Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jesteś córeczko? Przecież czekamy na ciebie w domu...

Redakcja
Powrót do domu jest trudny. Rodzice powinni przygotować się na długą i szczerą rozmowę z dzieckiem
Powrót do domu jest trudny. Rodzice powinni przygotować się na długą i szczerą rozmowę z dzieckiem 123RF
Co roku w wakacje policja dostaje setki zgłoszeń od rodziców i opiekunów zaginionych nastolatków. Wiele z nich wraca do domu po kilku dniach, części nie udaje się jednak odnaleźć przez lata. O tym, dlaczego nawet dzieci kochających rodziców mogą zgubić powrotną drogę do domu - piszą Agnieszka Smogulecka i Magdalena Szrejner

W tym tygodniu do komisariatu Poznań Nowe Miasto przyszła kobieta. Powiedziała, że zaginął jej 15-letni syn. Przypuszczalnie, opuszczając dom, chciał zrobić "na złość rodzicom" i wyjechał. Gdzie jest? Na razie nie wiadomo. Gimnazjalista ma już opinię "wędrowniczka". Uciekł nie pierwszy raz.

Notoryczną uciekinierką jest także inna, poszukiwana obecnie przez poznańską policję 15-latka. Po raz kolejny zniknęła na początku tygodnia. Ślad po niej zaginął. - Pewnie jest z jakimś chłopakiem - komentują policjanci. - Z tą dziewczyną rodzice od dawna mają problemy wychowawcze. Uciekała już wiele razy, za każdym razem do chłopaka, za każdym razem do innego.

Specjaliści nie mają wątpliwości: zaginięcie kilkulatków zwykle związane jest z brakiem odpowiedniej opieki, którą mieli sprawować rodzice albo opiekunowie. W przypadku młodzieży powodem zaginięć są często ucieczki z domów rodzinnych, dziecka, ośrodków wychowawczych. Liczba poszukiwanych nastolatków może się niebawem zwiększyć. Psychologowie, którzy współpracują z policją i fundacją Itaka, zajmującą się poszukiwaniami zaginionych osób, twierdzą, że najwięcej nastolatków "gubi się" właśnie w trakcie wakacji. W czasie letnich miesięcy do policji wpływa nawet kilkaset zgłoszeń o nastolatkach, które wyszły z domu i nie wróciły.

Młodzi "na gigancie" chcą zaznać wolności, przeżyć przygodę. Sprzyja im pogoda. Nie trzeba zabierać dużo rzeczy, łatwo zdobyć pożywienie, przenocować w opuszczonym budynku. Wyprawa w nieznane dla niektórych nastolatków kończy się jednak tragicznie. Większość dzieci, aby utrzymać się przez dłuższy czas na ucieczce, zajmuje się żebractwem lub popełnia przestępstwa. Najczęściej są to włamania i drobne kradzieże przedmiotów, które później spieniężają, ale zdarza się, że młodzi zaczynają się prostytuować, handlować narkotykami.

W 2009 r. policjanci z Wielkopolski poszukiwali 921 nieletnich uciekinierów. Skala zjawiska nie zmieniła się w porównaniu z 2008 rokiem, kiedy uciekło 926 nastolatków. Zwiększyła się natomiast liczba dziewcząt, które "ruszyły w świat". W zeszłym roku poszukiwano 415 uciekinierek, a rok wcześniej 308.
- Ucieczka dziecka z rodzinnego domu to zwykle przejaw buntu ze strony dziecka, próbującego swoim zachowaniem zwrócić uwagę na problemy i które nie uzyskuje wsparcia - tłumaczy Alicja Godyla-Jasicka z Wydziału Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Informuje, że w ubiegłym roku z domów uciekło 339 nastolatków. W tym samym czasie 582 nieletnich uciekło z różnego rodzaju placówek: domów dziecka, ośrodków opiekuńczo-wychowawczych, schronisk, zakładów poprawczych. Wśród głównych przyczyn ucieczek wychowanków są trudności adaptacyjne, tęsknota za domem, namowa kolegów i konflikty z rówieśnikami i kadrą wychowawczą ośrodka.

- Ucieczki z domu nie są zjawiskiem charakterystycznym tylko dla rodzin biednych i patologicznych. Coraz częściej występują również w tak zwanych dobrych domach, w których nie ma bicia i krzyku, gdzie codziennie jest obiad, a w niedzielę często organizowane są wspólne wycieczki - tłumaczy Alicja Godyla-Jasicka. - Dzieci bowiem uciekają także od rodziców wyręczających je we wszystkim, od nadmiernego rygoru i kontroli, od bliskich zajmujących się tylko zarabianiem pieniędzy.

Gdzie jest Ola?

Ola w przyszłym roku chciała się dostać na polonistykę i fotografię. Od wielu lat pisała wiersze. Dostała aparat fotograficzny i zaczęła przyglądać się światu przez oko obiektywu. Marzyła, by fotografowaniem zająć się profesjonalnie. 14 października pojechała do koleżanki pisać pracę na zaliczenie. Wzięła telefon, laptopa i wyszła z domu. Do dziś nie wróciła.

Historie podobne do tej, która przytrafiła się Oli Bogusławskiej, co roku zdarzają się kilku tysiącom nastolatków w całej Polsce. Nie wszystkie kończą się happy endem. Część młodych ludzi zrywa kontakty z rodziną i najbliższymi na wiele lat. Niektórzy odnajdują się poza granicami kraju, zdarza się, że są przetrzymywani wbrew swojej woli, zmuszani do prostytucji.

Rodzice Oli Bogusławskiej kilka lat temu przenieśli się do Londynu. Dziewczyna pojechała z nimi, ale wiedziała już, że chce studiować wymarzoną polonistykę.

- W Londynie nie można przecież studiować tego kierunku, więc zdecydowała, że chce przyjechać do Polski. Tu chciała pójść do ostatniej klasy gimnazjum, a potem do liceum i zdać maturę - mówi Joanna Bogusławska, mama Oli. - Pozwoliliśmy córce przyjechać do Polski i tu się uczyć. Zamieszkała z moją mamą, ale widywaliśmy się kilka razy do roku. Ola przyjeżdżała do nas na wakacje, na święta. Dobrze się uczyła, nigdy nie sprawiała żadnych problemów. Była bardzo obowiązkowa. Zawsze kiedy wychodziła do koleżanki lub spotykała się ze znajomymi, mówiła dokąd idzie i o której wróci. Nigdy nie zdarzyło jej się spóźnić na tyle, byśmy zaczęli się o nią martwić - mówi mama dziewczyny, która do dziś nie może uwierzyć w to, co się stało. Przez 8 miesięcy Ola ani razu nie dała znaku życia. Zniknęła, zapadła się pod ziemię. O tym, co się z nią dzieje, nie wiedzą jej koleżanki. Nic niepokojącego w zachowaniu dziewczyny nie zauważyli ani nauczyciele z liceum, do którego chodzi dziewczyna, ani szkolny pedagog.
Od października telefon Oli milczy. Policja twierdzi, że dziewczyna zmieniła numer telefonu, ale nie jest w stanie powiedzieć rodzicom, gdzie może teraz przebywać i co się z nią dzieje. - Jak to możliwe, że przez tyle czasu nie udało się nic ustalić?! - denerwuje się mama Oli.- Ja nie wierzę w to, że moja córka uciekła z domu - ale jednocześnie modlę się, żeby tak było, żeby nie okazało się, że mogła jej się zdarzyć krzywda.

Nigdy nieodnalezieni

- Większość zaginionych odnajdywana jest w ciągu dwóch tygodni - podaje Komenda Główna Policji. - Przed upływem tygodnia do domu wraca 95 procent zaginionych dzieci.

W początkowym okresie intensywnych poszukiwań rodzice chwytają się wszelkich możliwych sposobów, by odnaleźć dziecko. Z biegiem czasu wraca codzienność. Dominuje poczucie bezradności i stan oczekiwania. Pozostaje nadzieja, że dziecko żyje i kiedyś je odnajdą.

- Jest wiele osób, które czekają na zaginionego, chociaż nic nie daje nadziei na odnalezienie go żywego. Tłumaczą sobie, że póki nie ma ciała, póki nie ma wyników badań DNA, wszystko jest możliwe. Nauczeni doświadczeniem staramy się podtrzymywać tę nadzieję- wyjaśnia Kinga Siembab z Itaki. - Wiele razy udało się odnaleźć osobę, w której odnalezienie już mało kto wierzył.

Zgodnie z przepisami poszukiwania kończą się, jeśli od zgłoszenia zaginięcia osoby małoletniej minęło 10 lat, a osoba ta ukończyłaby 23 lata. Zakończenie poszukiwań nie oznacza jednak, że dane zaginionej osoby usuwane są z policyjnej bazy danych.

7-letni Daniel Oljasz zniknął w 1993 r. w pobliżu domu w Puszczykowie. Być może oddalił się i nie mógł znaleźć drogi powrotnej. Może stało się coś innego, ale co - nie wiadomo. Po chłopcu do dziś nie ma śladu.

Na Darię Młynarczyk z Piły, która jako 14-latka miała wrócić do domu z księgarni, rodzina czeka już 15 lat. W 1995 r. dziewczynka pojechała po książkę, cieszyła się, że następnego dnia zacznie uczyć się angielskiego. Jej rodzice natychmiast wszczęli poszukiwania. Życie okazało się dla nich okrutne. Przez lata nie udało się ustalić, co się stało z dzieckiem.

Nieznane są też losy Andżeliki Rutkowskiej z Koła. Pewnego dnia w 1997 r., gdy miała 9 lat, nie wróciła z podwórka na obiad. Dziadek zaczął jej szukać, gdy wystygła zupa. Nie znalazł.

Paweł Janiak z Poznania zaginął 4 lata temu. Miał 16 lat. Wyszedł na szkolne praktyki, zostawił list. Napisał, że ma raka i nie pozostało mu wiele życia. - Dlaczego tak napisał? Przecież jest zdrowy - jego siostra apelowała o pomoc w odnalezieniu chłopaka. Bezskutecznie.
Ślad zaginął także po Joannie Wesołek z Jarocina. W 2000 r. miała 17 lat. Wyszła wieczorem z domu, prawdopodobnie wsiadła z kimś do samochodu.

Nierozwiązana pozostaje też zagadka Andrzeja Ziemniaka z Myszkowa koło Szamotuł. Gdy w 1999 roku był widziany po raz ostatni, miał 14 lat.

Historia z happy endem

W Polsce rocznie ginie około 3,5 tysiąca nastolatków. Tyle zgłoszeń od rodziców lub opiekunów trafia na policję. Niektórych udaje się znaleźć w ciągu kilku dni, czasem tygodni. Tyle czasu policja szukała 17-letniej Pauliny z Parczowa pod Opocznem. Dwa miesiące temu dziewczyna wy-szła rano z domu na autobus, który miał ją dowieźć na lekcje do szkoły w Opocznie. Nie wróciła na obiad ani na kolację. Nie można się było z nią skontaktować. Okazało się, że tego dnia nie dotarła do szkoły. Rodzice zaczęli szukać jej na własną rękę. Wieczorem zawiadomili policję.

W gazetach i na stronach internetowych pojawiły się informacje o zaginionej. Mijały dni. Obawiano się najgorszego. Nie brak było głosów, że być może Paulina została porwana i zamordowana. Po kilku dniach poszukiwań rodzice dziewczyny rano zadzwonili na policję, informując, że córka wróciła do domu cała i zdrowa.

- Nie chcieli sprawy w ogóle komentować i podawać szczegółów zniknięcia Pauliny - mówi Barbara Stępień, rzeczniczka opoczyńskiej policji. - Dla nich najważniejsze było to, że wróciła i nic się jej nie stało. Dziewczyna też nie chciała powiedzieć, gdzie przez ten czas była i dlaczego nie dawała znaku życia przez kilka dni, doprowadzając najbliższych do rozpaczy.

Rozmowa zamiast kary

Zdaniem psychologów z fundacji Itaka bardzo ważne jest budowanie dobrych relacji z osobą, która wróciła po ucieczce.
- Wielu rodziców odczuwa ulgę i radość po odnalezieniu się dziecka, ale zaraz potem ogarnia ich wściekłość i gniew, krzyczą, a nie słuchają. Nie próbują rozmawiać i zrozumieć, dlaczego dziecko uciekło z domu. Zamiast tego wymierzają kary i ustalają zakazy - mówi Aleksandra Andruszczak, psycholog z fundacji Itaka. - To błąd. Z dzieckiem trzeba rozmawiać, opowiedzieć mu co czuliśmy, kiedy go nie było, jak bardzo się o nie baliśmy. Trzeba się zdobyć na taką dojrzałą rozmowę, która pomoże zobaczyć to, czego wcześniej nie widzieliśmy, a co stało się przyczyną ucieczki. Przestrzegamy, by nie karać dziecka, w przeciwnym razie ono natychmiast będzie żałować, że wróciło do domu.

Dzwoń na policję

Rodzice zwykle nawet nie przypuszczają, dlaczego ich dziecko mogło uciec z domu. To dla wielu ogromny szok. Nie wiedzą, co zrobić i kiedy zawiadomić policję. Niektórzy boją się, że policja może ich obciążyć kosztami poszukiwań. Nie ma takiej możliwości, policja jest zobowiązana reagować na każdą sytuację, w której rodzice lub opiekunowie mogą podejrzewać, że stracili kontakt z dzieckiem.
Niektórzy rodzice wstydzą się przyznać do ucieczki dziecka, boją się, że znajomi, sąsiedzi uznają, że to ich wina, że źle wychowali syna czy córkę, że widocznie mają problemy, skoro ich dziecko ucieka z domu. Tymczasem policjanci i specjaliści z Itaki mówią jednym głosem: szukanie od pierwszych godzin od zaginięcia daje większe szanse i przyspiesza znalezienie dziecka.

- Zaginięcie dziecka trzeba zgłosić jak najszybciej - mówi Aleksandra Andruszczak. - Szczegóły łatwo się zacierają w ludzkiej pamięci: w co było ubrane, w którą poszło stronę. Mogło być widziane, kiedy kupowało bilet.

Nie trać wiary

Co, jeśli mimo natychmiastowej reakcji rodziny, dziecka nie udaje się jednak odnaleźć? Wiele osób szuka ratunku u jasnowidzów, godzą się na wróżenie z kart i na wizje. Specjaliści z Itaki nie podchodzą entuzjastycznie do takiej pomocy. Przywołują w pamięci historię matki 13-latka, której jasnowidz powiedział, że jeśli dziś chłopiec się nie odnajdzie, to potem odnajdzie się już tylko martwy. Dziecko znalazło się po dwóch dniach całe i zdrowe, ale jego matka przez ten czas odchodziła od zmysłów.

W Polsce nie ma państwowej instytucji zapewniającej kompleksowe wsparcie w sytuacji zaginięcia człowieka. Jednym z niewielu miejsc, gdzie mogą się zwrócić, jest Itaka, która prowadzi grupy wsparcia dla rodzin. Przy telefonach dyżurują specjaliści ds. poszukiwań: psychologowie, prawnicy i pracownicy socjalni. Są do dyspozycji tak-że po tym, gdy dziecko już wróci do domu.
- Szkoda, że wciąż nie jesteśmy solidarni w poszukiwaniu osób zaginionych - mówi Kinga Siembamb z Itaki. - W Ameryce wizerunki zaginionych osób umieszcza się nawet na kartonach mleka lub soków, na ścianach w centrach handlowych. W Polsce żaden z producentów napojów nie zgodził się na taką propozycję. Dyrekcje galerii handlowych, oprócz Tesco, z którymi współpracowaliśmy, także nie wyrażają zgody na wywieszanie na ścianach galerii osób poszukiwanych. Tłumaczą, że nie chcą psuć samopoczucia klientom.

Co zrobić, gdy dziecko nie wraca? Co zrobić, by wrócić?

Zniknięcie z domu dziecka to szok dla rodziców, ale też sytuacja, z którą sam zaginiony zwykle bardzo źle sobie radzi. Specjaliści z Itaki pomagają rodzicom, którzy poszukują dziecka oraz samym dzieciom, dla których powrót z ucieczki bywa trudny.

Co zrobić, gdy dziecko nie wraca do domu o umówionej porze, nie możemy się z nim skontaktować, a jego telefon milczy? Jak najszybciej trzeba ten fakt zgłosić na policję. Policjant poprosi cię o zdjęcie zaginionego. Powinieneś je mieć przy sobie. Jeśli to jedyne zdjęcie, jakie posiadasz - nie zostawiaj go w komisariacie. Wcześniej idź do najbliższego fotografa, który zrobi reprodukcję. Policjant ma obowiązek przyjąć zgłoszenie od razu. Nie ma żadnego przepisu mówiącego, że od chwili zaginięcia do przyjęcia zgłoszenia przez policję musi upłynąć jakiś czas (np. 48 godz.).

Sprawdź, czy w pokoju dziecka jest coś, co mogłoby dać informacje o motywach jego ucieczki lub o miejscu jego pobytu: ostatnio odwiedzane strony internetowe, pocztę elektroniczną.

Zadzwoń do wszystkich znajomych dziecka. Skontaktuj się ze szpitalami i placówkami pomocy społecznej działającymi w okolicy.

Możesz zadzwonić do Centrum Itaka, na bezpłatny nr: 11 60 00, który centrum uruchomiło z pomocą Telekomunikacji Polskiej. Sąsiedzi, przyjaciele, znajomi mogą pobrać ze strony Itaki plakat zaginionej osoby i rozlepić go w okolicy: na przystankach autobusowych, w okolicy szkoły, w uczęszczanych rejonach miasta. Można także zamieścić informację na portalu Nasza-Klasa, rozesłać zdjęcia zaginionego e-mailem.

Skontaktuj się z redakcjami lokalnych gazet i stacji TV. Poproś o zamieszczenie komunikatu. Skontaktuj się z programem "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" (TVP1) 022 851 10 35
Co zrobić, gdy jesteś na gigancie?

Najlepszym wyjściem jest powrót. Im dłużej odwlekasz powrót do domu, tym trudniej to zrobić. Trudniej będzie spojrzeć rodzicom w oczy. Trudniej będzie się dogadać. Specjaliści z Itaki pomogą ci, by zrobić to w jak najlepszy sposób.

Możesz zadzwonić na bezpłatny numer 11 60 00 lub 0 801 24 70 70(połączenie za 35 gr niezależnie od długości rozmowy). Przy telefonie przez 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu dyżurują pracownicy Itaki. Można też napisać do nich e-mail [email protected]

masz

Współpraca Daniel Sibiak, Andrzej Wdowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski