Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarka winna śmierci dziecka?

Alicja Lehmann
Według prokuratury lekarka nie popełniła błędu
Według prokuratury lekarka nie popełniła błędu
Czy dziecko, które urodziło się martwe, jest chronione przez prawo? A jeśli tak, to czy za jego śmierć można pociągnąć do odpowiedzialności lekarza? Na te i wiele innych pytań od trzech lat próbuje znaleźć odpowiedź mama Michaliny. Dziewczynka zmarła w maju 2009 roku. Udusiła się w łonie matki. Prokuratura dopiero w styczniu tego roku stwierdziła, że lekarka prowadząca ciążę, nie popełniła błędu. Z kolei sąd lekarski, prowadzący postępowanie dyscyplinarne, czekając na finał sprawy w prokuraturze, jeszcze nie wydał decyzji. Mama Michaliny mówi, że nigdy nie pogodzi się ze śmiercią córeczki, ale że już zaakceptowała jej nieobecność. Teraz domaga się sprawiedliwości.

Kobieta, która pragnie zachować anonimowość mieszka w Poznaniu. 14 lat temu urodziła pierwsze dziecko. Tamta ciąża, jak mówi, przebiegała bez większych problemów i zakończyła się cesarskim cięciem, bo dziecko było owinięte pępowiną. Jedenaście lat później kobieta ponownie zaszła w ciążę, jednak w dziewiątym tygodniu poroniła.

- Dopiero w lipcu 2008 roku udało nam się po raz kolejny. Termin porodu wyznaczony był na koniec kwietnia 2009 roku - opowiada kobieta. - Starsza córka miała wtedy 11 lat.

Trzecią ciążę kobiety prowadziła poznańska ginekolog. Regularne wizyty odbywały się w jej prywatnym gabinecie. Od około 15 tygodnia kobieta przyjmowała leki na podtrzymanie ciąży. - Było to związane w krwawieniem. Ciąża była określona jako zagrożona - mówi pacjentka. - Wielokrotnie podczas tych wizyt rozmawiałam z panią doktor o moich obawach. Bałam się czy z dzieckiem wszystko jest w porządku. Miałam robione badania i lekarka zapewniała mnie, że nie ma żadnych podstaw do obaw.
Termin porodu wyznaczony był na 28 kwietnia. Około 25 tygodnia ciąży, w innym gabinecie, kobieta wykonała usg 4d. I według tego badania termin był szybszy o osiem dni.

- Zgłosiłam to na kolejnej wizycie, ale otrzymałam informację, że takie rozbieżności są normalne - mówi kobieta.
W 35 tygodniu ciąży lekarka wykonała ostatnie usg. Wszystkie parametry dziecka były w normie. W dniu wyznaczonego porodu kobieta odbyła ostatnią wizytę u swojej ginekolog i dostała skierowanie do szpitala na 5 maja. Trzy dni wcześniej trafiła na oddział. Nie czuła ruchów dziecka. - Pamiętam, to był sobotni poranek. Leżałyśmy ze starszą córką na łóżku. Michalina ruszała się, jak zawsze, a Ola śpiewała jej piosenkę. Później pojechaliśmy na zakupy.

Około południa kobieta pojechała do szpitala, bo zaniepokoił ją brak ruchów dziecka. Lekarze potwierdzili, że dziecko nie żyje. Sekcja zwłok wykazała, że Michalina udusiła się.

- Gdybym odpowiednio szybko trafiła do szpitala, to dziś moja córeczka kończyłaby trzy lata - mówi kobieta. - Udusiła się, bo nie miała wód płodowych. Badanie pod koniec ciąży powinno takie rzeczy ujawnić - dodaje.

Kobieta zawiadomiła prokuraturę oraz rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Ta druga instytucja przesłuchała ją po trzech miesiącach i początkowo nie chciała wszcząć postępowanie wobec lekarki. Dopiero po wysłaniu skargi do Warszawy rzecznik podjął decyzję o wszczęciu postępowania. Na jego potrzeby trzech biegłych wydało opinię. Dwaj jednoznacznie stwierdzili, że lekarka zaniechała badań podczas ostatniej wizyty i że powinna szybciej skierować swoją pacjentkę do szpitala. Ponadto jeden z nich zaznaczył, iż nadzór nad dzieckiem był nieprawidłowy, bo lekarka zlekceważyła sygnały pacjentki o upływie wód płodowych. Ale w związku z tym, że sprawę jednocześnie badała prokuratura, sąd lekarski podjął decyzję o jej zawieszeniu.

Tymczasem prokuratura Poznań Stare Miasto najpierw przez prawie rok podejmowała decyzję, czy w ogóle może zająć się sprawą, a po trzech latach postanowiła, że nie będzie wszczynać postępowania karnego przeciwko lekarce.

Przemysław Tomankiewicz, prokurator badający sprawę, tłumaczy że przypadek poznanianki był niezwykle skomplikowany. - Kontrowersyjną i najtrudniejszą kwestią z punktu widzenia prawnego było to, czy dziecko mogło być traktowane jako żywe. Tak też ostatecznie przyjęliśmy - tłumaczy prokurator. - Zleciliśmy kolejne opinie biegłych. Według nich lekarka postąpiła według standardów.

Postanowienie prokuratora nie jest prawomocne.

Lekarka, która prowadziła ciążę, nie przyznaje się do winy. Reprezentujący ją przed sądem lekarskim mecenas Zenon Marciniak podkreśla, że jego klienta zachowała wszelkie standardy sztuki medycznej. - Zrobiła wszystko, co było w jej mocy i prokuratura przyznała nam rację. Teraz pozostaje nam czekać na decyzję sądu - mówi adwokat.

Poszkodowana kobieta nie daje za wygraną. Już zapowiedziała, że złoży do sądu zażalenie na decyzję prokuratury. Ponadto w sądzie cywilnym toczy się postępowanie, które wytoczyła prokuraturze za przewlekłość postępowania.

- Nic nie wróci mi życia córeczki, ale nie rozumiem dlaczego wszyscy traktują ją tak, jakby jej nie było. To boli - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski