Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwiazdy cenią poznańską publiczność

Stefan Drajewski
Hanna Konarowska i Agata Buzek w „Trzech siostrach” Czechowa z warszawskiego Teatru Polonia. Będzie je można zobaczyć już 18 i 19 marca na scenie poznańskiego Teatru Nowego
Hanna Konarowska i Agata Buzek w „Trzech siostrach” Czechowa z warszawskiego Teatru Polonia. Będzie je można zobaczyć już 18 i 19 marca na scenie poznańskiego Teatru Nowego Robert Jaworski
Obserwując poznańskie życie teatralne, można odnieść wrażenie, że aktorzy warszawscy znani z dużego lub małego ekranu pokochali Poznań. W marcu doliczyłem się aż dziewięciu gościnnych tytułów, które było lub będzie można jeszcze obejrzeć. W kwietniu należy się spodziewać sześciu, nie mniej było w lutym.

Moda na teatr
- Jest to reakcja na kulturę popcornu - opowiada jeden z organizatorów gościnnych występów. - Ludzie nasycili się multipleksami, mają dosyć bywania w miejscach, gdzie w każdej chwili mogą zostać obsypani popcornem lub polani colą. Teatr z Warszawy daje im satysfakcję, że uczestniczą w życiu kulturalnym na nieco wyższym poziomie, mogą pochwalić się znajomym, że widzieli na żywo Jandę, Kasprzyk, Trzepiecińską, Barcisia czy małżeństwo Żaków. Wydaje mi się, a obserwuję to od trzech sezonów, że ludzie traktują wyjście do teatru na gościnne występy, jako coś odświętnego: kupują najczęściej sześć-osiem biletów, czyli umawiają się w jakimś gronie towarzyskim. Po spektaklu słyszę, że wybierają się na kolację...

- Moim zdaniem zainteresowanie występami gościnnymi teatrów warszawskich bierze się stąd - mówi Zbigniew Remlein (Agencja Akart) - że znudziły się kabarety, które odgrzewają ciągle te same lub podobne dowcipy.

To, co się stało w ostatnich czasach w Poznaniu Janusz Lipiński (Impresariat Artystyczny "As" z Torunia, organizuje w Poznaniu występy Teatru Kwadrat), nazywa nie fenomenem tylko chaosem. - Tak jak powstaje wiele aptek, piekarni, sklepów spożywczych, bo podejmującym taką działalność wydaje się, że można szybko i łatwo zarobić kasę, tak i w tym przypadku, wielu przypadkowym osobom wydaje się, że łatwo jest założyć działalność, aby wystawić gościnnie spektakle teatralne... Wystarczy ogłosić, wstawić bilety do sprzedaży.

Recepta na sukces
Poznańscy organizatorzy gościnnych występów nie kryją, że istniej recepta na sukces, ale wcale nie wiadomo, czy przyniesie oczekiwany skutek. Rękojmią sukcesu jest nazwisko gwiazdy, kilka dobrych recenzji o przedstawieniu i nie może ono być dłużej na rynku niż 3-4 lata. Oczywiście bywają wyjątki jak choćby monodram Krystyny Jandy "Shirley Valentine", który aktorka gra od 19 lat.

Ale to nie wszystko. - Trzeba się napracować - mówi Agnieszka Wojtkowiak (Agencja "WojArt"). - Nie wystarczy znaleźć atrakcyjną sztukę, która się spodoba. Trzeba ją jeszcze sprzedać. Od kilku miesięcy mam wyłączność na Wielkopolskę na komedię "Goło i wesoło". W Poznaniu nie ma problemu ze sprzedażą biletów, ale już w Jarocinie, gdzie zorganizowałam dwa spektakle, dostałam w kość. Musiałam się trochę nachodzić, aby przekonać ludzi, by kupili bilety. Dzięki tej komedii zdobyłam jednak widownię. Teraz, kiedy proponuję inne tytuły, publiczność wie, że ich nie zawiodę.

- Już nie wystarczy oblepienie miasta plakatami, aby sprzedać bilety nawet na najbardziej atrakcyjne gwiazdy, które aktualnie można zobaczyć w modnym serialu - dopowiada Zbigniew Remlein. - Każdy z nas ma swoje bazy danych i sposoby docierania bezpośrednio do widzów.

- Rynek w Poznaniu podzielił się i wyspecjalizował - mówi jeden z prywatnych antreprenerów. - Publiczność już wie, że występy Krystyny Jandy organizuje w zasadzie Agencja Gruv Art, a lekkie komedie WojArt. Z kabaretami kojarzy się raczej agencję Akart, chociaż ona od pewnego czasu proponuje również komedie. Czasy się zmieniły. Dziś publiczność, która przychodzi na tego typu spektakle, oczekuje czegoś więcej. W pierwszej kolejności chce wiedzieć z wyprzedzeniem, kiedy, kto wystąpi. Chce zapomnieć o tym, co się dzieje za oknem. Wreszcie oczekuje też odpowiedniej otoczki.

Niemal każda agencja ma swój patent na to, by zadowolić widza. Na przykład zamiast biletu z rolki, rodzaj zaproszenia. Czasami nawet ze zdjęciem gwiazdy, na dodatek tak wydrukowane, aby można pójść po spektaklu i poprosić o autograf...

Jak to robią inni?
Poprosiłem moje koleżanki i moich kolegów z bratnich dzienników we Wrocławiu, Krakowie i Trójmieście o porównanie. Okazuje się, że w ciągu miesiąca liczba gościnnych tytułów nie przekracza w tych miastach trzech. W Trójmieście od pewnego czasu koledzy odnotowują wzrost liczby gościnnych występów teatrów dla dzieci. Tłumaczą to tym, że powstała wyspecjalizowana agencja, która sprowadza najciekawsze przedstawienia dla najmłodszych z całego kraju.

Impresario z Torunia twierdzi: - Takie postępowanie może doprowadzić do ogólnego kryzysu frekwencji na widowni na gościnnych występach z udziałem znanych, popularnych, lubianych aktorów, celebrytów, itd. Najlepszy proszek do prania, najlepsza czekolada, doprowadza do znużenia, odruchów wymiotnych, zmęczenia, itd. Nie uwzględniając Warszawy, mogę ze swojej wiedzy stwierdzić, że dzieje się teraz tak w Poznaniu. Dlaczego? Tego też nie rozumiem. W innych miastach jest rozsądniej, bardziej umiarkowanie.

Skoro jest popyt, musi być podaż. Agenci działający na rynku poznańskim nie narzekają. Sale są wyprzedane do ostatniego miejsca. A jeśli raz czy drugi im się nie uda - trudno. Następnym razem są ostrożniejsi.

Czy goście szkodzą?
Organizatorzy gościnnych występów szukają sal z dużą widownią. W Poznaniu największą gwarantuje Teatr Wielki (około 800 miejsc), potem Teatr Muzyczny (około 450 miejsc), Nowy i Polski. Bezpieczny dla organizatora jest Teatr Muzyczny. Zawsze można zorganizować dwa spektakle. W Teatrze Nowym ostatnio gości tylko Teatr Polonia z Warszawy. Polski nie jest atrakcyjny ze względu na zbyt mała liczbę miejsc (około 200).

Kilka miesięcy temu pisałem, że przeżywamy w Poznaniu boom teatralny. Trudno kupić bilety. Czy gościnne występy temu nie szkodzą? - W moim przekonaniu gościnne występy teatrów nie są zagrożeniem - opowiada Paweł Szkotak, dyrektor Teatru Polskiego. - Mamy wierną publiczność, która przychodzi do nas co wieczór. Sami też potrafimy wyprodukować hit, o czym świadczy choćby sukces "Mistrza i Małgorzaty". Najchętniej udzielam gościny ambitnym spektaklom albo lokalnym niezależnym projektom, które warto wspierać ze względu na oryginalny program taki jak na przykład Festiwal No Woman No Art.

- Zaobserwowałem, że publiczność, która przychodzi na liczne gościnne występy w Teatrze Muzycznym, czyta afisze, zabiera ulotki, a czasami nawet od razu kupuje bilety na nasze spektakle - mówi Bartosz Kuczyk, kierownik marketingu Teatru Muzycznego w Poznaniu. - Poza tym wynajmujemy tylko w dni wolne, dzięki czemu teatr zarabia dodatkowe pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski