Ogłoszenie czarnej listy przez wiceprezesa Piotra Rutkowskiego, z 10 nazwiskami niechcianych piłkarzy, część fanów przyjęła z ulgą,. Okazało się, czystka w szatni niebiesko-białych zbliża się wielkimi krokami, bo Kolejorz hołduje standardom wielkich klubów i działa perspektywicznie i wreszcie wskazano winnych porażek, czyli graczy najbardziej psujących wizerunek drużyny z Bułgarskiej.
Problem polega jednak na tym, że takie działania z pozoru tylko służą interesom klubu i zespołu.
Po pierwsze, Kolejorz wyszedł mocno przed szereg (nie przypominam sobie, by podobne listy ogłoszono w innych polskich klubach) i stworzył niezręczną sytuacją trenerowi Dariuszowi Żurawiowi i samym zawodnikom. Szkoleniowiec zapewniał, że bierze wszystkich graczy pod uwagę przed meczem z Jagą, ale przecież nawet trampkarz wie, że nie warto się angażować w grę drużyny, która go nie chce.
Po drugie, patrzenie na zachowanie menedżerów Chelsea i Barcelony mija się z celem, bo na razie nie możemy prześcignąć Piasta Gliwice i Zagłębia Lubin, więc dla nas to jest właściwy punkt odniesienia, a nie udawanie, że w stylu działania przypominamy tuzów europejskiej piłki.
Zobacz też: Lech Poznań: Maciej Makuszewski przestał być ulubieńcem kibiców. Opuści Kolejorza?
Po trzecie, eksperymenty z kadrą i granie "składakiem" może doprowadzić do kolejnych frustrujących wyników Lecha w lidze, a przecież na przebudowę drużyny, wyrzucenie i zatrudnienie piłkarzy jest wystarczająco dużo czasu po sezonie (no chyba, że działacze będą negocjować z piłkarzami tak, jak z Adamem Nawałką, czyli przez trzy tygodnie, by po trzech następnych zacząć się zastanawiać, czy on się do czegoś nadaje).
Oczywiście można pozostałych siedem meczów spisać na straty i nie martwić się o frekwencję, straty finansowe oraz o atmosferę wokół klubu, która i tak przecież nie jest najlepsza. Tylko, co to ma wspólnego z interesem klubu.
Negatywnym przykładem polityki transferowej jest też sprawa Marcina Wasielewskiego (jeden z odstrzelonych). Obrońca Lecha hasa sobie po boiskach III ligi w barwach rezerw Kolejorza (widziałem go w akcji podczas spotkania z Polonią Środa i jak na piłkarza o ekstraklasowych aspiracjach to niczym mi nie zaimponował), mimo że od dwóch tygodni wiadomo, że od nowego sezonu będzie piłkarzem Termaliki Nieciecza.
Zobacz też: Lech Poznań: Trener Dariusz Żuraw prostuje swoje słowa. Chce jeszcze walczyć
Nie dość, że może znaleźć się w kłopotliwej sytuacji, gdyby odniósł kontuzję, to jeszcze przy okazji pokazuje działaczom z Bułgarskiej, że piłkarze i ich agenci grają im na nosie. W ten sposób sugerują bowiem klubowi, że mogą być słabi, a i tak znajdą nowego pracodawcę (w dodatku wcześniej skasują prowizję i pensję).
Zobacz też: Lech Poznań: Co się dzieje z grupą Kolejorz Girls? Dlaczego nie oglądamy czirliderek na meczach w Poznaniu?
To już jednak trochę temat na inne opowiadanie. Dożyliśmy takich czasów, że kluby stały się niewolnikami agentów i piłkarzy. Jeszcze dekadę temu prezesi dużych piłkarskich firm w naszym kraju próbowali z tym walczyć, ale jak widać choćby po Lechu w tym sezonie z miernym skutkiem...
Zobacz też:
POLECAMY:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?