Do przerwy w Liege było 0:0. Rywale dostali czerwoną kartkę i wydawało się, że przed drugą połową Lech miał sporo argumentów, żeby wygrać, a ostatecznie przegrywał i to znowu po golu w ostatniej akcji meczu.
- W momencie, gdy Lech zdobył bramkę na 1:0, nie widziałem w zespole takich chęci, że to był mecz o wszystko. A przecież był, jeśli spojrzymy na rywalizację w grupie Ligi Europy. Teraz szanse na awans są praktycznie minimalne i nie widziałem odpowiedzialności za wynik, tylko było granie dalej w piłkę. Na pewno w zespole była mobilizacja, ale nie było myśli, że to jest okrutnie ważny mecz i za wszelką cenę Lech musi być szczelny w defensywie. Za szybko padła też bramka na 1:1, a dodatkowo później Crnomarković złapał bardzo głupią drugą żółtą kartkę. Jeszcze wiedząc, jakie Lech ma problemy w defensywie. Szczególnie po wrzutkach z bocznych sektorów i one ponownie przysporzyły ekipie Dariusza Żurawia sporo problemów. Mając to na uwadze, nie można tak faulować.
Lech przegrał na wyjeździe ze Standardem 1:2. Gospodarze zapewnili sobie wygraną w doliczonym czasie gry:
Zobacz też: Dariusz Żuraw wskazuje palcem Crnomarkovica: "Tak nie zachowuje się profesjonalny piłkarz"
Co tym razem stało się w końcówce meczu, że Kolejorz znowu stracił gola?
- Oglądając to spotkanie około 80. minuty zauważyłem, że to Standard jest zespołem chcącym wygrać i bardziej dominującym niż Lech. Nie wiem, z czego to wynikało. Może te zmiany, które były przeprowadzone nie dały tyle, ile można było oczekiwać. W tych fragmentach, gdzie grano po 11, a potem po 10, to jednak Standard był delikatnie lepszym zespołem. Wcześniej chwaliliśmy Lecha za dobrą grę i było widać dużo radości, polotu i to się fajnie oglądało. Teraz sytuacje ofensywne też są, ale wspomnianej polotu i radości jest chyba trochę mniej.
Co teraz czuje zespół? Wchodzisz do szatni i trzeci raz dostajesz w ostatniej akcji meczu?
- Zależy od zawodnika i emocji, jakie wyniósł z boiska i jak to odczuwa. Nie można jednak zaprzeczyć, że jest to trudny moment. Mówiłem przed meczem, że Lech doszedł do ściany, zarówno w Lidze Europy jak i w naszej lidze. I albo tę ścianę przepchnie, awansuje dalej i powalczy o mistrzostwo Polski, albo się od tej ściany odbije. W Europie już raczej nie uda się awansować. Z kolei w lidze Lecha czeka w poniedziałek spotkanie z Lechią Gdańsk, gdzie przy kolejnej utracie punktów sytuacja zrobi się już bardzo trudna. Nie mówię tu o pucharach, bo jest jeszcze dużo kolejek, ale o ten główny cel – mistrzostwo – będzie bardzo ciężko.
Czytaj też: Filip Bednarek po meczu ze Standardem: Sami strzeliliśmy sobie w kolano
Czy mentalnie zespół Kolejorza jest na dnie?
- Nie ma co ukrywać, że w zespole mental nie jest teraz na najwyższym poziomie i zapewne brakuje nieco optymizmu. Jeszcze dodajmy, że tracisz gole w takich okolicznościach w bardzo ważnych spotkaniach. Nie jest łatwo. Żadne słowa, żadna motywacja czy pompowanie nic nie pomoże. Tylko zwycięstwo. Lech musi się odbić.
Czytaj też: Michał Skóraś po meczu ze Standardem: Ciężko mi powiedzieć, jak ten mecz się potoczył
W niedzielę zmierzycie się w Bełchatowie z wiceliderem tabeli, czyli Rakowem Częstochowa. Plan się chyba nie zmienia, bo ponownie będziecie liczyć na wasz główny atut - dobrą defensywę?
- Wszystkie nasze spotkania ligowe w PKO Ekstraklasie to pokazały. Nie możemy grać akcji za akcję czy iść na wymianę ciosów z trochę większymi bokserami. Znamy swoje miejsce w szeregu, swoje możliwości i próbujemy ugrać maksa z tego, co potrafimy i mamy. Będziemy szczelni w defensywie i będziemy próbowali stworzyć sytuacje z kontraktu. Takie będzie to niedzielne spotkanie, ale na pewno też będą momenty, gdzie będziemy chcieli zagrać trochę wyżej.
Odkąd przeszedłeś z Lecha do Warty w środku pola tworzyłeś duet z Mateuszem Kupczakiem i to była jedna z waszych najmocniejszych stron. Teraz Mateusza w tym roku na boisku już raczej nie zobaczymy. Czy to sporo zmienia w twojej grze na boisku?
- Z Mateuszem od samego początku tworzyliśmy dwójkę w środku pola i można powiedzieć, że rozumieliśmy się już na takim poziomie, że starczyło nam mrugnięcie okiem czy spojrzenie i już wiedziałem, co Mateusz zrobi. To nowa sytuacja dla nas, bo to jest bardzo istotny zawodnik w naszej talii, ale przyszedł taki czas, że wchodzą następni zawodnicy i to dla nich szansa. Jest Adrian Laskowski czy Mateusz Czyżycki. Ogólnie mieliśmy ostatnio trochę problemów z kontuzjami i mam tu na myśli Roberta Janickiego. Mimo tych braków wygraliśmy ostatnio z Wisłą i ci, co weszli od początku pokazali, że też mogą być znaczącymi postaciami w tym zespole.
Spodziewałeś się, że po 1/3 rozgrywek Warta będzie przed Lechem w ligowej tabeli?
- Nie, ale my nie rywalizujemy z Lechem. To jest zupełnie inna półka i inne światy. Nie tylko piłkarskie, ale organizacyjne. Rywalizujemy w tej lidze po to, żeby się utrzymać. W tym momencie punkty ustawiają nas wyżej od Lecha, ale większej wagi do tego nie przywiązuje.
Follow https://twitter.com/dobraszd?ref_src=twsrc%5EtfwDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?