Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bioniczna ręka przybija piątkę, ale to dopiero początek jej rozwoju

Danuta Pawlicka
Bartosz Rajewski skonstruował pierwszą dłoń bioniczną dla Piotrusia
Bartosz Rajewski skonstruował pierwszą dłoń bioniczną dla Piotrusia Paweł F. Matysiak
Bioniczna dłoń, którą skonstruował Bartosz Rajewski z Poznania, odtwarza - na razie! - jej podstawową, ale bardzo ważną funkcję przydatną w codziennym życiu.

Jego prototyp nie udaje naturalnej dłoni, więc nie jest powleczony tworzywem naśladującym skórę człowieka. Nie jest też zwykłą protezą, jaką refunduje fundusz zdrowia. Stanowi nową jakość na medycznym rynku, dzięki czemu jej konstruktor znalazł się w czołówce ośrodków i laboratoriów pracujących nad bioniczną ręką, w której mikrotechnologia współpracuje z mikrobiologią.

Z mózgu do protezy
Ten cytat naszego narodowego wieszcza zna każdy: „Chodzi o to, aby język giętki wykonał to, co pomyśli głowa”. Poznański inżynier, przekładając słowa Juliusza Słowackiego na język współczesny, zajął się ludzkim ciałem, które nie ma warunków, aby wykonać to, co pomyśli głowa. Jak próbuje rozwiązać to zadanie Bartosz Rajewski w sferze fizycznej?

- Głowa wysyła impuls do mięśni, które reagują napięciem. Ja wykorzystuję ten efekt, wchodząc w naturalny proces z oprogramowaniem zamieniającym informację na cyfrowy odpowiednik - tłumaczy Bartosz Rajewski, ekonomista (absolwent poznańskiej uczelni ekonomicznej) i elektronik, a jednocześnie programista, absolwent Wydziału Elektrycznego na Politechnice Poznańskiej.

Ale przede wszystkim konstruktor dłoni bionicznej, która ma wszystkie zalety, aby stać się „medycznym produktem w powszechnym użyciu”. Poznaniak firmuje swoim nazwiskiem protezę, która spełnia wymogi, o jakich dzieci i dorośli pozbawieni kończyn górnych nawet nie marzą. Jest lekka i niesprawiająca kłopotów w noszeniu, prosta w obsłudze, ale przede wszystkim podnosi komfort codziennego życia. Nawet wtedy, gdy ma się tylko jedną sprawną dłoń, w banalnych czynnościach, niemal na każdym kroku, napotyka się różnego rodzaju przeszkody. Proszę spróbować jedną ręką, bez długotrwałej rehabilitacji, pozapinać guziki przy ubraniach, przenieść skrzynkę balkonową z nowo posadzonymi kwiatami, kierować autem, wywiercić dziurę w ścianie, naprawić półkę. Pewne prace są poza zasięgiem, ale gdy kikut ręki zostanie wyposażony w bioniczne urządzenie, część tych kłopotów po prostu przestanie istnieć.

Piotruś urodził się z niewykształconą dłonią. Dzisiaj ma pięć lat i jeszcze w pełni nie zdaje sobie sprawy ze swoich ograniczeń. Bartosz Rajewski, który eksperymenty z bio-niczną ręką rozpoczął od dziecięcego prototypu, uważnie obserwował reakcję chłopca, pierwszego użytkownika jego urządzenia.

- Nie zapomnę błysku w jego oczach i radosnego zdumienia, gdy udało mu się zacisnąć protezę: „Mamo, ja mam klocek!” Piotrek daje sobie radę, ale dlaczego mu nie pomóc? - pyta konstruktor.

Dostępność i użyteczność
Inżynier Rajewski nie mówi, że jego proteza potrafi przenieść jajko na łyżce i nawleka igłę, bo to byłaby nieprawda. Jest rzeczowy i oszczędny w ocenie swojej sztucznej ręki i z pewnym zdumieniem przyjmuje komentarze laików, którzy donoszą o światowych wyścigach w stworzeniu protezy czującej i niewiele odbiegającej od ideału, jakim jest pełnosprawna ludzka kończyna.

Do pracy przystępował z pokorą człowieka, który ma w głowie zakodowaną anatomię ręki z 27 kośćmi w obrębie nadgarstka, z wiązadłami, ale także z tymi drobnymi elementami wszystkich palców, które działają, każdy osobno i wszystkie razem, dzięki kosteczkom, stawom i chrząstkom stawowym pokrytymi białą substancją przypominającą gumę. A do tego jeszcze mięśnie, naczynia krwionośne i nerwy, bez których nie byłoby przewodzenia sygnałów z mózgu i bez których nie czulibyśmy bólu, gdy przytrzaśniemy palce w drzwiach i nieopatrznie oblejemy dłoń wrzątkiem. Poznański inżynier w pierwszych bionicznych dłoniach - dziecięcej i dla osoby dorosłej z kosmicznej bogatej natury wykorzystał tylko jeden sygnał z mózgu, z którym, jak podkreśla, można zrobić wszystko. Sam rozwiązywał kolejne problemy, jakie napotykał w pracy, która dla niego była czymś nowym, a jednocześnie ekscytującym.

Zaczął od pliku japońskiej firmy Exii, która swoje projekty sztucznej ręki za darmo udostępniła w internecie. Potraktował to jako próg, od którego odbijają się skaczący w dal. Najpierw zbudował, na własne potrzeby, drukarkę 3D, aby na niej wydrukować potrzebne elementy. Potem sam zajął się elektroniką i samodzielnie pracował nad programem. We wszystkim sprawdził się, choć nie obyło się bez drobnych potknięć i wpadek, a nawet małych awarii i chwil zwątpienia.

Praca zakończona gotowym produktem do eksperymentów, czyli bioniczną dłonią dziecięcych rozmiarów trwała rok. Na taką protezę przystosowaną dla dorosłych wystarczyły mu już tylko dwa miesiące.

- Proteza podobna do naszej kosztuje dzisiaj na rynku około 40 tys. dolarów. W ciągu dwóch lat mógł ją sobie kupić tylko jeden poznaniak. My dążymy do tego, aby stała się sprzętem ortopedycznym dostępnym dla każdego polskiego pacjenta przy redukcji tej ceny nawet do 80 procent - zapewnia Bartosz Rajewski.

Jego sukcesem zainteresowanych jest 200 osób z całego kraju. Dwudziestka pacjentów została już zakwalifikowana do testów. Każdy kolejny dzień przynosi pytania od ludzi, chcących wiedzieć, kiedy to się stanie. On sam nie ukrywa, że w prace zainwestował pomysł, czas i pieniądze, więc przedsięwzięcie mające na celu uruchomienie seryjnej produkcji powinno mieć również wymiar komercyjny.

Pierwsze sukcesy
Łatwiej zrobić karierę, trzymając się hasła „Od przedszkola do Opola”, niż bazować na tytułach kongresów „Od pomysłu do przemysłu”. Ale inżynier Rajewski jest człowiekiem konsekwentnym w dążeniach, poznał swoje umiejętności i wie, czego chce. Gdański konkurs Info Share, w którym niedawno wystartował, co prawda nie przyniósł mu pieniędzy, ale dał przepustkę na start-up w Kopenhadze. Stał się też miejscem rozmów z inwestorami, którzy gotowi są wyłożyć pieniądze. Bartosz Rajewski musi mieć milion złotych na najbliższy rok, aby zakończyć testy i ruszyć z produkcją. Obliczył, że to niezbędne minimum, aby plan, się powiódł. Tyle potrzeba na dokonanie pewnych zmian konstrukcyjnych i upowszechnienie bionicznej dłoni.

- Widzimy wiele rzeczy, które jeszcze niedawno nie mieściły nam się w głowie, a my chcemy po prostu sprawić, aby tej grupie ludzi żyło się lepiej. Dla nich mamy konkretną, dostępną pomoc - mówi konstruktor.

I dodaje, że nie zamierza na tym etapie prac nad sztuczną ręką poprzestać. Uważnie śledzi, co się dzieje w największych na świecie ośrodkach, które skupiają wokół siebie dziesiątki naukowców i dysponują milionami funduszy. Wierzy, że następne prototypy numerowane 1, 2, 3, jak głośne i kasowe filmy, będą coraz doskonalsze i będą wyposażane w nowe funkcje.

- To jest twórcza praca na całe życie, a jestem dobrej myśli, ponieważ zyskuję coraz więcej zwolenników i współpracowników - mówi konstruktor.

W matematyku i programiście nikt by jednak nie podejrzewał istnienia romantycznej duszy, bo jak inaczej interpretować jego dwie nieprzemijające z czasem idolki - Kalinę Jędrusik, piosenkarkę i Agnieszkę Osiecką, poetkę? Równie zaskakuje jego usługowe zajęcie, które spopularyzowało go w całym kraju. Od 15 lat nagrywa na winylowe płyty przysyłane utwory, życzenia i wszystko cokolwiek ktoś sobie wymyśli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bioniczna ręka przybija piątkę, ale to dopiero początek jej rozwoju - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski