Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi chcą zaistnieć - rozmowa z Peterem Zazofsky'm

Marek Zaradniak
Peter Zazofsky jest jurorem XV Konkursu Wieniawskiego
Peter Zazofsky jest jurorem XV Konkursu Wieniawskiego Archiwum Towarzystwa Muzycznego im. H.Wieniawskiego
z Peterem Zazofskym, skrzypkiem amerykańskim, jurorem XV Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, rozmawiamy o jego karierze, korzeniach i konkursach

W 1977 na Konkursie Wieniawskiego zajął Pan ex aequo z Zakharem Bronem III miejsce. Co się z Panem dalej działo?
To było jakby wczoraj. Udział w tamtym konkursie przyniósł mi wiele doświadczeń. Przekonałem się, jak ważna zarówno dla uczestników ze świata i z Polski, a także dla publiczności jest muzyka Henryka Wieniawskiego. Ważna była też atmosfera konkursu, a także osobowości, jakie się na nim pojawiły. My z Zachodu byliśmy może trochę egzotyczni. Ja byłem wtedy otwarty na wszystko. Słuchałem tego, co mówią koledzy, ale ważne było też to, jak inni grają i to, że pojawiają się nie tylko nagrody przyznane przez jury, ale i nagroda publiczności. A czasami nie było zgody między tym, co zdecydowało jury a publicznością. Półtora roku później wygrałem konkurs w Montrealu, a w 1980 zdobyłem II nagrodę na Konkursie Królowej Elżbiety w Brukseli.

Wspomniał Pan o atmosferze tamtego konkursu. Jaka była?
To było dla mnie bardzo silne przeżycie. Znalazłem się w nowym świecie. Widziałem, że ludzie są niezwykle podnieceni muzyką. Szczególnie ci z Młodzieżowego Ruchu Miłośników Muzyki Pro Sinfonika, którzy opiekowali się mną i oprowadzili mnie po Poznaniu. To wszystko bardzo mi pomogło.

Czy konkursy są potrzebne młodym ludziom?
Oczywiście, że tak. Owszem, można mówić, że szukamy drugiego Wieniawskiego, Heifetza czy Ojstracha. Przede wszystkim jednak musimy pamiętać, że żyjemy w czasach telewizji i internetu i młodzi ludzie chcą być zauważeni przez świat. Zwrócić na siebie uwagę. Chcą choć przez chwilę poczuć się celebrytami. Może jest w tym trochę cyrku i trochę elementów teatralności, ale taka jest prawda. W sumie to coś fantastycznego.

Czy może Pan porównać Konkurs Wieniawskiego z innymi?
Mogę mówić tylko w oparciu o własne doświadczenie, a nie o plotki i jakieś dziwne historie dotyczące na przykład Konkursu Czajkowskiego w Moskwie albo konkursu w Indianapolis. Konkurs w Montrealu kiedyś był konkursem prywatnym. Teraz organizuje go Jeunesses Musicales, Konkurs w Brukseli trwa niezmiennie i kontynuuje swoją tradycję. Konkurs Wieniawskiego ściśle łączy się z historią Polski. Z wydarzeniami politycznymi i społecznymi, które wpływały na niego. Konkursy z lat 1952-81 stanowią jedną część. Trzeba jednak pamiętać, że w roku 1980 doszło w Polsce do strajków i powstała Solidarność. Pojawił się Lech Wałęsa. A potem nastał stan wojenny i czasy Jaruzelskiego.

Pana nazwisko brzmi bardzo po polsku. Skąd pochodzili Pańscy przodkowie?
To bardzo możliwe, że miałem przodków z Polski. Moi dziadkowie przybyli jednak do Stanów Zjednoczonych z Ukrainy, a ona stanowiła kiedyś część Rzczypospolitej. Nie wiem jednak dokładnie, skąd pochodzi moja rodzina. Moi rodzice urodzili się w Bostonie.

A jak wygląda Pana dyskografia?
Nagrałem m.in. Sonatę Prokofiewa, utwory Schumanna i Schuberta, ale także krążki z kompozycjami twórców amerykańskich Aarona Coplanda i Charlesa Cadmana. Moje płyty to compacty, jak i winyle.
Rozmawiał MAREK ZARADNIAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski