Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lena Romul: W "Mam talent" prezentuję swoją wizję

Marcin Kostaszuk
Jeśli wygra Lena Romul nagrodę zamierza zainwestować w muzykę.
Jeśli wygra Lena Romul nagrodę zamierza zainwestować w muzykę.
Lena Romul za sprawą konkursu "Głosu" zaczęła śpiewać po polsku. Przed sobotnim finałem "Mam talent!" rozmawiamy z wokalistką i saksofonistką z Poznania, która ma szansę na zwycięstwo.

Czytaj także:
Olaf Bressa o "Mam talent". Finał to szczyt marzeń
Marta Podulka: "Mam talent" to jedyna droga do show biznesu [ZDJĘCIA]
Mam talent!: Poznaj finalistów z Wielkopolski! [FILMY]
Poznań: Eliminacje do programu "Mam talent"
Konkurs: Kobiece przeboje na antenę

Gdy dwa lata temu wygrywałaś nasz konkurs "Przebojem na antenę", głównym elementem Twojego wizerunku były dready. Co się z nimi stało?
Lena Romul: - Identyfikuję każdą zmianę fryzury ze zmianą w życiu. To był zeszły rok, drugi dzień świąt - poszłam do kolegi fotografa i poprosiłam "Zrób to". Dziś patrzę na ten moment, jak na początek stawania się kobietą i stawiania na to, o czym marzę. Postanowiłam, że w 2011 roku zrobię wszystko, by móc grać muzykę, którą słyszę w głowie - stąd decyzja, że idę do programu. Przedtem nie zwracałam uwagi na wygląd. Byłam tak zakopana w nutkach, że zapominałam o tej stronie swojego życia.

Nie ty pierwsza. Ale skąd ta refleksja?
Lena Romul: - Agnieszkę Chylińską pytano jakiś czas temu, dlaczego tak się zmieniła nagrywając płytę "Modern Rocking". Powiedziała, że jak człowiek leczy się z kompleksów, to wszystko wokół niego zmienia się samo zupełnie naturalnie. Spodobało mi się to co powiedziała. Moje zmiany wizualne też są leczeniem się z kompleksów.

Gdy spotkaliśmy się pierwszy raz, studia godziłaś z graniem w czterech zespołach. Twój kalendarz był zaplanowany co do minuty.
Lena Romul: - Jest podobnie, ale teraz to ja go zapełniam. Nauczyłam się planować swój czas, ale też odpoczywać. Byłam maszynką: wsiądę w pociąg, potem złapię kolejnego busa, bo jadę na fali. Żyłam w torbie przez dwa lata, nie miałam miejsca, które mogłabym nazwać domem. Kursowałam między Poznaniem, w którym się urodziłam, Wrocławiem, gdzie studiowałam saksofon, a potem jeszcze Warszawą, w której robiłam drugi kierunek - wokal. W tym samym czasie zagrałam 100 koncertów z Wojtkiem Pilichowskim. Dziś zaczynam rozumieć, że nie jestem twardzielką, silną babą, która wszystko wytrzyma - tylko kruchą dziewczynką, która ma metr 64. Trzeba było powiedzieć sobie, że mam prawo do pomyłek, że trzeba odpuścić i zacząć szanować swój czas.

Nadal jesteś studentką?
Lena Romul: - W tej chwili nie. Mogłam zagrać koncerty za granicą lub zdawać sesję egzaminacyjną.

I pojechałaś na koncerty. Warto było poświecić dyplom?
Lena Romul: - Nic jeszcze nie poświęciłam - został mi tylko ostatni, szósty semestr i bardzo możliwe, że niebawem wrócę na uczelnię i dokończę licencjat. Ale potrzebowałam takiego buntu, żeby powiedzieć "nie". Nie krytykuję decyzji uczelni - jeśli chcę dostać jej papier, muszę się dostosować. Ale nie żałuję, rok wolności od edukacji był niesamowitym doświadczeniem, bo przez to szukałam nowych rozwiązań i innej muzyki. Do tej pory nie rozumiałam, po co się uczę.
Teraz wiesz?
Lena Romul: - Tak. Trzeba przyjąć to, co nauczyciele próbują mi przekazać i znaleźć w tym coś swojego.

Ciągle palisz.
Lena Romul: - I to jest straszne. Ktoś mi kilka dni temu uświadomił, dlaczego nie potrafię tego rzucić: zaczęłam identyfikować palenie z chwilą dla siebie. Narzuciłam sobie tak szybkie tempo życia, że to jedyna chwila, gdy do nikogo się nie odzywam. Powolutku się zaciągam i kupuję te 5 minut spokoju.

Dla nieznanego szerzej muzyka nie ma innego wyboru - albo talent show, albo cisza?
Lena Romul: - Nie wiem, ciężko mi odpowiedzieć. Niewątpliwie to pomaga - wielu znanych dziś ludzi wyszło z podobnych programów. Na razie ekscytuje mnie samo uczestnictwo: to fantastyczna przygoda i praca z profesjonalistami, od których można wiele podpatrzeć. Uczę się krótkich występów, jak pokazać siebie na przykład na festiwalach. Tam też masz trzy minuty na ukazanie swoich atutów.

Cena to czasem śpiewanie głupot - czy tak jak bohater "Autobiografii" musiałaś grać "takie rzeczy, że jeszcze ci wstyd"?
Lena Romul: - Właśnie żeby tego uniknąć nie poszłam do "X-Factora", "The Voice Of Poland" ani do "Must Be The Music". W "Mam talent!" mogłam pokazać się z własną wizją - za to cenię ten program. Dlatego nie mogę powiedzieć, ze telewizja zrobiła mi coś złego, że coś mi narzucono.

Dwa lata temu, wygrywając konkurs "Głosu" i Radia Merkury wyznałaś, że z myślą o nim odważyłaś się śpiewać i to po polsku - bo takie były warunki uczestnictwa.
Lena Romul: - Tak zaczęło się spełnianie marzeń o śpiewaniu. Teraz odważyłam się zrobić to samo na dużą skalę, ale dwa lata temu chciałam siedzieć w undergroundzie, nie myślałam o śpiewaniu dla wszystkich. Teraz zrozumiałam, co to jest pop: że to nie synonim kiczu czy stylu, tylko tego, co podoba się ludziom, trafia do nich i na nich działa.

Jaką masz strategię na finał "Mam talent!"?
Lena Romul: - Zaśpiewam utwór po polsku - warto zaśpiewać do ludzi, którzy mówią tym samym językiem co ja. Wybór był trudny, bo ciężko mi było znaleźć fajną polską piosenkę z ostatnich lat, która na dłużej została w pamięci ludzi. I to jest przerażające - jak mało jest Polski w Polsce. Robienie muzyki na zagraniczną modlę sprawia, że odsuwamy się od odbiorcy, który jest tutaj - i wcale nie wyjeżdża - w imię jakiejś iluzorycznej wiary w karierę międzynarodową. Ale tę ostatnią robią instrumentaliści, jak Tomasz Stańko - dawno żadnej wokalistce to się nie udało.
Zmienisz czyjąś piosenkę nie do poznania?
Lena Romul: - Aby odnaleźć siebie w cudzym utworze nie trzeba go na nowo aranżować. Zawsze myślałam, że to kwestia zmieniania nutek - tak mnie uczono. A teraz myślę, że chodzi o wyczucie i serce do piosenki. Sprawdzian, jak bardzo wierzę w to, co śpiewam.

Trzeba zaskoczyć widownię?
Lena Romul: - Nie. Trzeba być prawdziwym. Tylko o to chodzi.

300 tysięcy złotych - to nagroda dla zwycięzcy. Na co byś ją wydała?
Lena Romul: - Zainwestowałabym w muzykę. W sprzęt pozwalający mi koncertować i robić taką muzykę, jaką słyszę głowie.

Saksofon?
Lena Romul: - Tak, mam marzenie o czarnym modelu Keilwertha. Ale nie zastanawiam się teraz nad nagrodą. Nagrodzonym można być za coś, ja na razie mam pracę przed sobą.

Już dawniej narzekałaś na sportowe podejście do muzyki.
Lena Romul: - Właśnie dlatego nie chcę myśleć o tej nagrodzie i dobrze mi z tym. Teraz zajmuję się tylko piosenką finałową, myślę, jak ją zaśpiewać, wchodzę w tekst... Do momentu, gdy ją wykonam, nie myślę o czymkolwiek innym, inaczej się pogubię.

A potem skupisz się na...
Lena Romul: - Swojej płycie. Złożą się na nią dwa projekty: "Instynktownie" i "Industrialne", które są odzwierciedleniem mojej dwojakiej natury. Z jednej strony dziewczyny delikatnej, którą kręcą akustyczne, ciche brzmienia, a z drugiej strony osoby, która żyła bardzo szybko w kilku miastach. Tu inspirowały mnie ciężkie brzmienia elektroniczne i trochę mocniejsze teksty - po polsku, o miłości na poważnie. Nie takiej, jaką sobie wymarzyłam, ale takiej, jaką widzę naprawdę. Dwóch klawiszowców, dwóch bębniarzy, gitarzysta, basista i ja. Krzyczy we mnie dziewczyna, która chce wiedzieć kim jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski