Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nigdy, nawet przez sekundę nie czułam się celebrytką

Krystyna Łybacka
- Zakładam, że skoro nigdy nie byłam niewiarygodna, to i tym razem nie nadużywam zaufania wyborców - mówi Krystyna Łybacka.
- Zakładam, że skoro nigdy nie byłam niewiarygodna, to i tym razem nie nadużywam zaufania wyborców - mówi Krystyna Łybacka. Archiwum
- Zakładam, że skoro nigdy nie byłam niewiarygodna, to i tym razem nie nadużywam zaufania wyborców - mówi Krystyna Łybacka, "jedynka" wielkopolskiej listy SLD-UP do Parlamentu Europejskiego w rozmowie z Pauliną Jęczmionką.

Po co Pani Parlament Europejski?
Krystyna Łybacka
: Pierwszym powodem, dla którego zgodziłam się startować, mimo braku jakichkolwiek wcześniejszych oznak chęci kandydowania, była lojalność wobec partii, która nagle, po rezygnacji ze startu Józefa Oleksego, znalazła się w trudnej sytuacji. Po tej bardzo trudnej decyzji, musiałam odbyć solidną rozmowę z samą sobą. I odpowiedzieć na pytanie: na ile mój start będzie uczciwy wobec wyborców? Lojalność wobec partii to bowiem jedna rzecz. Przy starcie ważne jest też to, na ile mam wewnętrzną motywację, by sprawować mandat.

Zobacz też: Wielkopolska: Krystyna Łybacka "jedynką" do europarlamentu

Pół roku temu mówiła Pani: Tak, jak nie mogłabym być lekarzem, tak nie mogłabym też być w PE, bo bez ludzi bym tam nie wytrzymała. Cenię mandat, który dostałam od poznaniaków, zwłaszcza, że nie było łatwo go zdobyć. Mam jeszcze wiele do zrobienia w kraju i nie zamierzam odpuszczać.
Krystyna Łybacka
: Nie wycofuję się z tych słów. Gdy porozmawiałam z samą sobą, uświadomiłam sobie, że najważniejszą przeszkodą było dla mnie właśnie oddalenie od ludzi. Dlatego natychmiast sprawdziłam, na ile sposób sprawowania mandatu, obowiązki euro-posła powodują, że z definicji musi być daleko od ludzi. Przeczytałam wszystkie dokumenty o PE. I doszłam do kilku wniosków. Po pierwsze, mogę na pewno jeden dzień w tygodniu - tak, jak teraz - być w biurze. Po drugie, mogę mieć więcej biur, bo będę miała na to więcej pieniędzy. Jeżeli zrezygnuję z filozofii "posła - dietoroba", wypełniając wszystkie obowiązki w PE, nadal mogę być dwa dni w Wielkopolsce. Spróbuję więc być europosłem, który nie zrywa kontaktu z ludźmi.

Ale mówiła Pani też, że ma jeszcze wiele do zrobienia w kraju.
Krystyna Łybacka
: I sądzę, że mogę jeszcze działać w polityce krajowej. Z mandatem europosła mam pozycję, w której nie muszę nic robić wewnątrz kraju. Ale dużo mogę robić z uwagi na swoją pozycję wewnątrzpartyjną.

Startuje Pani do PE, a polityką europejską się Pani nie zajmowała.
Krystyna Łybacka
: Rzeczywiście, nigdy nie był to główny nurt mojej pracy. Zajmowałam się tą polityką na tyle, na ile musiałam, gdyż cykl ustaw przedakcesyjnych i negocjacji przypadł na rządy Leszka Millera. Negocjowałam zatem, jako minister, sprawy edukacji i szkolnictwa wyższego. Pamiętam, jak w styczniu 2004 roku wsiadłam rano do samolotu, by zjeść obiad z moim odpowiednikiem z Irlandii i poprosić go, by przyjął kilku moich urzędników z resortu i nauczył pisać wnioski o małe projekty edukacyjne. Negocjowałam też z premierem Brandenburgii umowę w sprawie uniwersytetu Viadrina. W takim aspekcie polityką europejską się zajmowałam.

W jakim języku rozmawiała Pani z irlandzkim ministrem? Izabella Łukomska-Pyżalska z listy Europy Plus Twój Ruch zarzuciła Pani, że nie zna Pani języka angielskiego.
Krystyna Łybacka
: Rozmawiałam z nim po angielsku. Ale przyznaję, że nie odważę się mówić w tym języku publicznie. Wiem, że nie mówię dobrze. Moim językiem jest rosyjski i francuski. Ale na pewno dogadam się po angielsku w prywatnej, potocznej rozmowie.

Czytaj także: Marek Siwiec: Kwaśniewski jest wiarygodny, a za Gierkiem nie tęsknię

Od zawsze zajmuje się Pani edukacją i nauką. Najważniejsze kompetencje w tej dziedzinie należą do państw członkowskich. Czyli te sprawy rozstrzygają się w kraju, a nie - w Brukseli czy Strasburgu.
Krystyna Łybacka
: Po analizie kwestii europejskich zrozumiałam, że to właśnie teraz - na forum UE - będą rozstrzygały się najważniejsze edukacyjne sprawy. Oczywiście, kształt systemu edukacji czy czas obowiązkowej nauki to wyłączna domena państw. Ale trzy programy pomocowe to już sprawa Unii. I tak np. do ostatnich chwil ważył się w PE los programu Erasmus Plus. I gdyby nie eurodeputowani z frakcji socjalistów i demokratów, studenci nie mieliby możliwości studiowania w innej, zagranicznej uczelni. Poza tym, bliski jest mi program "da Vinci", czyli wymiana w celu zdobycia praktyk zawodowych. I wreszcie trzeci program - "Młodzież", który dotyczy wielokulturowości, tolerancji, czyli wymiany młodzieży. To, aby te programy były finansowane, wzbogacane, żeby np. był wspólny bank podmiotów, które przyjmują na praktyki, jest dla Polski ważne.

Dlaczego?
Krystyna Łybacka
: Bo my mamy dużo podmiotów gospodarczych, ale są bardzo rozdrobnione. Nie każdego stać na przyjęcie praktykanta. Praktyki zagraniczne są więc rewelacyjną szansą na poznanie języka, wymagań, a być może i innych rozwiązań w pracy. Podsumowując: jest co robić w Brukseli w dziedzinie edukacji. Ale są też dwa filary gospodarki opartej na wiedzy - badania i rozwój oraz innowacje. Tu mam dużo do powiedzenia. Będę się domagała np., aby wydatki na badania i rozwój były uprzywilejowane w każdym państwie, czyli nie były wliczane do 3-procentowego, dopuszczalnego deficytu. Będę chciała, by w dyrektywie o zamówieniach publicznych znalazł się zapis, że przy wyborze oferty przetargowej ma decydować nie cena, a poziom innowacyjności. Będę chciała, żeby powstał fundusz kredytujący na preferencyjnych warunkach ryzyko finansowe ponoszone przy stosowaniu nowych technologii. Będę też zabiegać, by powstał bank dotyczący aparatury w europejskiej przestrzeni badawczej. Żeby każdy uczony mógł jechać robić badania do dowolnego kraju. Tutaj też jest więc wiele do zrobienia.

Nie jest Pani trochę wstyd, że jako kandydatka SLD - chcąc, nie chcąc - jest Pani wymieniania obok startujących z list SLD-UP celebrytów? Np. znana z telewizji i afery z agentem Tomkiem Weronika Marczuk, były piłkarz Maciej Żurawski, była, tańcząca gwiazda Samoobrony, minister w rządzie Jarosława Kaczyńskiego - Anna Kalata.
Krystyna Łybacka
: Nigdy, nawet przez sekundę nie czułam się celebrytką. Moja filozofia sprawowania mandatu to nie jest taka czysta polityka, o której mój mąż mówi, iż tyle się różni od narkomanii, że z narkomanii można się wyleczyć. U mnie to chęć dyskontowania politycznej pozycji w celu pomocy ludziom. Satysfakcję daje mi to, że ktoś nie stracił mieszkania, ktoś inny je zamienił, a jeszcze komuś innemu udało się wyjaśnić źle naliczone sprawy emerytalne.

A jednak Sojusz postawił też na celebrytów.
Krystyna Łybacka
: Według mnie, samo bycie celebrytą nie jest absolutnie dyskwalifikujące, jeśli chodzi o kandydowanie w wyborach. Pod warunkiem, że poza byciem celebrytą, jeszcze coś się robi. Osoby, które pani wymieniła, różnią się od siebie. Annie Kalacie trudno odmówić kompetencji, jest doktorem ekonomii. To, że jest znana i że w pewnym momencie weszła w lekki, rozrywkowy nurt, było jej wyborem. Ale kompetencji jej nie odmówię. Weronika Marczuk jest Ukrainką i mocno działa na rzecz porozumienia między Polską a Ukrainą. W obecnej sytuacji politycznej to może być ogromny atut. A jeśli chodzi o Macieja Żurawskiego, to... znam go jako piłkarza.

Celebryci raczej startują do PE dla pieniędzy, kariery. Pani przedłożyła dobro partii nad własne plany. Niektórzy twierdzą, że dla SLD nie warto się tak poświęcać. "Ta partia była zainteresowania tylko trwaniem. Tam nikt nie wierzy, że można zdobyć władzę. Te odwoływanie się do PRL-u, do Gierka albo do 49 województw (...) Jak można być tak cynicznym? (…) Oni nie mają żadnych wizji poza utrzymaniem stanu posiadania". Wie Pani kto to powiedział?
Krystyna Łybacka
: Nie. Janusz Palikot?

Marek Siwiec.
Krystyna Łybacka
: (Śmiech) Gdyby to powiedział zadeklarowany przeciwnik polityczny - w znaczeniu ogromu różnic programowych, powiedziałabym, że jest szalenie emocjonalny. Wolę racjonalne wypowiedzi, ale rozumiem też emocje. Natomiast, jeżeli w ten sposób wypowiada się ktoś, kto przez lata był z ramienia SLD członkiem KRRiT, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, eurodeputowanym, wiceprzewodniczącym tej partii, to pytam: co on robił przez te lata? Dla mnie to jest żenujące. Tak żenujące, że nie będę tego komentować, bo do takiego poziomu nie chcę się zniżać.

Słowa Marka Siwca o SLD są żenujące. Przez ponad 20 lat sam był czołową postacią tej partii

Aleksander Kwaśniewski -do niedawna przyjaciel Pani, przyjaciel SLD - zdaje się podzielać zdanie Siwca, skoro to przy jego i Palikota boku, a nie - Leszka Millera, stanął.
Krystyna Łybacka
: Kilka dni temu słyszałam Aleksandra Kwaśniewskiego tłumaczącego się z tej decyzji. Mówił, że bardzo chciał stworzyć coś, co zagospodarowuje na scenie politycznej elektorat, który nie widzi możliwości głosowania na żadną z dotychczas występujących partii. Czyli zdecydowanie przyjął retorykę pozytywną, a nie negatywną. Oczywiście, mogę żałować i jest mi przykro, że Aleksander Kwaśniewski nie jest razem z Sojuszem, ale z pełnym szacunkiem przyjmuję jego argumentację.

A jak ocenia Pani to, że były prezydent pracuje dla Burisma Holding - producenta gazu na Ukrainie, który należy do byłego ministra z czasów Janukowycza? Z jednej strony Kwaśniewski uczestniczył w misji, namawiał Ukrainę na zbliżenie się do UE i porzucenie oligarchii, korupcji, a z drugiej, związał się z firmą bardzo umocowaną w tej oligarchicznej władzy. Może być w takiej sytuacji wiarygodny?
Krystyna Łybacka
: Nie była to wiadomość, która mnie ucieszyła. Trudno mi jednak mówić o intencjach prezydenta Kwaśniewskiego. Jedno mogę o nim jednak powiedzieć - to był naprawdę dobry prezydent, co potwierdzają nawet jego przeciwnicy polityczni. Być może ostatnie doniesienia powinny być przyczynkiem do dyskusji o tym, co należy zrobić z byłymi prezydentami. Może trzeba się zastanowić, czy należy im zakazać jakiejkolwiek działalności, ale podwyższyć uposażenie, czy może powiedzieć: oni już z polityki wyszli. Ale wtedy konsekwentnie.

Czy Pani - na kilka dni przed wyborami - jest o swoją wiarygodność spokojna, skoro wcześniej deklarowała Pani, że nie wystartuje?
Krystyna Łybacka
: Jestem o tyle spokojna, że jak dotąd - przez 23 lata - niezwykle mocno pilnowałam, by we wszystkim co robię, nie być niewiarygodną. Zakładam, że skoro nigdy nie byłam niewiarygodna, to tym razem też nie nadużywam zaufania wyborców. Bo, jak mówiłam, ja sama czułam dyskomfort i sama musiałam ze sobą porozmawiać. Co więcej, czego nigdy nie mówiłam, od mojej zgody przed zarządem do podpisania dokumentów potwierdzających start, minęły dwa tygodnie. Zrobiłam to w ostatniej chwili, bo potrzebowałam czasu na analizę.

Rozmawiała Paulina Jęczmionka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski