Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najłatwiej było, gdy Sejm był... kontraktowy: Rozmowa z Krzysztofem Daukszewiczem

Marek Zaradniak
Krzysztof Daukszewicz opublikował włśnie swoje "Felietony z ambony"
Krzysztof Daukszewicz opublikował włśnie swoje "Felietony z ambony" Marcin Obara
Z Krzysztofem Daukszewiczem, satyrykiem rozmawiamy o jego felietonach, sytuacji satyryka w Polsce oraz o planach.

Właśnie nakładem wydawnictwa Szelest ukazał się zbiór Pana felietonów „Prosto z ambony”. Dlaczego pisze Pan felietony? Co one dają satyrykowi?
Nie wszystkie zamieszczone tam teksty to felietony. Są też humoreski i krótkie opowiadanka. Wydaje mi się, że to jest jeszcze jeden powód do tego, aby utrzymać się w formie. I nie zapomnieć jak się pisze. A w „Łowcy Polskim”, gdzie zostały one zamieszczone, znalazłem fajny klimat.

„Łowiec Polski” wskazuje, że Pan na kogoś poluje...
Na nic, ani na nikogo nie poluję. Tam jest od wielu lat dobra atmosfera. Pisze także profesor Jerzy Bralczyk. Ilustruje Edward Lutczyn. Ilustrował też świętej pamięci Julek Bohdanowicz. W sumie to jest poważne pismo, nie tylko dla myśliwych. Od momentu kiedy zacząłem pisać, jeden z tych, którzy zamawiają „Łowcę” przestał mieć kłopoty, bo jego żona zgodziła się, aby go kupował. Przedtem mówiła - a po co.
Ci co czytają moje felietony mówią, że się je łatwo czyta i nie obciąża umysłu.

To „Felietony z ambony”, bo z ambony lepiej widać. A może są to przytyki w stronę hierarchii kościelnej?
Ambona u myśliwych to obiekt w kształcie wieżyczki służący do polowań na czatach na zwierzynę wychodzącą z lasu na pola. Gdy jedziemy przez nasz piękny kraj, to tam, gdzie pojawia się jakaś większa przestrzeń przed lasem, widać ambony. Ale miałem też jeden przyjemny email od tak zwanego prawdziwego Polaka, który napisał: Widzę, że teraz przyczepiłeś się do kościoła skurwysynu. Po prostu ma dość jednoznaczny sposób pojmowania rzeczywistości i mnie przy okazji.

O czym są te felietony?
To są felietony związane z życiem. Z tym co przywiera wszystkim. Z tym, co się od czasu do czasu dzieje w moim domu, z tym, co się dzieje w ogrodzie i w lesie, bo często w lesie bywam.

Czy w dzisiejszej rzeczywistości satyrykowi żyje się lepiej czy gorzej niż dawniej, skoro znów mówi się, że życie przerosło kabaret.
Wydaje mi się, że najłatwiej było, jeśli chodzi o swobodę tego co się mówi, kiedy funkcjonowało coś takiego jak Sejm kontraktowy.

To było ćwierć wieku temu...
Mieliśmy wtedy totalną demokrację i totalną wolność.

I w telewizji „Polskie Zoo”...
Wtedy w telewizji nikt nie pytał co ja będę mówił ze sceny, gdy program był rejestrowany. A w tej chwili z moim repertuarem choćby tym, który zaprezentowałem w Poznaniu, ja bym nawet nie przekroczył bram telewizji publicznej. Bo wszystko by było uznane za hańbę i zdradę.

Z czego dzisiaj nie można się śmiać?
Ze wszystkiego, ale ja nie mam żadnych zahamowań. Skoro przeczytałem, że jest demokracja i pan naczelnik państwa ciągle podkreśla, że nadal ona jest, to ja mam prawo wierzyć w to. Prawda? I idę w zaparte. I wierzę w demokrację. W moim programie jest nowy „List do pana Hrabiego” i hit absolutny, czyli „Ballada o wyklętych kredkach”. Powstał po tym, gdy minister Błaszczak mówił, że kredki powodują, iż dzieci idą w stronę gender. W nowym programie oświatowym, tym, który będzie funkcjonował za rok postanowiono, że w tornistrach nie będzie kredek, którymi będzie można namalować tęczę. W związku z tym zostały tylko trzy kredki czarna, biała i brązowa.

Dlaczego brązowa?
Bo brązowego koloru nie ma w tęczy.
Ale dziecko dostało zadanie, aby przy pomocy tych trzech kredek narysować słońce.

I udało się?
Tatuś był mądry i podsunął pomysł, aby dziecko namalowało zaćmienie. W Poznaniu mi się zawsze fantastycznie gra, bo byłem tutaj już 21. raz. Zawsze w pierwszą lub w drugą niedzielę grudnia. Teatr Muzyczny jest zawsze pełen. Rok się kończy dla mnie bardzo dobrze.

A jak dla Krzysztofa Daukszewicza zapowiada się przyszły rok?
Nie wiem. Nie jestem wróżem. Bóg jeden raczy wiedzieć, co się wydarzy w ciągu tego roku. Staram się robić swoje. Po książce „Prosto z ambony” siedzę nad następną „Nareszcie Dudapeszcie”.

Ten program prezentował Pan latem w kościółku w Nekielce na zaproszenie Anny Kareńskiej...
Ale będzie też książka. To coś w rodzaju pamiętników. Wcześniej był „Tuskuland”, „Pamiętnik czwartej rzepy” i „Między Worłujem a Przyszłozbożem”. To jest kontynuacja tego wszystkiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Najłatwiej było, gdy Sejm był... kontraktowy: Rozmowa z Krzysztofem Daukszewiczem - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski