MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Możdżeń: Mogę być nawet "zapchajdziurą"

Hubert Maćkowiak
Mateusz Możdżeń
Mateusz Możdżeń Marek Zakrzewski
W sobotnim meczu Kolejorza z Cracovią Kraków ważną rolę odegrali skrzydłowi. Prawy pomocnik, Mateusz Możdżeń najpierw sam znalazł się w polu karnym i przytomnie wykończył akcję, a później jeszcze asystował przy golu Vojo Ubiparipa. - To moja pierwsza bramka w ekstraklasie zdobyta po strzale lewą nogą - powiedział nam po meczu szczęśliwy Mateusz Możdżeń. Poniżej wywiad z tym piłkarzem - rozmawia Hubert Maćkowiak.

Wcześniej nie zawsze boczni pomocnicy w Lechu wykańczali takie akcje?
Mateusz Możdżeń:
Rzeczywiście, teraz mamy nawet takie założenia, bo z drugiej strony boiska podobnie wbiega Vojo Ubiparip. Trener zwraca nam uwagę, że zawsze ktoś nas zaasekuruje i zachęca do wykańczania takich akcji.
Piłka przeleciała przez całe pole karne, aż trafiła pod mojego nogi. Starałem się tak przyjąć futbolówkę, żeby od razu mieć możliwość strzelić. Akurat strzał pozostawiał wiele do życzenia, ale bramkarz Cracovii też się pośliznął i na szczęście piłka wpadła do bramki. To moja pierwsza bramka w ekstraklasie zdobyta po strzale lewą nogą.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Lech-Cracovwia: Poznaniacy obstawiali 2:0 [ZDJĘCIA, SONDA]
Lech Poznań - Cracovia Kraków: Komentarze trenerów [FILMY]

Oprócz strzelonego gola wyróżnił się Pan doskonałą asystą przy golu Vojo Ubiparipa.
Mateusz Możdżeń:
Właśnie Vojo mi dziękował za to podanie. Bardzo cieszył się z tego gola, to było mu potrzebne. W ostatnich meczach grał bardzo dobrze, ale nie mógł strzelić bramki. W pewnym sensie Cracovia nie wyciągnęła wniosków z pierwszego meczu z Lechem, bo jesienią stracili gola dość podobnie. Wtedy też otrzymałem podanie ze środka boiska i dokładnie dośrodkowałem.
Tyle, że wtedy te akcję wykończył celnym strzałem Artjom Rudniew, a teraz Vojo Ubiparip.

Trener umiejętnie żonglował składem, a przeciwnicy mogli mieć małą niespodziankę. Najważniejsze w tej sytuacji są punkty. Teraz mamy aż tydzień, żeby dojść do dobrej dyspozycji.

Te ostatnie dni były kluczowe w kontekście walki o europejskie puchary?
Mateusz Możdżeń:
Wystarczy porównać tabele sprzed tych meczów i po rozegraniu. Wygląda to zupełnie inaczej. Zadomowiliśmy się w górnej części i zdecydowanie rzadziej porównuje się nas do Cracovii, czy Zagłębia. Teraz jednak nie ma sensu patrzeć w tył, ale mieć na uwadze to, co jeszcze przed nami. W najbliższych tygodniach zagramy bardzo ważne mecze.

Wierzycie, że jeszcze uda się zająć miejsce dające prawo gry w Europie?
Mateusz Możdżeń:
Na pewno tak. Jesteśmy taką drużyną ma olbrzymie ambicje, ale dotychczas nic z tego nie wychodziło. Niektórzy już zdążyli nas skreślić. Teraz wiele się zmienia, wszystko zaczyna nam wychodzić. Z każdym wygranym meczem czujemy się coraz lepiej, ale prawdziwy test czeka na nas w Kielcach. Ten mecz nam powie, jak ważne były poprzednie zwycięstwa i czy już damy radę pokonać, kogoś, kto jest nad nami w tabeli ligowej.

Jak się czujecie po takim maratonie meczowym?
Mateusz Możdżeń:
Naprawdę nieźle, tym bardziej, że chyba nie wyglądaliśmy gorzej na tle przeciwnika ani w drugim, ani w trzecim meczu z kolei.

Lech Poznań na gloswielkopolski.pl - wyniki, komentarze, opinie, zapowiedzi, relacje

Po nieudanym meczu z Wisłą trener Rumak posadził Pana na ławce rezerwowych. W sobotę chciał Pan koniecznie pokazać, że zasługuje na miejsce w podstawowym składzie?
Mateusz Możdżeń:
Nie myślałem tak o tym. Ta myśl o czerwonej kartce z Krakowa już nie krąży wokół mnie. Raczej trener chciał mi wtedy pomóc. Nie ukrywam, że zarobiłem tą czerwoną kartkę w głupi sposób, więc mam nauczkę. W sezonie ligowym każda drużyna ma składzie kogoś, kto został ukarany czerwonym kartonikiem. Czasami to po prostu się zdarza. Zapomniałem już o tym.

Do drużyny wkraczają zawodnicy jeszcze młodsi. Oznacza to, że w końcu nie będzie musiał Pan nosić sprzętu po treningu?
Mateusz Możdżeń:
Kto wie, może rzeczywiście mnie wyręczą? Jednak kiedy trening jest podzielony, to i tak się zdarza, że jestem najmłodszy w grupie i opiekuję się sprzętem. Pewnie jeszcze kilka lat będzie mnie to czekać. Na tle Patryka Wolskiego i Szymona Drewniaka moje mecze w ekstraklasie to już spory kapitał. Ale można się cieszyć, że do drużyny wchodzą jeszcze młodsi ode mnie.

Jak czuje się Pan jako prawy pomocnik? To dla Pana nowa pozycja?
Mateusz Możdżeń:
Moja praca w drużynie to teraz w dużej mierze dośrodkowania. W sobotę miałem mnóstwo okazji, żeby celnie dograć kolegom. Z kolei kiedy gram w środku pola, to też cały czas uczestniczę w tych akcjach. Tak naprawdę biegam tam, gdzie życzy sobie tego trener. A doświadczenie zdobyte z gry na innej pozycji zawsze gdzieś zostaje, może się przydać.

Staje się Pan przez to bardziej uniwersalny?
Mateusz Możdżeń:
No tak, ale na takich zawodników mówi się "zapchajdziura", a to też nie jest za dobre. Jednak nie obrażę się nawet na taką rolę w drużynie, jeśli będzie to się wiązać z regularnymi występami na boisku. podobnie było kiedyś z Darkiem Dudką. W naszej drużynie już jest taki zawodnik. Hubert Wołąkiewicz w trzech meczach grał jako prawy obrońca, lewy i środkowy. W sobotnim meczu jeszcze solidnie oberwał i miał rozcięty łuk brwiowy, ale wytrzymał.

Mecz z Cracovią to trzeci mecz wygrany z rzędu. Ostatnio taka sztuka udała się w rundzie wiosennej 2010, kiedy Lech zdobywał mistrzostwo. Tak trudno utrzymać wysoką formę?
Mateusz Możdżeń:
Ciężko powiedzieć, jestem trochę zaskoczony tą statystyką. Jednak faktem jest, że nasze wyniki przypominały sinusoidę. Potrafiliśmy dwa razy wygrać, by później zremisować, albo polec.

Chcesz skontaktować się z autorem wywiadu? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski