Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Katarzyną Grocholą

Urszula Wolak
Mama i córka, autorki jednej książki
Mama i córka, autorki jednej książki archiwum rodzinne
Pożyczają sobie ciuchy i chodzą razem na imprezy. Mogą to robić, bo doskonale się rozumieją. Katarzyna Grochola i jej córka Dorota Szelągowska napisały razem książkę pt. "Makatka"

Mówią Panie do siebie na "ty"?
Katarzyna: Nie, nigdy. Chyba że moja córka zwraca się do mnie "Józefino" lub "Karolino".

Dorota: Używam tych abstrakcyjnych imion, kiedy mama nie reaguje na swoje (śmiech).
Nie sądziłam, że młoda kobieta, osiągająca sukcesy zawodowe, przyzna się, że kocha pranie, a jej matka wrecz przeciwnie.

Katarzyna: To, że prowadzę dom, nie ujmuje mi innych wartości, które posiadam jako kobieta. Nie mam się czego wstydzić: nadal mam kilka rodzajów płynów do płukania tkanin i trzy różne kosze na bieliznę, ale odkąd mam elektryczną suszarkę do ubrań, nie wpatruję się już w rozwieszone bluzki czy spodnie. Katarzyna: Ja też mam elektryczną suszarkę, ale jej nie używam, bo przeczytanie instrukcji obsługi mnie przeraża. Zrobiłam natomiast coś innego. W ogrodzie między drzewami rozwiesiłam sznurki bieliźniane, na których pranie pięknie pachnie i wisi w wiejskim stylu. W moim domu znajduje się zresztą wiele nowych sprzętów, których w ogóle nie używam. Leżą w pudełkach nierozpakowane miksery, mikrofalówka. O niektórych nawet nie pamiętam.

Dorota: Nowy mikser dostała zresztą ode mnie, ale woli używać starego, po babci. Pamięta on czasy, kiedy w Polsce kończył się komunizm. Wszystkie te nierozpakowane rzeczy mama trzyma w specjalnym pomieszczeniu.

Ponoć "Makatka" jest spełnieniem Pani marzeń. To prawda, że marzyła Pani o napisaniu książki?
Dorota: Moim marzeniem było przede wszystkim napisanie w tej książce podziękowań dla najbliższych (śmiech). A tak poważniej... Pamiętam, że myślałam o napisaniu książki już wtedy, kiedy zaczęła pisać moja mama. To trochę z jej powodu pragnienie o zostaniu pisarką włożyłam do szuflady.

Bała się Pani, że krytycy będą ją porównywać do mamy?
Dorota: Oczywiście, że towarzyszyły mi takie myśli. Sądzę, że na porównaniach, by się nie skończyło. Zapewne usłyszałabym od wielu ludzi, że mama mi coś załatwiła itd. Dziś myślę inaczej. Po dwunastu latach pracy w zawodzie dziennikarza i publikacjach wielu artykułów, mogę sobie pozwolić na to, żeby w końcu mi coś załatwiła. Nie muszę już nic nikomu udowadniać.

Katarzyna: Nawet mnie?

Dorota: Tobie mogę ewentualnie udowodnić, że jestem gorsza niż myślisz (śmiech). Ale wracając do tematu - kiedy książki mojej matki zaczęły odnosić gigantyczny sukces, byłam już w ciąży i od trzech lat pracowałam w telewizji.

A czy to prawda, że to właśnie córka pomogła Pani wypromować się w telewizji?
Katarzyna: Tak, a panie charakteryzatorki pytały mnie wtedy: "O, to pani jest matką Doroty Szelągowskiej?"

Dorota: Dlatego nie wiem, jak to jest być wychowaną w cieniu własnej matki. Ja tego nigdy nie doświadczyłam.

"Makatka" daje krytykom spore pole do popisu. W jednej książce mają zebrane teksty Szelągowskiej i Grocholi, i dopiero mogą sobie poużywać porównując Panie do woli.
Dorota: A może zrobiłyśmy to z pełną świadomością? Niech już uleje się to, co ma się ulać z ust krytyków i czytelników. Nikt nie musi kupować w tym celu dwóch egzemplarzy naszych książek, a na dodatek porównywanie nas jest w ten sposób łatwiejsze.

Czy podczas pisania "Makatki" zdarzały się momenty, które doprowadzały Panie do szaleństwa?
Katarzyna: Odpowiedzialna za stan szaleństwa była oczywiście moja córka, która przesyłała mi swój tekst ostatniego dnia, w którym powinien on być już wydrukowany. Pogodziłyśmy się dopiero kiedy zaczęłyśmy pisać nowe teksty, przeznaczone specjalnie do książki.

COŚ DO POCZYTANIA

Mam wrażenie, że szaleństwo miało swój kulminacyjny moment, kiedy zaczęły Panie wymyślać tytuł książki. O ile pamiętam, bitwa toczyła się o "Warkocze pępowiny". Stanęło jednak na "Makatce".
Dorota: Całe szczęście, bo "Warkocze pępowiny", które tak podobały się mamie, prześladowały mnie po nocach. Katarzyna: Proszę pamiętać, że to ja poszłam na ustępstwo i zgodziłam się na "Makatkę" i wcale nie dlatego, jak twierdzi moja córka, że w tytule znalazł się skrót mojego imienia, czyli Katka, ale, że "makatka" zawiera słowo "matka".

Z "Makatki" wyłania się portret mocno stąpającej po ziemi córki, widzianej oczami matki - i szalonej matki, widzianej oczami córki. Czy jest on zgodny z opinią Pań na swój temat?
Katarzyna: Myślę, że nie jestem tak bardzo oderwana od rzeczywistości, jak sądzi moja córka. Szaleństwo nie jest mi jednak obce. Ale jestem kobietą dojrzałą i nie muszę liczyć się z tym, co na mój temat pomyślą inni, tylko na podstawie tego, co zobaczą.

Dorota: Pewnie tak trochę jest, ale ja oczywiście też bywam szalona i nieobliczalna. Moja stateczność wynika też stąd, że mam wiele obowiązków: prowadzę dom, mam trzy psy, jedno dziecko i narzeczonego - artystę. W takiej rodzinie ktoś musi być tym najpoważniejszym (śmiech).

Czy pisząc zamieszczone w książce felietony założyły Panie, że o pewnych rzeczach w ogóle nie będą mówić?
Katarzyna: Oczywiście, że tak. Nikogo nie wpuszczamy do sypialni.

Czytając "Makatkę" można także odnieść wrażenie, że zamieniają się Panie rolami w stosunku do siebie. Córka wchodzi w rolę matki i na odwrót...
Katarzyna: To rodzaj zabawy, ale niezwykle świadomej, dlatego możemy sobie na nią pozwolić.

Dorota: Matka zawsze będzie dla mnie matką. Dzieje się tak nawet wtedy, kiedy traktuję ją jak córkę, czyli pouczam ją czy strofuję lub też sugeruję, by ubierała się inaczej.

Chodzą Panie razem na imprezy?
Dorota: Tak, to się zdarza. Bywamy czasami u moich znajomych.

I jakie tam przybieracie role?
Dorota: Idziemy tam jako koleżanki, ale nasze relacje są dalekie od kumpelskich, bo wciąż pozostajemy matką i córką.

Katarzyna: Rola matki i córki jest jednak niezbywalna. Dodałyśmy do naszego silnego związku element przyjaźni, ale nie obciążamy się jak przyjaciółki. Córka nie może nosić na swoich barkach problemów matki.

Twardo trzymają się Panie swoich ról, ale w "Makatce" przełamujecie jednak stereotypowe myślenie o relacji matki z córką. Okazuje się, że córka może pożyczać swojej matce ubrania...
Dorota: No tak, bo nie wszystkie matki, które skończyły 50 lat, zaczynają chadzać na imprezy, a szkoda! Większość kobiet w tym wieku przechodzi na emeryturę i zajmuje się wnukami. Moja matka wiedzie aktywniejsze życie teraz niż w wieku czterdziestu lat. Bogu dzięki, że już nie musi mnie wychowywać (śmiech).

Katarzyna: Cóż mogę powiedzieć... Odrabiam po prostu zaległości z młodości (śmiech).

A rywalizują Panie między sobą?
Katarzyna: … Zapanowało milczenie.

Dorota: Bo właściwie słabo z tą rywalizacją między nami. Pamiętam, jak ostatnio podeszła do mnie znajoma i powiedziała: wiesz, napisałaś to lepiej niż twoja matka. Koleżanka sądziła, że niezmiernie mnie swoim stwierdzeniem skomplementowała, a mnie zrobiło się po prostu przykro. Ludzie jakoś nie mogą przyjąć do wiadomości, że każda z nas pisze inaczej. To nas różni.

Katarzyna: No i to, że ja jestem starsza.

Napisana przez Panie "Makatka" może coś zmienić w relacjach polskich matek i córek?
Dorota: Tego nie wiem, ale chciałabym, by nasi czytelnicy mogli odnaleźć w "Makatce" siebie, tak po prostu.

Katarzyna: Mam przeczucie, że po lekturze "Makatki" znajdą się matki, które we własnych niełatwych relacjach z córkami zobaczą coś, co może je łączyć. Nasz przykład potwierdza tezę, że odejście córki wcale nie oznacza dla matki jej straty. Wyprowadzka
Doroty tylko nas do siebie zbliżyła.

Dorota: Dużo bardziej lubię moją mamę od czasu kiedy z nią nie mieszkam.

Katarzyna: Wiesz, ja chyba ciebie też... (śmiech).

Rozmowa z Paniami tylko potwierdziła obraz waszej relacji z "Makatki". Chyba nie udajecie?
Katarzyna: Udawać? Nieee, jesteśmy od tego dalekie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski