Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza Historia już w kioskach. O czym piszemy w tym numerze?

Krzysztof Smura
Nasza Historia
Nasza Historia
Mamy nadzieję, że się państwo nie zawiedziecie na autorach i tematach najnowszego wydania Naszej Historii. Wśród tych najważniejszych wstrząsająca historia pięciokrotnego mordercy...

Był dziennikarzem „Gazety Poznańskiej” i szefem oddziału gazety w Koninie. Na swym koncie miał przynajmniej 5 morderstw. Nigdy za nie nie odpowiedział. Zmarł w Zagórowie. W tutejszym Domu Pomocy Społecznej wspominają go jako miłego starszego pana. Zygmunt Bielaj vel Ivan Ślezko. Te nazwiska elektryzowały polskie społeczeństwo w latach 70. i 80. Oba należały do jednego mężczyzny. Do mordercy.

Luty 1945. Iwan Ślezko, Ukrainiec spod Czernihowa wraz z dwoma polskimi podkomendnymi kieruje posterunkiem kontrolnym w okolicach Sochaczewa i Łowicza. Mają przeciwdziałać rabunkom i tzw. szabrowi. Szybko nudzi im się jednak pełnienie roli stróżów prawa. Wojna ma się ku końcowi i wszystko wskazuje na to, że będąc na frontowych tyłach, dożyją jej końca. A pieniędzy brakuje. Pierwszą ofiarą Ukraińca i spółki pada młody żołnierz prowadzący czarnego mercedesa. Wywożą go do lasu, zabijają i rabują. Później przez wiele dni bezkarnie poruszają się samochodem po okolicznych szosach.

Kolejna ofiara to oficer. Czesław Stry-kowski w 1939 roku walczył na barykadach Warszawy (otrzymał Krzyż Walecznych), by po klęsce trafić do oflagu w Woldenbergu. Krótko po wyzwoleniu Warszawy, motocyklem wracał do żony i 9-letniej córeczki. Zatrzymują go na szosie. Ślezko wyciąga pistolet i strzela w tył głowy ofiary. Bandyci rabują portfel, srebrną papierośnicę i zegarek. Później ,,dla pewności’’ zwłoki rozjeżdżają kołami mercedesa. Po kilku dniach sprzedają auto w podwarszawskiej Radości.

To dopiero początek zbrodniczej ścieżki Iwana Ślezki. Są kolejne morderstwa. Pod zmienionym nazwiskiem i z fałszywymi papierami repatriacyjnymi spotykamy go ponownie w latach 60. Ktoś mu zaufał skoro został... szefem miejskiej Biblioteki Publicznej. Ktoś inny zaufał mu również po aferze z defraudacją, skoro przyjął go na dziennikarza, a potem obsadził w roli szefa oddziału. No bo ten ktoś nie mógł wiedzieć, że Ślezko vel Bielaj zabił już czterokrotnie.

Rano 5 czerwca 1970 roku płocka pielęgniarka Brygida Urbańska odebrała telefon od nieznanego mężczyzny z wyczuwalnym obcym akcentem. Nieznajomy chciał koniecznie skontaktować się z doktor Kamińską. O 15.30 tym razem dzwonek rozległ się w drzwiach mieszkania Kamińskich. Nieznajomemu otworzył mąż lekarki. Później zeznał, że ów człowiek miał bardzo ponure spojrzenie, jasne okulary i obcy akcent. Kobieta zniknęła, a wraz z jej zniknięciem ruszyła karuzela błędów polskiej milicji i poszukiwania, które objęły cały kraj...

Jak doszło do schwytania zabójcy i porywacza, a przede wszystkim dlaczego nie odpowiedział za zbrodnie? O tym w najnowszym wydaniu Naszej Historii, podobnie jak o tajemniczych transferach w poznańskim Kolejorzu. Nie tych najnowszych, ale z czasów PRL-u. W tekście Krzysztofa Kaźmierczaka ujawniamy kulisy sprzedaży-kupna takich zawodników jak Mirosław Okoński czy Piotr Mowlik.

Najstarsze przekazane do archiwum umowy transferowe, pochodzące z lat 70. są niezwykle uproszczone. Składają się z zaledwie 5–7 jednozdaniowych punktów. Kwoty płacone wówczas za zakup zawodników były niewielkie w porównaniu do obecnych, ale jak na ówczesne czasy wysokie. Za transfer w lipcu 1976 roku Mirosława Justka z Pogoni Szczecin do Lecha poznański klub zapłacił 550 tys. zł. Suma ta (przeliczając według wskaźników Głównego Urzędu Statystycznego) odpowiadała 11-letnim przeciętnym zarobkom Polaka. Na przeprowadzony rok później zakup od CWKS Legia bramkarza Piotra Mowlika „Kolejorz” wydał okrągły 1 mln zł, czyli 217 przeciętnych miesięcznych pensji.

Relatywnie dwukrotnie większą kwotę niż jak za Mowlika KKS wyłożył w 1984 roku za Ryszarda Rybaka. Stanowiącą równowartość 415 pensji sumę 7 mln zł zainkasował GKS Olimpia. Podczas zwierania umowy milicyjny klub reprezentował… szef Służby Bezpieczeństwa w Poznaniu, ppłk Mieczysław Chęciński, który był równocześnie wiceprezesem Olimpii oraz mjr Ryszard Krasicki, który kierowanie V wydziałem SB zwalczającym opozycję w zakładach przemysłowych łączył z zarządzaniem sekcją piłki nożnej w GKS-ie.

Zachęcamy do lektury Naszej Historii, w której oczywiście nie zabraknie akcentów powstańczych, ale o tym przy najbliższej okazji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski