Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań: Nad Kolejorzem nadal wisi wyjazdowe fatum, ale wreszcie zerwał z nudą

Maciej Lehmann
Maciej Lehmann
Lech Poznań zrobił w Warszawie dużo by wygrać. Znów się jednak nie udało
Lech Poznań zrobił w Warszawie dużo by wygrać. Znów się jednak nie udało Szymon Starnawski
- Rozgoryczeniem jest wynik, ale mamy podłoże, na którym możemy budować coś dobrego. Pokazaliśmy, że możemy z takim przeciwnikiem jak Legia zagrać naprawdę dobry mecz. Ale znowu był niefart. Przegrywamy w takich okolicznościach i nadal ciąży na nas wyjazdowe fatum - mówił po przegranym 1:2 meczu z Legią pomocnik Lecha Radosław Majewski. Kolejorz przez długie fragmenty spotkania przy Łazienkowskiej był rzeczywiście lepszym zespołem. Pytanie tylko dlaczego w poprzednich wyjazdowych meczach nie potrafił zbliżyć się do poziomu zaprezentowanego w Warszawie?

Lech przegrał w Warszawie, ale zagrał dobry mecz. Wreszcie nie był pasywny, postawił na ofensywę, dużo ryzykował narażając się na kontry, ale stworzył widowisko, które było emocjonujące do ostatniej minuty. Gdyby tak grał wcześniej, miałby teraz kilka punktów więcej i nawet wyjątkowo niesprawiedliwa decyzja sędziego Szymona Marciniaka, nie postawiłaby w tak trudnej sytuacji, w jakiej jest teraz.

Mistrzostwo się oddala, dystans do Jagiellonii i Legii się powiększa. Nie ma podziału punktów po rundzie zasadniczej, więc straty trudno będzie odrobić, choć oczywiście niczego przesądzać jeszcze nie można. Piłkarze są rozżaleni, Bjelica nazwał decyzję arbitra wielkim wstydem, ale też ponosi sporą winę za to, że Kolejorz musi teraz wrzucić piąty bieg, by dogonić rywali, zamiast bronić komfortowej przewagi. Niestety jego filozofia prowadzenia drużyny okazała się zbyt zachowawcza. Trener podkreślał, że dla niego liczy się przede wszystkim organizacja i porządek w grze. Lech miał przede wszystkim kontrolować mecze, miał mieć w nich wszystko poukładane.

- W takich meczach nie tworzy się 15 sytuacji. Ale jeśli chcecie mieć widowiska, w których dużo się dzieje, pada wiele bramek, to musicie zmienić trenera, który gra harakiri. Ja taki nie jestem - powiedział przed rozpoczęciem wiosennych rozgrywek w „PS” Nenad Bjelica.

Jak ta kontrola skończyła się w Gdyni czy w Kielcach, wszyscy widzieliśmy. W Warszawie po szybkiej stracie gola został zmuszony zagrać va banque. Kibice nie wybaczyliby mu, gdyby kolejny raz oddał mecz bez walki. Nie ulega wątpliwości, że w tym spotkaniu, był to zupełnie inny Lech niż przez ostatnie pół roku. Piłkarze ofensywni wreszcie pokazali swój potencjał, było widać zaangażowanie i nawet po zdobyciu wyrównującej bramki, nasz zespół nie kalkulował, grał o pełną pulę. Wcześniej to były tylko deklaracje, w Warszawie zobaczyliśmy, rzeczywiście futbol „na tak”, dążącą do zwycięstwa, która wyrwała się z ograniczających ją schematów.

Pytanie tylko czy to była świadoma decyzja Bjelicy, czy piłkarze postanowili dodać coś więcej od siebie i zdecydowali się pójść na wymianę ciosów, której konsekwencją, przy lepszej skuteczności Legii mogłaby być klęska?

W każdym razie Lech swojego występu w Warszawie nie musi się wstydzić. Jeśli zagra z taką pasją w kolejnych meczach, ten sezon wcale nie musi skończyć się rozczarowaniem.

Wokół Bułgarskiej - odcinek 3

Legia Warszawa - Lech Poznań 2:1

Legia Warszawa - Lech Poznań 2:1. Skandaloza i cirkus przy Ł...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski