Czytaj też:
CHULIGANIŁ I MA ZAKAZ
Zdaniem Dziedziczaka na stadionach żużlowych nie ma bandytów, bo jest to zupełnie inny poziom zawodów niż spotkania piłkarskie. Dlatego stanął w obronie trzech kibiców Unii Leszno, których policja wyprowadziła z meczu skutych w kajdanki. Oskarżono ich o odpalenie kilkunastu świetlnych rac.
- Panie premierze, niech pan odczepi się od kibiców Unii Leszno - apeluje dramatycznie do Donalda Tuska Dziedziczak. - Zamykanie stadionów i walka z pseudokibicami to element nagonki, która ma odwrócić uwagę społeczeństwa od nieudolności rządu, od problemów w służbie zdrowia, zwiększającego się bezrobocia i drożyzny.
- Znamy ustawę, ale do tej pory nikt nie zwracał nam na to uwagi. Nie rzucamy racami, zawsze odpalamy je w bezpiecznym miejscu, a potem gasimy - zapewnia Paulina Bartkowiak, przewodnicząca Stowarzyszenia Sympatyków Klubu Unia Leszno. - Nagonka zaczęła się dopiero po zamieszkach na stadionie w Bydgoszczy.
Kibice odcinają się jednak od poselskiego pomysłu i twierdzą, że taka pomoc nie jest im potrzebna. Kategorycznie stwierdzają też, że jeśli będą szukać wsparcia, nie poproszą o nie nikogo z partii politycznej, ale zwrócą się o nie do innych kibiców.
- Nie chcemy być punktem zaczepnym w przedwyborczych walkach. Nie chcemy być także wykorzystywani jako jeden z elementów takiej walki - zastrzega Paulina Bartkowiak.
Pomysł byłego rzecznika prasowego rządu Jarosława Kaczyńskiego zrodził się po tym, jak na początku maja policja zatrzymała trzech kibiców Unii Leszno, którzy na stadionie odpalili 12 świetlnych rac. Był to element oprawy meczu, który niczym nie różnił się od oprawy spotkań w trakcie całego ubiegłorocznego sezonu. Do tej pory policja nie reagowała, mimo że dochodziło do łamania ustawy o organizacji imprez masowych. Dziedziczak uważa, że na meczach żużlowych kibice powinni mieć prawo do odpalania rac, bo nigdy nie widział, aby nimi rzucali, tak jak to się dzieje podczas spotkań piłkarskich.
- Nie można wrzucać do jednego worka wszystkich kibiców - przekonuje Jan Dziedziczak. - Na stadionach żużlowych panuje kulturalna, rodzinna atmosfera. Tym czasem po wystąpieniu premiera Tuska służby zmieniły podejście do kibiców, w efekcie czego w Lesznie aresztowano trzech młodych ludzi, których zakuto w kajdanki i na 48 godzin osadzono w celach jak pospolitych bandytów.
W tej sytuacji Dziedziczak zapowiada, że w swoim biurze poselskim w Lesznie, a nieco później także w Rawiczu, uruchomi punkty pomocy dla kibiców, gdzie w razie potrzeby będą mogli uzyskać poradę prawną i wsparcie. Nie dość na tym. Poseł zapowiada, że będzie wnosił o zmianę w obecnej ustawie tak, aby kibice żużlowi mogli odpalać race podczas meczów, pod warunkiem, że ich nie będą rzucać.
O tym, czy w biurze także pseudokibice piłkarscy znajdą pomoc działaczy PiS, poseł nie wspomina.
- Być kibicem to wspaniała rzecz. Jednak nie powinno się przekraczać granic prawa - odpowiada poseł Rafał Grupiński, przewodniczący PO w Wielkopolsce. - Może w Lesznie doszło do pewnej nadgorliwości ze strony policji, jednak to jest sprawa ministrów i komendantów policji.
Jan Dziedziczak, jako przewodniczący parlamentarnego zespołu promocji żużla, chce teraz przekonywać innych posłów i senatorów, aby podpisywali się pod jego wnioskiem o nowelizację ustawy o organizacji imprez masowych.
Tymczasem kibice leszczyńskiego żużla nie są zachwyceni taką "opieką". - Nie chcemy być częścią wyborczej rozgrywki - mówią stanowczo. - Po poradę nie pójdziemy do żadnego polityka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?