Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirek Okoński, czyli się grało, się bawiło, się żyło

Marek Lubawiński
Mirosław Okoński to jedna z najbarwniejszych postaci polskiej piłki nożnej. Z popularnym „Okoniem“ wiąże się dziesiątki, a może nawet setki anegdot. Cześć z nich jest prawdziwa, wiele zostało pewnie jednak wymyślonych. Bo Mirek to człowiek z ogromną fantazją i bawić się potrafił. Ale przede wszystkim był znakomitym piłkarzem. Dlatego też nasi czytelnicy wybrali go piłkarzem stulecia w Wielkopolsce, a plebiscyt był związany ze stuleciem Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej.

– Gratulacje. Się grało, się bawiło, się żyło. Talent w czystej postaci – napisał o Mirosławie Okońskim jeden z uczestników plebiscytowej zabawy na naszej stronie internetowej gloswielkopolski.pl. Nic dodać, nic ująć. A trzeba pamiętać, że piłkarska przygoda Okońskiego trwała aż 33 lata. Wszystko zaczęło się w 1969 roku w koszalińskiej Gwardii, a skończyło w 2002 roku w Poznaniu 2000.

Tak nazywał się ostatni klub, w którym występował „Okoń“, a mam sporą satysfakcję, bo wspólnie z Piotrem Dziarskim i kilkoma innymi osobami, zakładałem ten klub w lipcu 2000 roku. Sprawy zawodowe spowodowały, że Piotr opuścił Poznań i klub po kilku latach przestał istnieć. A oprócz Okońskiego w naszych barwach grali też między innymi Mariusz Niewiadomski i Bogusław Pachelski. To była ekipa!

Takie plebiscyty jak ten związany z wyborem piłkarza stulecia zawsze wywołuje wiele emocji. Bo przecież niemierzalne są umiejętności poszczególnych graczy, szczególnie wtedy kiedy ich występy na boisku dzieli kilkadziesiąt lat. Marian Spojda był gwiazdą lat dwudziestych, Teodor Anioła królował w latach pięćdziesiątych, a Mirosław Okoński brylował w latach osiemdziesiątych. Jak porównać tych trzech znakomitych piłkarzy? O grze Spojdy możemy poczytać w kronikach, jest jeszcze sporo kibiców, którzy widzieli w akcji Aniołę, ale najwięcej z nas podziwiało „Okonia“, a ten na dodatek przez wiele lat robił wszystko, by nie dać o sobie zapomnieć.

I futbolowi fani o Okońskim pamiętają. Wciąż cieszy się on wielką popularnością, jest rozpoznawany nawet przez najmłodszych kibiców. Każdy przecież słyszał jakąś anegdotę o byłym piłkarzu Lecha. Mistrzem opowieści o Mirku Okońskim jest Jerzy Łupicki, który miał duży udział w ściągnięciu „Okonia“ na Bułgarską w 1977 roku. Kto wtedy, 36 lat temu, wierzył, że 19-letni chłopak z Koszalina zawojuje Poznań, a potem także Warszawę, Hamburg i Ateny?

– Mirek był wręcz wirtuozem futbolu – twierdzi Jurek Łupicki. I na pewno ma rację.

Szkoda tylko, że przygoda Okońskiego z reprezentacją nie była zbyt udana. To prawda, że w biało-czerwonych barwach zagrał 29 razy, ale strzelił tylko dwa gole. Mirku! Dziękujemy. Za wszystko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski