Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lena Romul o poznańsko-warszawskiej płycie "Industrialnie/Instynktownie" [WYWIAD]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Lena Romul - poznanianka, saksofonistka i wokalistka
Lena Romul - poznanianka, saksofonistka i wokalistka Tomasz Kajdasz
Finalistka "Mam talent!" debiutuje podwójnym albumem "Industrialnie/Instynktownie". Lena Romul, wokalistka i saksofonistka rozmawia z Marcinem Kostaszukiem przed niedzielnym koncertem w klubie Dragon w Poznaniu.

Dlaczego zamiast jednej nagrałaś dwie płyty - w dodatku tak różne?
Lena Romul: - Nie wiedziałam, co mnie bardziej kręci. Grając na saksofonie i śpiewając delikatnie czuję, że jest to fajne, płynące, spokojne, ale z drugiej strony nie odpowiadałoby mi granie tylko czegoś takiego. W pewnym momencie zainteresowałam się na serio tym, jak się śpiewa. Okazało się, że w popie i muzyce wokalnej wygląda to jednak zupełnie inaczej niż w jazzie. Zaczęłam się w to wkręcać i okazało się, ze nie da się tego połączyć w jednym krążku. A tak udało się je delikatnie rozdzielić i zaznaczyć, że nie chcę trafić do jednej szufladki.

Granie popu dla klasycznie wykształconego muzyka uważane jest za kompromis z własnymi umiejętnościami. Jak na to patrzysz?
Lena Romul: - Nie widzę tu kompromisów. W każdej z tych piosenek musiałam sama się przeskoczyć, by być zadowolona z efektu. Edukowałam się w muzyce instrumentalnej opartej na jazzie i nagle wzięłam się muzykę, na której kompletnie się nie znałam. Znalazłam się w Warszawie - mieście, które jest głośne i szybkie, a na słowo "jazz" słyszysz od razu "do widzenia".

Czyli akustyczna płyta "Instynktownie" mogłaby być zatytułowana "Poznań", a elektroniczna "Industrialnie" to Warszawa?
Lena Romul: - Zdecydowanie - właśnie w tych miastach one powstały. "Instynktownie" wymyśliłam i nagrałam w poznańskim Dragonie, zaś płytę elektroniczną w naszej sali prób w Warszawie. Na pierwszej jest minimum dźwięków, na drugiej ich przesyt, krzyk i wrzask, miliardy myśli na minutę. To oddaje, jak bardzo te miasta się od siebie różnią. Chciałam zarejestrować te etapy mojego życia. Gdy przyjeżdżam do Poznania czuję się spokojna, chodzę wolniej, słucham innej muzyki. Tam jestem nakręcona jak mały motylek.

Ale ze śpiewu na "Instynktownie" nie zrezygnowałaś.
Lena Romul: - Śpiewam na niej delikatnie i improwizuję, bo kręci mnie robienie z głosem tego, co z saksofonem. Najlepszy przykład to utwór "I Believe In You", który jest na obu płytach. W wersji industrialnej jako "Wierzę" to popowa konstrukcja o "radiowej" długości 3:30. Wersja instynktowna ma ponad 210 minut, długie solo gitary, i słowa wymyślone w trakcie nagrania. Nie ryzykując, nigdy się nie dowiesz, do czego byś doszedł.

Dlaczego na "Industrialnie" dominują utwory po polsku?
Lena Romul: - Na naszym rynku ciekawsze jest zrobienie płyty, która łączy elektronikę i ciężkie gitary, co czegoś takiego tu nie ma. Taka sama płyta, ale po angielsku, byłaby słabym produktem na zagranicę.

Z czego to wynika?
Lena Romul: - Mam 22 lata, ale już widzę, że tutaj nikt nie rozwija takiego podejścia do muzyki. Edukacja w polskich akademiach muzycznych kończy się na 1960 roku, później jakby nic się nie działo. Na uczelni nie dowiem się co działo się dalej. Ryzykiem byłoby uznawać, że osiągnę coś w takiej muzyce, zajmując się nią od roku.

Może zatem masz hipotezę, dlaczego polska piosenka nie znalazła miejsca na świecie?
Lena Romul: - Dużo wokalistek i wokalistów zajmuje się śpiewaniem tylko dlatego, że chcą być gwiazdami, a nie dlatego, że mają coś do powiedzenia. Obojętnie jak dobrze coś zaśpiewasz, z takim nastawieniem nie poruszy to ludzi.

Przepraszam, ale 18-letnie modelki postawione na scenie królują też za granicą.
Lena Romul: - Ale tylko na chwilę, a potem wracamy do kilku, kilkunastu osób, które potrafią na nas działać, bo widocznie coś przeżywają i mają coś do powiedzenia. A my próbujemy coś od nich ściągnąć, skopiować, dodać pieniądze na klip i marketing. Ale i tak to nie będzie świadome, jak jest o niczym.

I dlatego nabrałaś szacunku do Rihanny?
Lena Romul: - W jej postaci szanuję, że jest znikąd - nie jest Amerykanką, pochodzi z małej wyspy. Szanuję ją, bo musi być cholernie twarda: co roku puszcza dobrze zrobioną płytę - co prawda z pomocą znakomitych ludzi - ale sama potrafi każdą z piosenek zaśpiewać po swojemu. Nie jest to wokal na miarę Whitney Houston, ale budzi emocje. Rihanna jest ciekawa także jako postać kręcąca się wokół człowieka, który zlał ją po twarzy, a ona cały czas nie potrafi się od niego uwolnić. Niby ma wizerunek wyzwolonej kobiety, a naprawdę jest zniewolona przez uczucie, którego nie potrafi pokonać. Z tego powodu także wywołuje emocje. Oprócz tego raz na pół roku za darmo wrzuca na YouTube cały koncert za darmo i to na bardzo dobrym poziomie. Skąd ona bierze tyle energii i determinacji? Według mnie czeka ją status Madonny.

W kontekście uczuć ona śpiewa tak naprawdę o cierpieniu. A ty?
Lena Romul: - Większość tekstów skierowana jest do jednej osoby i dotyczy poszczególnych etapów relacji między nami, która dała mi odwagę zrobienia tej płyty.

Kim jest ta osoba?
Lena Romul: - Współproducentem, a wcześniej osobą, która ze mną siedziała i wysłuchiwała tych wszystkich pomysłów, a potem powiedziała "Już wiesz, czego chcesz, teraz siadaj i pisz".

Anioł stróż?
Lena Romul: - Chyba raczej brat. Będąc z kimś blisko, ciągnie nas do tych samych zajawek artystycznych.

Czyli gdybyś związała się z panem Radkiem z zespołu Weekend, to poszłabyś w stronę disco-polo?
Lena Romul: - Nie związałabym się z nim (śmiech) Chociaż… Faktycznie, dobrze zadałeś to pytanie - pewnie będąc z kimś takim weszłabym z nim w taką muzykę.

Niezwykłe rzeczy mówisz w czasach, gdy kobiety zyskują szacunek deklarując, że są samowystarczalne. Też taka byłaś jeszcze niedawno.
Lena Romul: - Tak, miałam fazę wyzwolonej buntowniczki. Szokujące jest dziś to, że w naszej relacji nie muszę iść na kompromis, bo nie zagrażamy swojej wolności.

Tak rozumiesz związek przez duże "Z"?
Lena Romul: - Tak i to ma wielki wpływ na moje życie.

Według mnie napisałaś płytę o tym, jak stać się szczęśliwym, nie będąc samotnym.
Lena Romul: - Zgodziłabym się z tym, ale "samotny" to złe słowo. Sama myślę, że napisałam piosenki o tym, że książęta nie spadają z nieba. Księcia trzeba obudzić, bo bez tego się nim nie stanie.

Myślałaś o tym, kto to puści w radiu?
Lena Romul: - Myślę, że moje piosenki raczej zaistnieją w Internecie. Dla słuchacza RMF czy Zetki są odrobinę za ciężkie.

A jeśli znajdziesz swoje płyty na chomiku, gotowe do pirackiego pobrania bez opłat…
Lena Romul: - …to bardzo się ucieszę. Wiem, że nie zarobię na płytach. Sama je wydałam, a jak inaczej się zareklamować, jeśli nie dając słuchaczowi posłuchać za darmo swoich piosenek? Płyty są po to, by przekonać organizatorów koncertów, że dokonałam pewnego podsumowania. Że ugruntowałam swoje istnienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski