Miliony lub tysiące wydali na kampanie w Wielkopolsce

- Kwota, która przeszła przez komitet partii w Wielkopolsce to około miliona złotych - wstępnie szacuje Adrian Kaczmarek z wielkopolskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Przy tym jako partia przeznaczyliśmy na wybory w całym województwie 50 tys. złotych i były to podstawowe koszty organizacyjne związane z funkcjonowaniem sztabów wyborczych. Pozostałe pieniądze pochodziły z wpłat kandydatów - dodaje Kaczmarek.

W ten sposób postępuje większość komitetów startujących w wyborach samorządowych. Przy tym ich pełnomocnicy muszą pamiętać, aby nie przekroczyć limitów wydatków określonych przez ordynację wyborczą. Jakie są ich wysokości? W wyborach do rad gmin sztaby mogły wydać od 750 zł do 1000 zł na jeden mandat w zależności od liczby mieszkańców danej gminy. Z kolei w wyborach do rad powiatów granica wydatków została ustalona na pułapie 2 tys. zł, a do sejmiku województwa, aż 5 tys. zł. Trzeba jednak pamiętać, że kwotę tę należy przemnożyć przez liczbę mandatów, jaką można zdobyć w danych okręgach wyborczych. Jeśli więc partia zarejestrowała swoje listy we wszystkich okręgach na przykład w wyborach do rady powiatu poznańskiego, który liczy 29 radnych, to na kampanie mogła przeznaczyć maksymalnie 58 tys. zł.

- Często osoby znajdujące się na pierwszych miejscach list, czyli też z największymi szansami na mandat, wpłacają ustaloną przy każdej kampanii kwotę pieniędzy. Z tych środków finansowana jest kampania kandydatów znajdujących się na dalszych miejscach - opowiada o zwyczajach w SLD Adrian Kaczmarek. Lewicowe "jedynki", które startowały do rady miejskiej w Poznaniu musiały wpłacić po 5 tys. zł. Komitet dysponował więc przynajmniej 35 tys. zł. Nie jest to dużo biorąc pod uwagę, że limit wynosił 111 tys. zł. Jak na tym tle wypadają inne partie?

- Według wstępnych wyliczeń kandydaci Prawa i Sprawiedliwości do Rady Miasta Poznania wydali na kampanie łącznie 75 tys. zł - informuje Szymon Szynkowski vel Sęk z poznańskiego PiS. Pieniądze pochodziły z wpłat własnych kandydatów i ich znajomych. Natomiast Tadeusz Dziuba, kandydat PiS na prezydenta miasta, na wszystkie działania związane z kampanią przeznaczył około 100 tys. zł. Dziuba w ostatecznym rozliczeniu uplasował się na trzecim miejscu z 14-proc. poparciem. Natomiast komitet startującego pod szyldem SLD Jacka Bachalskiego wydał ok. 180 tys. zł. Przełożyło się to tylko na poparcie 6,5 proc. głosujących poznaniaków, co było gorszym wynikiem od Jacka Jaśkowiaka z My.Poznaniacy, który wydał nieporównywalnie mniej pieniędzy.

- Z jeszcze nieoficjalnych obliczeń na kampanię Jacka Jaśkowiaka przeznaczyliśmy od 25 do 30 tys. zł. Dokładniejsze kwoty będą znane po sporządzeniu sprawozdania dla Państwowej Komisji Wyborczej - mówi Małgorzata Ćwiertnia, pełnomocnik komitetu My.Poznaniacy.

Platforma Obywatelska jest w trakcie podliczania kosztów. Już dziś można powiedzieć, że w skali województwa ponad 2400 kandydatów PO na kampanie wydała mniej niż 2 mln zł. Jaką część z tego pochłonął wyścig o fotel prezydenta Poznania? To będziemy wiedzieli dopiero po drugiej turze.
Wtedy też sprawozdanie do PKW zacznie przygotowywać pełnomocnik finansowy komitetu Ryszarda Grobelnego, który już 5 grudnia zmierzy się II turze z Grzegorzem Ganowiczem z PO.