kradzieże, ale też oszukiwanie swojej firmy czy działanie na jej szkodę: np. wykorzystywanie urządzeń biurowych (kserowanie, drukowanie na własne potrzeby), korzystanie z telefonu służbowego do prywatnych celów, korzystanie ze służbowych aut, symulowanie choroby czy nawet spanie w czasie pracy. Szacowane straty z tego tytułu sięgają prawie 2 mld zł rocznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski