Ta historia powinna się zaczynać od słów "dawno, dawno temu", bo w 1989 r. Wtedy mieszkańcy os. Zwycięstwa dostali wszystkie zgody na budowę garaży. Nadzorowała je i odbierała spółdzielnia. Rzecz w tym, że teren nie należał do spółdzielni. Przyszedł rok 1990, wywłaszczenie, ustawa komunalizacyjna, przejmowanie gruntów. Przez 18 lat podpisanie umowy się nie opłacało. Bez podpisu wojewody istniało ryzyko, że jak coś pójdzie nie tak, to odszkodowania jeszcze trzeba będzie zapłacić. Ostatecznie po 24 latach zaproponowano umowę. Aby ją mieć, trzeba spłacić dług za bezumowne korzystanie z gruntów. Wszystko zgodnie z prawem.
To jest historia bez morału, ale z przestrogą. Ze względu na tempo przejmowania gruntów, istnieje ryzyko, że miasto straci ich sporą część, przez zasiedzenie ich (bezumownych!) dzierżawców. Dlatego wydział zakasał rękawy i chce zająć się wszystkimi "garażowymi" gruntami w mieście.
Może jestem idealistką, ale czy nie wystarczyło tych ludzi chociaż poinformować? Można było wysłać ankiety, aby dowiedzieć się, czyje są garaże. Nie można więc było dopisać: "Szanowni państwo, grunty należą teraz do miasta, mamy dużo pracy, ale jak do was dojdziemy, to będziemy musieli się rozliczyć i podpisać umowy. Z szacunkiem, miasto Poznań".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?