Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bamberski Górczyn ma swój urok

Marek Zaradniak
Maria Magdalena Pocgaj przed drzwiami do swej rodowej siedziby ze zdjęciem swoich przodków
Maria Magdalena Pocgaj przed drzwiami do swej rodowej siedziby ze zdjęciem swoich przodków Łukasz Gdak
Poznańska pisarka Maria Magdalena Pocgaj ma bamberskie korzenie. Do dziś mieszka w domu zbudowanym na Górczynie przez jej pradziadka Ignacego Rauscha.

Jechali z całym dobytkiem, dniami, nocami
skrzypiały wozy, konie gubiły podkowy.
Nie tułaczka to była, lecz szlak do ziemi obiecanej
i nie po to, by nią zawładnąć,
ale wprząc w jarzmo codziennego trudu,
a przetrzebioną przez wojnę i zarazę - zaludnić

Dwie ojczyzny - mowy dwie nosili w sercu
jak święte talizmany, nie skąpili własnej krwi.
Stanowili o tej ziemi, co przyjęła ich jak matka,
wrośli w nią na wieki.

Tak w wierszu opowiada o poznańskich Bambrach poetka Maria Magdalena Pocgaj. Bamberka
To fragment wiersza „Osadnicy”. Jego autorką jest Maria Magdalena Pocgaj, poznańska poetka, plastyczka i fotografka szyjąca także lalki. W jej żyłach płynie bamberska krew. Wraz z rodziną mieszka przy ulicy Knapowskiego w oryginalnych zabudowaniach bamber-skich zbudowanych przez jej pradziadka Ignacego Rauscha dla swojego syna również o imieniu Ignacy.
Najstarszym znanym reprezentantem rodziny Rauschów, która jak wiele innych przybyła z okolic Bambergu, był Joannes Rausch. Osiadł na Jeżycach i ożenił się z Magdaleną Majchrzak. Mieli Joannesa i Josephusa, którzy zmarli jako dzieci oraz urodzonego w 11 kwietnia 1859 Ignatiusa, czyli Ignacego, a zmarłego 30 lipca 1943. Pochowany jest w rodzinnym grobowcu na cmentarzu górczyńskim. Po lewej stronie od kaplicy przed krzyżem.

- Pradziadek, który był ziemianinem, był nietuzinkowym człowiekiem, który skupiał na sobie uwagę. Trochę ekscentrykiem. Choć był majętny, chodził w ubraniu uszytym z worków. Trochę z życia żartował, ale znał swoją wartość i w razie czego umiał się postawić. Wśród młodego pokolenia w rodzinie budził respekt. Nie był dobrym wujkiem, który przytuli. Trzymał wszystkich trochę na dystans, ale w rodzinie istnieje przekaz, że jedna z młodych dziewcząt z uszanowania dla dziadka pocałowała go w rękę. On podarował jej wtedy powózkę z parą koni. Taki był wspaniałomyślny, choć pozornie był oschły - wspomina dziś Maria Magdalena Pocgaj.

To prawdopodobnie Ignacy stanął w 1886 do przetargu dotyczącego kupna ziemi pod poznańskie zoo przy dzisiejszej ulicy Zwierzynieckiej. Jedna z ówczesnych poznańskich gazet tak to opisuje:
„Tak naprawdę Ogród Zoologiczny na Jeżycach zaczął funkcjonować w roku 1886, kiedy to dzięki staraniom sponsorów można było nabyć grunty należące wcześniej do Kolei Państwowej. Proces o grunty ciągnął się miesiącami, a do przetargu przystąpiło trzech oferentów. Obok sponsorów był to Browar Poznański i pewien chłop nazwiskiem Rausch. Ten ostatni występował przed sądem podobno boso, ale za to potrząsnął workiem talarów brzęczących. Zachodziło podejrzenie, że był podstawiony, choć dziś nikt nie dojdzie, czy tak było. Ostatecznie wygrali dobrodzieje ogrodu, płacąc za budynki i przyległy teren 110 tys. talarów”.
Nie kupił Ignacy Rausch ziemi pod zoo, ale kupił część wsi Górczyn.
- Pamiętam, że pradziadek ofiarował jako wotum, najprawdopodobniej za kupno Górczyna, dużą złotą monstrancję do kościoła Matki Boskiej Bolesnej na Łazarzu. Rodzinnym skarbem jest Biblia w obrazach z roku 1860. Prawdopodobnie z tej Biblii modlili się Rauschowie. Wiem, że tato bardzo pieczołowicie ją przechowywał. Z rycinami, pisana gotykiem dla mnie jako plastyka jest to niezwykle cenna rzecz - mówi Magda Pocgaj.

Ignacy ożenił się z Marią Palacz, która urodziła się 10 styczni 1854, a zmarła 13 grudnia 1919. Mieli sześcioro dzieci: kolejno Agnieszkę (po mężu Płotkowiak), Ignacego Juniora, Stanisławę, Stefana oraz Mariannę Pic i Katarzynę. Co ciekawe, kiedy mąż Stanisławy - Stefan Schneider zginął w bitwie pod Verdun, jako młoda osoba pojechała po ciało męża i pochowała je w Poznaniu, co było wydarzeniem niebywałym na ówczesne czasy. Wyszła po raz drugi za mąż za Antoniego Kaisera. Z tego związku był Józef, który wyemigrował do Vancouver w Kanadzie, Antonina, która wyszła za Eugeniusza Skalskiego i Stanisława, która wyszła za Stanisława Szymańskiego.

Stanisława i Stefan mieli syna Stefana. Ożenił się on z Marianną Przybył. Mieli sześciu synów: Józefa, Stefana, Mariana, Bronisław, Wojciecha i Pawła.
Bronisław ożenił się z Jadwigą Kubale i był gospodarzem w Wirach. Ignacy senior dla swego syna Ignacego juniora wybudował w 1904 roku zabudowania, w których dziś mieszka pisarka ze swoją rodziną.
- Oprócz tej posesji był jeszcze duży ogród o powierzchni 800 metrów i duża stodoła, ale na skutek zawirowań rodzinnych zostały one w 1935 roku sprzedane, a my jako pozostałość po ziemi pradziadka mamy dwa budynki i podwórko - zauważa Maria Pocgaj.

- „Czerwony budynek to dawna stodoła. Teraz istnieje w stodole warsztat samochodowy. Przez wiele lat za stodołą był maneż, w którym chodził koń w kieracie i młócono zboże. Gdy ojciec zmarł i nie miał kto robić, dom powiększono i wynajęto. Miałem wtedy trzy lata” - wspominał na łamach „Głosu Wielkopolskiego” w latach 60. mój tato - opowiada poetka.

Ignacy junior najpierw uderzał w konkury do Magdaleny Sołeckiej, ale go odrzuciła, nie wiadomo dlaczego. Dlatego ożenił się z Anną Baierlein. Mieli troje dzieci: Stanisława, Marię i Katarzynę. Niestety, kiedy dzieci podrosły owdowiał i... wtedy ponownie oświadczył się Magdalenie Sołeckiej, która... tym razem go przyjęła - wdowca z trojgiem dzieci. Razem mieli dwóch synów: Mieczysława, który zmarł jako niemowlę i Floriana Ignacego. Gdy Florian ożenił się z Klarą Zmurą, mieli dwie córki Marię Magdalenę - naszą bohaterkę i Amelię. Stanisław i Maria wyjechali do Baltimore.

- Tato przez jakiś czas korespondował z rodziną z Baltimore. Przychodziły jakieś paczki. Z siostrą byli nawet tam, ale niestety kontakty się urwały - mówi Maria Pocgaj.

- Tato zawsze się chwalił, że dziadek był wzorowym gospodarzem, ponieważ gdy w czasie zaborów Prusacy sprawdzali, jak prowadzone jest gospodarstwo, zawsze otrzymywał wysokie noty. Ale wynikało to z tego, że Bambrzy byli akuratni, gospodarni, oszczędni. Tato niestety został wcześnie sierotą. Po śmierci dziadka schedą zajmował się wuj Grzegorzewicz. Przejął zarządzanie gospodarstwem i babcia miała wypłacaną pensję na życie. Niestety, kiedy tato miał 14 lat, babcia zmarła i wtedy przeszedł pod opiekę wuja. Po wojnie tato był kierowcą MPK. Jeździł na autobusach i na trolejbusach. Szczycił się tym, że przez wszystkie lata pracy nie miał wypadku. Nawet dostawał specjalne odznaczenia za bezwypadkową jazdę. Był bardzo dobrym człowiekiem. Myślę, że te cechy odziedziczył po przodkach. Był łagodnego usposobienia. Stonowany, z nikim się nigdy nie pokłócił. Zawsze dążył do zgody. Był dobrym duchem rodziny, dlatego kiedy na przełomie lat 1999/2000 przeprowadziliśmy się do siedziby rodowej na Górczynie, to te dobre duchy nas tu przyjęły. Tato jeszcze za życia przepisał te zabudowania na mnie. Po wojnie jednak ten dom był strasznie zdewastowany. Mieszkali w nim lokatorzy. Ojciec tutaj nie mieszkał, bo nie było miejsca. Wszystkie pięć mieszkań było zajętych. Lokatorzy nie dbali o budynek, a właściciel nie miał dochodów, aby to wszystko remontować. Na szczęście w międzyczasie lokatorzy powyprowadzali się. My z mężem i dwojgiem dzieci gnieździliśmy się w blokach. Nie było możliwości zamiany. Dlatego ojciec powiedział: „Przyjdźcie tu. Dom jest stary, ale może wspólnymi siłami coś da się zrobić”. Sprzedaliśmy wszystko, co można było. Tato pomógł i zaczęły się wielkie remonty. Wielu znajomych powątpiewało w to, czy warto inwestować, skoro wszystko jest takie stare. Moim zdaniem było warto. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam te budynki od środka, zaraz miałam wizję, bo przecież to nasze gniazdo rodowe - mówi Maria Pocgaj.
Ważną sprawą dla rodziny było też to, że gdy Florian Rausch jako nieletni był pod opieką swojego wuja, po wojnie, gdy w ludziach widoczna była nienawiść do Niemców, zmienił ojcu nazwisko z Rausch na Rosiński. Nazwisko było sztuczne i nie miało też żadnych powiązań rodzinnych. Maria Magdalena urodziła się jako Rosińska. Jej siostra również, ale ich ojciec zawsze powtarzał: - Pamiętajcie, że ja jestem z Rauschów.

Zresztą kiedy Maria Magdalena i jej siostra były dziećmi, zabierał je na procesje Bożego Ciała, żeby pokazać oryginalne Bamberki w strojach.

- Może tacie brakło energii, ale nie chciał już w Urzędzie Stanu Cywilnego dokonywać zmian. „Może kiedyś” - mówił. Zmarł w roku 2009. Moja córka Maja postanowiła sprawy wziąć w swoje ręce. Dziadek Florian był jej ulubionym mentorem, przyjacielem i postanowiła, że skoro nazwisko dziadka może ulec zapomnieniu, ona zmieni swoje nazwisko na Rausch. Napisaliśmy specjalne pismo do Urzędu Stanu Cywilnego. Ja też w dowodzie osobistym zmieniłam nazwisko rodowe - mówi Maria Pocgaj.

Dziś Maja, która ukończyła Uniwersytet Artystyczny, pracuje w ICHOCIE. Jest przewodnikiem miejskim. Oprowadza wycieczki. Bierze udział w wycieczkach tramwajem linii 0. Na głowie ma wtedy czapkę dziadka z czasów, gdy prowadził trolejbus. Ta stara, nadszarpnięta czasem czapka wzbudza wśród ludzi zaciekawienie i wtedy Maja opowiada o dziadku i tłumaczy, czym są trolejbusy. Ma też uprawnienia do prowadzenia zajęć plastycznych i dlatego z dziećmi podczas wakacji przez kilka lat prowadziła tak zwane „bamberskie podwórko” czyli półkolonie. Rozstawiała sztalugi na podwórku i dzieci ze szkoły podstawowej przychodziły na lekcje rysunku. O swoim dziadku Florianie napisała książkę, którą wyróżniono w konkursie na powieść o Poznaniu, ogłoszonym przez Wydawnictwo Miejskie Posnania.

Syn Marii Magdaleny Piotr ukończył Technikum Geodezyjno-Drogowe, a siostra Amelia Zawarty jest bibliotekarką.
- Kiedy przeprowadziliśmy się tutaj i każdy miał swój pokój, to były takie momenty, że nie wiedziałam, czy ktoś jest w domu, czy nie. Ale już się stąd nigdzie nie chcę wyprowadzić, bo Górczyn i te zabudowania mają swój klimat i wrośliśmy tu. Nigdy nie wiadomo, co dzień przyniesie. W bloku natomiast jest monotonnie i wiele rzeczy można przewidzieć - pointuje Maria Magdalena Pocgaj.

Bambrzy przybylido Poznania z okolic Bambergu w Niemczech, aby zasiedlić i odbudować zniszczone przez wojnę północną podpoznańskie wsie. Zaprosiła ich Rada Miejska. W 1719 zasiedlono Luboń, w 1730 Dębiec i Bonin, w latach 1746-47 Rataje i Wildę, a w latach 1750-53 Jeżyce. W sumie do Poznania przybyło około 90 rodzin, czyli około 500 osób choć istnieją hipotezy, że mogło przybyć nawet 900 osób. Dzięki temu, że byli katolikami, szybko zasymilowali się z ludnością miejscową. Nie tylko odbudowali zniszczone wsie, ale podnieśli poziom ówczesnej gospodarki. Dziś czują się w pełni Polakami i poznaniakami.

Nadal całą swoją energią wkładają w rozwój miasta i kraju.

Najbardziej znani Bambrzy:

  • Maja Komorowska (z Leitgeberów), wybitna polska aktorka.
  • Andrzej Aumiller, inżynier, ogrodnik, polityk, absolwent Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, poseł, minister budownictwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
  • Roman Handschuh, lekarz, długoletni burmistrz Szamotuł.
  • Tomasz Kayser, ekonomista, wiceprezydent Poznania w latach 1990-2014, a aktualnie radny. Również wykładowca akademicki.
  • Juliusz Kubel (z Leitgeberów), dziennikarz, publicysta, satyryk, popularyzator gwary, związany przez wiele lat z Radiem Merkury.
  • prof. Krzysztof Skubiszewski (z Leitge-#berów), prawnik, uczony, długoletni minister spraw zagranicznych RP, dyplomata.
  • Dariusz Szmyt, długoletni burmistrz Lubonia.
  • Krzysztof Szmyt, tenor, solista Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie, wykładowca tamtejszego Uniwersytetu Muzycznego.
  • Romuald Szperliński, poznański przedsiębiorca, w latach 1993-96 prezydent Unii Wielkopolan.

Zabudowania przy ulicy Knapowskiego wybudował Ignacy Rausch senior dla swego syna Ignacego juniora

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski