MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Kamiński: Cieszę się, że mogłem podziękować dziadkowi [ROZMOWA]

LEM
Marcin Kamiński
Marcin Kamiński Grzegorz Dembiński
Rozmowa z Marcinem Kamińskim, strzelcem pierwszego gola dla Lecha w meczu z Lechią i zdobywcą trzech bramek w rundzie wiosennej

PRZECZYTAJ TEŻ: LECH POZNAŃ I LEGIA WARSZAWA WALCZĄ O TYTUŁ. TYPUJEMY MECZE

Wyrazy współczucia i gratulacje. Trener mówił, że bardzo szybko pozbierałeś się psychicznie po śmierci dziadka i na boisku udowodniłeś, że jesteś bardzo silny mentalnie.
Marcin Kamiński: Nie miałem wątpliwości, czy mam wystąpić. Przed południem pożegnałem dziadka, byłem na cmentarzu. Gdy przyjechałem na stadion, gdzieś w głowie krążyły myśli i wspomnienia. Im bliżej było do meczu, tym było ich więcej. Wyłączyłem się dopiero przed meczem, wiedziałem, że potrzebuję koncentracji i muszę skupić się wyłącznie na meczu. Dlatego tak szybko zdobyty gol był dla mnie podwójnie radosny, bo mogłem podziękować dziadkowi za to jego wsparcie. Wiedziałem, że gdzieś tam wysoko ogląda ten mecz.

Życie napisało piękny scenariusz.
Marcin Kamiński: Cieszę się bardzo, że mogłem tego dnia zadedykować gola dziadkowi, bo zawsze mnie wspierał, po każdym meczu do mnie dzwonił, bardzo interesował się moją grą. Dlatego mam dużą satysfakcję, że w ten sposób mogłem mu podziękować.

Wystartowałeś do piłki zagranej przed Łukasza Teodorczyka jak rasowy snajper. Obrońcy Lechii nie przypuszczali, że piłka może być zagrana w ten sposób?
Marcin Kamiński: Widziałem, jak obrońca Lechii stanął, bo nie spodziewał się, że piłka w taki sposób może spaść mi pod nogi. Sytuacja była znakomita, ale czasem wykorzystanie takiej okazji jest najtrudniejsze. Wydaje się, że jest pusta bramka i wystarczy w nią trafić, ale ilu było już piłkarzy, którzy strzelali obok? Na szczęście mnie udało się postawić kropkę nad i. Zdobyliśmy trzy ważne punkty i daliśmy wyraźny sygnał, że nie odpuszczamy Legii. Oczywiście ważne jest też, że nie tracimy dużo bramek. Co prawda Lechia strzeliła nam dwa gole, ale dobrze się stało, że padły one w takim momencie meczu, że nie miały wielkiego wpływu na wynik. Jeśli przeanalizujemy te sytuacje, to więcej takie głupie błędy na pewno się nie powtórzą.

Dwie bramki dla Lechii to był efekt waszej dekoncentracji?
Marcin Kamiński: Wydawało nam się, że mamy mecz pod pełną kontrolą i rzeczywiście trochę za dużo było zabawy z piłką. Lechia to niestety wykorzystała, ale jak już wspomniałem, to może być dobra nauczka na przyszłość.

Byliście zaskoczeni tym, że tak szybko udało się wam wypracować tak bezpieczną przewagę?
Marcin Kamiński: Motywowaliśmy się przed tym pojedynkiem, żeby w końcu wygrać na Bułgarskiej. Chcieliśmy strzelić jak najwięcej bramek i pokazać sobie i kibicom, że umiemy wygrywać nie tylko na wyjazdach, a Bułgarska znowu musi być twierdzą, w której zawsze gramy o trzy punkty.

Miałeś jeszcze udział przy drugim golu, bo od Ciebie rozpoczęła się akcja, po której sędzia podyktował rzut karny.
Marcin Kamiński: Cieszy, że takie akcje, kiedy po dwóch, trzech, podaniach mamy piłkę w polu karnym, umiemy wyprowadzać.

Przed rundą mówiłeś, że po nieudanej jesieni wiosną musisz grać dużo lepiej. Czy obecna forma to jest już to, czego oczekiwałeś?
Marcin Kamiński: Czuję, że wracam do formy. To jeszcze nie jest w 100 procentach to, czego od siebie wymagam, ale jestem na dobrej drodze. Stać mnie na więcej.

Jak to się stało, że wiosną jesteś najlepszym strzelcem Lecha? Masz już trzy bramki.
Marcin Kamiński: To, że strzelam gole, to drugorzędna sprawa. Najważniejsze, że wygrywa drużyna. Wcześniej miałem niezłe sytuacje, ale brakowało trochę szczęścia - albo źle uderzyłem, albo bramkarz dobrze interweniował. Czasami się zdarzało, że nie zamykałem akcji, nie szedłem do końca i trenerzy za to mnie ganili. Po 40 meczach w ekstraklasie worek z bramkami się otworzył, ale to jest też pochodna tego, że czuję się pewniej na boisku.

Myślisz o powrocie do reprezentacji?
Marcin Kamiński: Na razie o tym nie myślę. Skupiam się, żeby w Lechu grać jak najlepiej. Manu Arboleda powoli wraca do zdrowia, trzeba więc udowadniać trenerowi swoją wartość i nie oddać miejsca w składzie.

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski