Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NFZ zapłaci za leczenie za granicą

Danuta Pawlicka
Kinga Ożyński z Leszna zdecydowała sie na poród w jednym z berlińskich szpitali
Kinga Ożyński z Leszna zdecydowała sie na poród w jednym z berlińskich szpitali fot. Krzysztof Ożyński
To będzie drugie po Schengen wielkie otwarcie granic. Wszystkie kliniki, szpitale, przychodnie - bez względu na to, czy prywatne, krajowe, czy zagraniczne - będą dostępne dla każdego mieszkańca UE. I każdy pacjent będzie mógł żądać całkowitego lub częściowego zwrotu kosztów leczenia. Nowe zasady wejdą w życie w ciągu dwóch lat.

Perspektywa jest niezwykle obiecująca dla osób, które dziś na zabiegi - nawet te ratujące życie - czekają w długich kolejkach. W tym gronie jest poznaniak Kazimierz Wieczorek. Na wszczepienie sztucznego stawu biodrowego w Polsce musi czekać ponad trzy lata.

- Byłbym cierpliwy, gdyby nie ból, który się nasila z każdym rokiem - mówi 73-letni mężczyzna, licząc, że do tego czasu nie usiądzie na inwalidzki wózek.

Dla niego i wielu innych Wielkopolan i Polaków, którym dzisiaj musi wystarczyć miejsce w kolejce, jest to dobra wiadomość. Gdy czas operacji będzie się przesuwał w nieskończoność i wyczerpie się limit na badania rezonansem, pojadą szukać lepszej opieki za granicą. I to bez zgody funduszu zdrowia!

Już w styczniu europarlamentarzyści będą głosować nad projektem unijnej dyrektywy, która przewiduje swobodny wybór lekarza. Polska protestowała przed taką możliwością. Teraz już wiadomo, że bezskutecznie. O unijnym głosowaniu mówi się, że będzie tylko formalnością. Pytany przez nas europoseł Filip Kaczmarek, czy stanie w obronie naszego systemu, czy pójdzie za głosem większości, jeszcze nie wie, jak postąpi.

- Jak się zapoznam ze szczegółami, będę wiedział, jak głosować, ale do dzisiaj nie dotarł do mnie żaden dokument w tej sprawie - mówi, dając jednocześnie do zrozumienia, że nie jest przeciwko "turystyce medycznej".

Za to swoich obaw z nią związanych nie ukrywa minister zdrowia Ewa Kopacz. Jest ona pewna, czym to grozi: nie wytrzymamy odejścia od limitów i przejścia na system refundacji. Fundusz zdrowia nie będzie już decydował, kto i z czym uda się do np. londyńskiego szpitala. Przeczyta o tym dopiero wtedy, gdy w ręce urzędników NFZ trafi rachunek na przykład za usunięcie zaćmy.

Wstępne wyliczenia przewidują, że wydatki wzrosną wtedy o ponad 3,2 miliarda złotych. To może zrujnować budżet ubezpieczyciela. Jednak nie tylko chodzi o finanse. NFZ będzie musiał zmienić całą obecną politykę finansową. Skończy się dzielenie pieniędzy według algorytmów ustalanych przez urzędników.

Czy Polacy z entuzjazmem rzucą się w poszukiwaniu lepszych specjalistów za granicą? Ci, którzy z zagranicznej opieki medycznej korzystali, uważają, że chętnych może być sporo. Kinga Ożyński z Leszna rodziła dziecko w Berlinie.

- Warunki w berlińskim szpitalu są komfortowe. Ma się wrażenie, że spędza się dzień w hotelu, a nie na porodówce. Śniadania i kolacje podawane są formie szwedzkiego stołu, a obiad wybiera się z kilku propozycji. Przed porodem trzeba zdecydować się, jak chce się rodzić: czy na leżąco, czy aktywnie w wodzie lub z piłką. Należy też zdecydować się, czy będzie się korzystało ze znieczulenia zewnątrzoponowego - opowiada pani Kinga. - W Niemczech porody są rodzinne, najbliżsi, także dzieci, mogą uczestniczyć w porodzie. Mają do dyspozycji specjalny pokój z kanapą, w którym mogą odpoczywać oczekując narodzin. To wszystko bez żadnych dodatkowych opłat.

Także i w Polsce są szpitale, którym niewiele do tego standardu brakuje. Dzisiaj jednak dobre placówki nie mają lepszych kontraktów niż gorsze, chociaż w nich chce się leczyć najwięcej osób. To nareszcie wymusi walkę o pacjenta, bo za nim pójdą pieniądze. Szpitale prywatne będą miały takie same szanse na pieniądze z NFZ, jak dzisiaj publiczne, ponieważ limity przejdą do historii. Zyskają pacjenci i zakłady o ustalonej renomie.

- Dla nas to będzie zdrowa stymulacja, bo nasze usługi już dzisiaj wykonywane są na najwyższym europejskim i światowym poziomie. Obecna kolejka, w zależności od rodzaju zabiegu sięgająca nawet trzech lat, nie wynika z braku chętnych. To jest efekt limitu, który ogranicza pracę lekarzy - mówi prof. Leszek Romanowski, specjalista ortopedii, chirurg urazowy, kierownik Kliniki Traumatologii, Ortopedii i Chirurgii Ręki UM w Poznaniu.

Profesor zauważa, że obawy ministerstwa zdrowia o budżet nie muszą się sprawdzić. Masowym wyjazdom na zagraniczne leczenie mogą zapobiec... zagraniczne kolejki, które tworzą pacjenci płacący podstawowe składki ubezpieczeniowe. A poza tym, jak wielu z nas odważy się bez tłumacza i kontaktu z rodziną udać się na operację do dalekiej Barcelony czy Londynu? Kinga Ożyński także mówi o barierze językowej.

- Kobiety nie znające języka niemieckiego, nie będą się czuły komfortowo, bo nie będą mogły współdziałać z personelem medycznym. Ja w Berlinie wcześniej znalazłam polską położną władającą niemieckim i było mi łatwiej - mówi.

Jak leczyć się za granicą dzisiaj?

Aby uzyskać refundację operacji za granicą, pacjent musi otrzymać zgodę NFZ.
Od stycznia do grudnia 2009 prezes funduszu zdrowia wydał Wielkopolanom 15 zgód, a sześciorgu odmówił. W tym roku pozytywnie rozpatrzono wnioski ośmiorga wielkopolskich pacjentów, a troje otrzymało negatywną odpowiedź.

Odmowa w większości przypadków uzasadniona jest tym, że takie świadczenia, o jakie się starają polscy chorzy, udzielane są o wiele taniej przez polskie placówki.
Na podstawie tegorocznych kosztorysów, jak informuje Wielkopolski Oddział NFZ, rachunek za pobyt jednego pacjenta w szpitalu za granicą waha się od 2110 do 55 tys. euro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski