W “aferze gruntowej" jest podejrzanym, bo śledztwo wciąż trwa. Natomiast jego druga sprawa karna zakończyła się skierowaniem aktu oskarżenia do sądu. Prawnik ma trzy zarzuty i odpowiada za pomoc w oszustwach Tomaszowi L. i Bartoszowi W.
Odbyło się już kilka rozpraw, a głównym oskarżonym mającym najwięcej zarzutów jest Tomasz L. Ten niespełna czterdziestoletni mężczyzna w przeszłości był karany za przemyt alkoholu, potem handlował butami na poznańskich Ratajach, a w ostatnich latach zajął się udzielaniem pożyczek. Prokuratura Rejonowa Poznań Stare Miasto oskarżyła go oszukanie siedmiu klientów.
Pokrzywdzonym jest m.in. Tadeusz Sz., posiadający niewielkie mieszkanie na jednym z poznańskich osiedli. Chciał spłacić w spółdzielni 7 tys. zł zadłużenia, żeby nabyć lokal na własność. Z ogłoszenia trafił do Tomasza L. Ten wyłożył pieniądze na oddłużenie, ale kazał podpisać klientowi umowę.
Akt notarialny podpisano w kancelarii rejenta C. Zgodnie z dokumentem, mieszkanie zostało sprzedane za 110 tys. zł, a klient rzekomo dostał już 90 tys. zł. Kupcem został znajomy Tomasza L., czyli Bartosz W., karany w przeszłości za kradzieże z włamaniem oraz rozbój.
Jak zeznał klient, oskarżeni L. i W. zapewniali go, że sprzedaż “to tylko fikcja", a tak naprawdę obowiązują ich ustne ustalenia.
Jednak po jakimś czasie Tadeusz Sz. został wyrzucony z mieszkania. - Ci dwaj panowie powiedzieli, że to, co robią to lichwa i w podobny sposób przejęli kilka innych mieszkań - napisał Tadeusz Sz. w zawiadomieniu do prokuratury.
Śledczy dotarli do kolejnych klientów Tomasza L. Zeznali, że także zostali oszukani. Pod pozorem niewielkich pożyczek miał przejąć ich mieszkania. Mówili także, że przechwalał się, że zadłużeni u niego są komornicy, sędziowie, profesorowie i jeden notariusz. Ile w tym prawdy?
Wiadomo, że wśród pokrzywdzonych są m.in. osoby pracujące obecnie lub w przeszłości na stanowiskach związanych z księgowością i ekonomią. Jedna z takich osób, zanim trafiła do Tomasza L., miała długi wynoszące 133 tys. zł. Przede wszystkim były to niespłacone karty kredytowe. Śledczy uznali, że Tomasz L. wykorzystał przymusowe położenie tej klientki.
- Gdy po podpisaniu dokumentów z Tomaszem L. zrozumiałam, że straciłam mieszkaniem, chciałam rzucić się z okna wieżowca, w którym mieszkam - płakała w sądzie kobieta.
Tomasz L. nie przyznaje się do winy. Adw. Sebastian Winiecki, jeden z jego obrońców, nie chciał komentować sprawy zasłaniając się tajemnicą zawodową.
Z kolei mecenas Wojciech Wiza, który broni notariusza C., uważa, że jego klient został oskarżony niesłusznie.
- On pełnił rolę notariusza. Nic więcej. W żaden sposób nie współpracował z oskarżonymi. Świadczą o tym również zeznania pokrzywdzonych złożone na ostatniej rozprawie - przekonuje adwokat Wojciech Wiza.
Prokuratura uważa z kolei, że notariusz C., widząc, jak zachowują się klienci, powinien zareagować. Klienci Tomasza L. mówili bowiem w kancelarii, że inne były ustalenia ustne, a niektórzy przerywali czynności notarialne. Wszyscy jednak w końcu podpisywali papiery, bo u notariusza mieli być okłamywani przez pożyczkodawców, że dokumenty “to tylko fikcja", a prawdziwe są wcześniejsze ustalenia ustne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?