Nie wiadomo dokładnie, ilu lekarzy przyjmujących pacjentów w pogotowiu złożyło wypowiedzenie z pracy. Informator, który skontaktował się z nami, twierdzi, że było ich 26. - Było ich najwyżej kilkunastu - dementuje Robert Judek, rzecznik poznańskiego pogotowia.
Nie są również do końca znane konsekwencje takiego ruchu. - Od grudnia pogotowie będzie miało problem z zabezpieczeniem dyżurów nocnej i świątecznej opieki, udało im się zatrudnić dopiero czterech albo pięciu lekarzy na miejsce zwolnionych dwudziestu kilku, ciekawe, co oni zrobią w okresie świateczno-noworocznym? - straszy jeden z lekarzy, który zrezygnował z pracy. - Dyrektor przyjął wypowiedzenia i już zatrudnił nowych lekarzy na miejsce tych, którzy zrezygnowali - uspokaja Robert Judek. - Nie widzimy żadnego zagrożenia w zabezpieczeniu pacjentów.
Tymczasem, na stronie internetowej pogotowia widnieje ogłoszenie o naborze lekarzy na udzielanie świadczeń zdrowotnych w zakresie POZ na nocną i świąteczną opiekę od 1 grudnia.
Rzecznik pogotowia: Lekarze zaszantażowali dyrektora, a ten nie ugiął się
Rejonowa Stacja Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu to nie tylko karetki systemowe, które jeżdżą do pacjentów w stanie zagrożenia życia. To także nocna i świąteczna pomoc doraźna świadczona w dwóch punktach: w Poznaniu przy ulicy Rycerskiej oraz w Luboniu przy ul. Pułaskiego. I to właśnie lekarze podstawowej opieki zdrowotnej popadli w konflikt z dyrekcją pogotowia.
- Lekarze zażądali bardzo wysokich podwyżek, na które nas zwyczajnie nie stać, mimo że wcześniej, w tym roku, dostali podwyżkę w wysokości 10 złotych za godzinę - tłumaczy Robert Judek. - Zaszantażowali dyrektora, że złożą wypowiedzenia, jeśli ten nie spełni ich kolejnych żądań. Dyrektor się nie ugiął i dlatego tak to się skończyło. Nie rozumiemy tego, bo nie płacimy lekarzom głodowych pensji, ale zupełnie przyzwoite stawki.
O ciągłym konflikcie między ratownikami medycznymi i lekarzami w poznańskiej stacji pogotowia głośno jest od dawna. We wrześniu dyrektorem pogotowia został ratownik. Konflikt z lekarzami był nieunikniony.
- Wcześniej mogliśmy tak układać grafik, żeby godziny pracy nie kolidowały z naszymi innymi zajęciami - twierdzi lekarz. - Teraz dyżury mamy narzucone z góry.
Dyrekcja nie potwierdza zarzutów lekarzy. Uważa, że przemawia przez nich żal za niespełnienie żądania podwyżki.
- To odwieczny spór o to, kto jest ważniejszy: lekarz czy ratownik - twierdzi osoba od dawna pracująca w pogotowiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?