W czwartek w Lidze Europy w składzie mistrzów Polski doszło do kilku zmian. Trener Maciej Skorża zapwoiadał, że oszczędza swoje gwiazdy na mecz z Jagiellonią Białystok.
To jednak nic nie dało, bo w niedzielę Lech w pierwszym garniturze znów zawiódł.
- Nie wszyscy zawodnicy są w stanie regenerować się co 48 godzin. Jeśli niektórych graczy, którzy nie przepracowali pełnego okresu przygotowawczego, chciałbym w każdym meczu wystawiać na 90 minut to nie ma szans, by utrzymali odpowiednią jakość. Stąd te roszady - wyjaśniał konieczność zmian trener Maicej Skorża po czwartkowym meczu z portugalskim Belenenses.
Wszystko wskazuje więc na to, że problemem drużyny nie jest napięty terminarz, jak tłumaczyli trenerzy. Lechici znów sprawiali wrażenie apatycznych, wiecznie spóźnionych
W meczu z Jagiellonią zabrakło przede wszystkim kreatywności w środku pola. Lech tylko 25% swoich ataków przeprowadził środkiem boiska, prawą - 41%, a lewą 34%. Co z tego, że Lech miał piłkę przez 58% czasu gry, skoro nie potrafił sobie stworzyć okazji do strzelenia bramek. Odpowiedzialny za kreowanie gry Darko Jevtić ani razu nie strzelił w kierunku bramki rywali, a najbardziej aktywni w ataku byli Szymon Pawłowski oraz... Paulus Arajuuri (po 3 strzały).
- Nie gramy tego, o czym sobie mówimy w szatni. Ustalamy coś, a na boisko wychodzą zupełnie inni ludzie. Jeżeli nie zaczniemy udowadniać, że potrafimy grać i wygrywać, jak w zeszłym sezonie, to nic z tego nie będzie - powiedział zaraz po końcowym gwizdku Szymon Pawłowski, skrzydłowy Kolejorza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?