Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seans w wielkim mieście. W Poznaniu działa prawie 10 kin plenerowych

Sebastian Gabryel
Plenerowe seanse Kina na Dziedzińcu Sztuki w urzekającej scenerii Starego Browaru w Poznaniu od dawna przyciągają tłumy
Plenerowe seanse Kina na Dziedzińcu Sztuki w urzekającej scenerii Starego Browaru w Poznaniu od dawna przyciągają tłumy Jakub Wittchen
Wraz z początkiem lipca w całej Polsce działalność rozpoczęły wakacyjne kina plenerowe. Tylko w samym Poznaniu działa ich prawie dziesięć. Tłumy poznaniaków oglądających filmy pod gołym niebem to najlepszy dowód na to, że darmowe kina pod chmurką przeżywają dziś renesans.

Podczas finałowej sceny kultowego filmu „Dirty Dancing” duża część widowni wstała i zaczęła tańczyć w parach. Z kolei rozpoczęcie pokazu „Króla Lwa” przypominało koncert gwiazdy pop. Większość rekordowej tego wieczoru, bo aż 700-osobowej publiczności, robiła zdjęcia i filmy, by umieścić je na portalach społecznościowych. Z pewnością wiele osób wychowało się na tej słynnej bajce. I tylko jeden z widzów spał słodko w leżaku jeszcze pół godziny po seansie, do chwili, kiedy nie został obudzony przez obsługę sprzątającą po pokazie... - tak plenerowe seanse Kina na Dziedzińcu Sztuki wspomina Barbara Banat, rzeczniczka Starego Browaru.

Poznańskie Centrum Handlu, Sztuki i Biznesu przy ulicy Półwiejskiej organizuje je już od 11 lat, w każdą środę wakacji. Jak do tej pory w ramach cyklu zaprezentowano ponad 100 filmów. Tradycją jest, że każdego roku zmienia się ich motyw przewodni. Tym razem są nim zwierzęta, dlatego w sierpniu Stary Browar zaprasza na „Duże zwierzę” Jerzego Stuhra, „Efekt motyla” z Ashtonem Kutcherem czy „Moje córki krowy” z Agatą Kuleszą.

Rzeczniczka podkreśla, że choć tematyka cyklu zmienia się wraz z każdą kolejną edycją, to jednak niezmienny pozostaje dobór filmów.

- Przede wszystkim stawiamy na kino kultowe. Można więc zobaczyć u nas klasykę, jak filmy Bergmana czy Felliniego, ale i przeboje kultury masowej, których oglądanie w gronie znajomych sprawia nie lada radość, jak „Rocky” czy „Ojciec chrzestny” - mówi Banat, zauważając, że Kino na Dziedzińcu Sztuki to w Poznaniu najstarsze wydarzenie tego typu w mieście. - Z perspektywy lat możemy powiedzieć, że to rozrywka ciesząca się dużą popularnością wśród poznaniaków. Kina plenerowe nie wychodzą z mody, ponieważ lubimy dzielić czas oglądania filmów z innymi, możemy wspólnie przeżywać chwile uniesień.

Rzeczniczka przyznaje, że wspólne odśpiewywanie piosenek „Time of My Life” z „Dirty Dancing” czy recytowanie kwestii z „Pulp Fiction” wcale nie należy do rzadkości... - W kinie plenerowym, niczym dawnym kinie studyjnym, możemy obejrzeć klasyki, które na ekranie telewizora czy komputera tracą zbyt wiele ze swojego czaru, aby w ogóle chcieć je włączyć - dodaje.

- Proszę sobie wyobrazić: jest miły, wakacyjny wieczór. Słychać cykanie świerszczy, na niebie widać księżyc i targową Iglicę. Wieje pogodny wiaterek, który daje nam miłe ukojenie po całym dniu letniego skwaru. Mamy wygodny leżak, pod ręką ulubiony napój, a na ekranie za chwilę rozpocznie się seans filmowy - opisuje seanse Kina Letniego Banków Spółdzielczych SGB Łukasz Cholewicki z Zespołu Komunikacji Korporacyjnej Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Koordynator przyznaje, że pomysł rozszerzenia wakacyjnej akcji „Lato na Targach” o kino plenerowe okazał się strzałem w dziesiątkę. Udowadnia to choćby niedawny seans „Dzikich historii”, który przełożył się na równie „dziką” frekwencję. A chyba można o takiej powiedzieć, jeśli ludzie siedzieli nawet na ławach i stołach... - Staramy się proponować filmy jednocześnie atrakcyjne dla widza i na wysokim poziomie artystycznym - zapewnia koordynator. - Rok temu z entuzjazmem spotkała się prezentacja „Idy”, teraz zależało nam, aby z okazji 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca rozpocząć cykl od filmu „Poznań 56”. W końcu Targi były ważnym miejscem wydarzeń z 1956 roku...

- Kino plenerowe to nie tylko film. Zachęca oglądających do wyjścia z domu, pewnego zaangażowania w to, co dzieje się dookoła - ocenia kapitan jachtowy Tomasz Adamczyk, koordynujący seanse debiutującego Kina Wodna organizowanego przez Wielkopolski Okręgowy Związek Żeglarski w siedzibie przy ulicy Wodnej. - Nasz repertuar, pomimo nieodłącznej tematyki żeglarskiej, zawiera również bardziej ogólne przesłanie.

Dlatego ważnym elementem są rozmowy przed i po seansie. Jak przyznaje, zaprezentowane dotąd filmy spotkały się z doskonałym przyjęciem nie tylko wśród miłośników żeglarstwa. - Na ostatnim seansie pojawiały się całe rodziny: dziadkowie, rodzice i dzieci, a przechodnie i rowerzyści często zatrzymywali się z czystej ciekawości - mówi kapitan.

Po trzech lipcowych emisjach kino zaprasza na seanse filmów dokumentalnych „Na głęboką wodę” i „Raw Faith/Głęboka wiara”. Seanse odbędą się w malowniczej Przystani Rzecznej Stary Port, która ma wyjątkowy klimat, dopełniony dźwiękiem pracującego agregatu, który szumi jak na pokładzie żaglowca.

Warto podkreślić, że projekcje filmów pod gołym niebem odbywają się nie tylko w Poznaniu, ale w całej Wielkopolsce. W ramach Mobilnego Kina Škody można oglądać je w m.in. Pile, Obornikach, Rawiczu, Lesznie czy Szamotułach.

- Chcieliśmy, aby filmy prezentowane na Transatlantyku docierały także do widzów z mniejszych miast, którzy być może nie mają możliwości dotarcia na nasz festiwal - mówi Jacek Sobczyński, jeden z koordynatorów tegorocznej edycji festiwalu filmowego PGNiG Transatlantyk. - Chcieliśmy również nawiązać do tradycji kin objazdowych i dzielić się z naszymi widzami najlepszym światowym kinem za darmo.
Sobczyński podkreśla, że kino celuje w filmy zarówno o wysokim poziomie artystycznym, jak i adresowane do masowego widza. Choć nie tylko o sam film w nim chodzi. - Krytyk filmowy Tomasz Raczek mawia, że obejrzany film to tylko 50 procent seansu, drugie 50 to rozmowa o tym filmie z innymi widzami. Poza tym widzowie kin plenerowych mają poczucie, że na jeden wieczór coś zaburza dobrze im znaną przestrzeń: nagle pojawiają się krzesełka, ekran, masa ludzi... Starsi widzowie bardzo dobrze pamiętają kina objazdowe, często miło kojarzą im się z młodością. Młodsi czasem traktują kina plenerowe jako odpowiednik amerykańskich kin samochodowych - twierdzi Jacek Sobczyński.

- Nie mamy biletów, numerowanych miejsc. Można przyjść z własnym kocem i psem, wszyscy są u nas mile widziani. Już nieraz frekwencja była tak duża, że widzowie stali przy bramie ogrodu - mówi ze śmiechem Joanna Januszewska ze stowarzyszenia Kolektyw Kąpielisko, który kino pod chmurką organizuje w parku Kasprowicza na Łazarzu. - O wolnych miejscach siedzących można było zapomnieć, a mimo to ludzie wytrwale stali. To dla nas jest najlepszą motywacją do organizacji Kinoogrodu. I pretekstem do pomyślenia o większej liczbie krzeseł.

Jak podkreśla współorganizatorka, siłą cyklu jest przede wszystkim towarzyszący mu sąsiedzki, niemal rodzinny klimat, jak też różnorodność prezentowanych filmów.

- W tym roku byliśmy już w Ameryce Południowej, dotknęliśmy problemu ksenofobii, przed nami seanse filmów o podążaniu za marzeniami... W końcu o tym traktuje „Jiro śni o sushi” i „Szukając Vivian Maier” - wylicza Januszewska, zauważając, że o ile trudniej jest fatygować się do centrum, o tyle prościej jest wyjść w kapciach 300 metrów od domu na kameralny wieczorny seans. Z jej doświadczenia wynika, że ludzie tylko czekają na otwartą ofertę kulturalną na swojskim podwórku.

- Wystarczy koc lub krzesło, coś do jedzenia i gotowe! Tak jak w domu, tyle że na dworze - mówi koordynatorka.

Jest przekonana, że czasem wcale nie chodzi nam o wygodny fotel, popcorn i okulary 3D, lecz o bezcenną możliwość przyjemnie spędzonego czasu na świeżym powietrzu.
W podobnym tonie wypowiada się Monika Krzywicka - Marketing Manager Galerii Malta. Centrum handlowe oferuje kino letnie w ramach „Projektu Weekend”, w którym o seansach decydują widzowie poprzez głosowanie na Facebooku.

- Sierpień to miesiąc wielkich reżyserów. Prezentowane będą filmy Krzysztofa Kieślowskiego, Jima Jarmuscha, Marka Koterskiego i Woody’ego Allena. Jakie to będą filmy? Wszystko zależy od naszych widzów... - podkreśla Monika Krzywicka, dodając, że dla części z nich wieczorny seans jest miłym zakończeniem dnia, a dla niektórych świetnym rozpoczęciem weekendowej zabawy. Koordynatorka nie ma wątpliwości, że to, co przyciąga widzów do kin plenerowych, to przede wszystkim unikalna atmosfera.

- Sam film często nie jest najważniejszym elementem. Dla wielu widzów to po prostu miłe uzupełnienie spotkania z przyjaciółmi lub rodziną. Duże znaczenie ma też otoczenie: słońce zachodzące nad Jeziorem Maltańskim i zieleń, o jaką w mieście czasem niełatwo - dodaje.

To jednak wcale nie oznacza, że seansów pod chmurką nie można zorganizować choćby na miejskim osiedlu. Przekonuje o tym sukces kina na os. Chrobrego, które kilka tygodni temu odbywało się w ramach projektu „Bloki Animacji” towarzyszącego festiwalowi Animator.

- Przede wszystkim chcieliśmy upowszechnić filmy animowane dla dorosłych. Zazwyczaj animacje kojarzą nam się z dziećmi, jednak mogą być one ciekawą propozycją również dla starszych widzów. Na Piątkowie takie inicjatywy nie mają zbyt często miejsca. Zależało nam, by trochę odczarować blokowiska i pokazać, że kino może dobrze funkcjonować nie tylko centrum - tłumaczy Karolina Sikorska, jedna z koordynatorek cyklu. Projekcje odbywały się w różnych częściach osiedla, każdego wieczoru przyciągając coraz więcej osób.

- Na początku filmy oglądało nie więcej niż 60 osób, ale z czasem zaczęli przychodzili mieszkańcy, którzy dotąd podglądali projekcje z balkonów... - dodaje Sikorska.
Historia kin plenerowych rozpoczyna się w latach 30., od pomysłu kina samochodowego w Stanach Zjednoczonych - przypomina dr Marek Chojnacki, pracownik Zakładu Badań nad Kulturą Filmową i Audiowizualną w Instytucie Kulturoznawstwa UAM oraz ekspert zespołu badawczego Regionalnego Obserwatorium Kultury UAM. - Lobbing branży samochodowej zwrócił wtedy uwagę na wygodę siedzisk samochodowych. Fotele samochodowe, a zwłaszcza tylna kanapa polecane były jako najdoskonalsze pod słońcem miejsca do oglądania filmów przez zakochane pary. Pomysł okazał się trafny, a utrwalił się kilkadziesiąt lat później za sprawą Johna Travolty w filmie „Grease”. Jak podkreśla dr Chojnacki, trend kin samochodowych z początku trudno było przenieść na polski grunt z uwagi na powszechny brak kabrioletów. Z pomocą przyszedł PRL, który w kinie objazdowym dostrzegł potencjał propagandowy.

- W latach 60. i 70. publiczność nie mieściła się już w budynkach szkół i remiz, dlatego dla części widzów kino objazdowe z konieczności stało się kinem pod chmurką - przypomina ekspert.

Kolejny przełom nastąpił na początku XXI wieku, kiedy popularność zaczęły zdobywać projektory multimedialne. Możliwość wyświetlenia filmu na dowolnej ścianie szybko zaczęli wykorzystywać animatorzy kultury.

Dr Chojnacki przyznaje, że jego osobistym marzeniem jest wykorzystanie kina plenerowego w celu prezentowania filmów stworzonych w mieście, przez artystów i producentów mieszkających w Poznaniu.

Pozostaje liczyć, że już niedługo poznańskie kina plenerowe rozpoczną nowy, jeszcze lepszy rozdział w swojej bogatej historii. Tymczasem korzystajmy z nich póki wakacje w pełni. Bo jak zapewnia Jacek Sobczyński, warto choćby ten jeden raz w roku zaprosić rodzinę i sąsiadów do wspólnego obejrzenia filmu na dużym ekranie.

Kino plenerowe zaczęło się od samochodu
Pomysł kina samochodowego opatentował Richard Hollingshead w 1933 roku. Pierwszy seans miał miejsce 6 czerwca 1933 roku w Camden w stanie New Jersey. Była to skrócona wersja komedii „Two White Arms” w reżyserii Freda Niblo. W Polsce pierwsze kino samochodowe mieściło się na warszawskim osiedlu Żerań. W 1994 roku zorganizowali je Dariusz Krzysztof Zawiślak i Rafał Wnuk. Na seanse przyjechało tylu widzów, że oczekujące na wjazd samochody całkowicie zablokowały ulice dojazdowe...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski