CZYTAJ: 26 milionów w sądzie. Deweloper walczy z miastem o odszkodowanie
Poznań wbrew pozorom wcale nie jest stały w uczuciach jeżeli chodzi o deweloperów. Czasami jest zmienny jak politycy, która to cecha znacznie lepiej pasuje do nich niż do kobiet.
O tej właśnie zmienności miasta przekonał się na własnej skórze raczkujący dopiero deweloper. Może gdyby to nie była jego pierwsza, ale dziesiąta inwestycja podchodziłby do niej ze znacznie większą ostrożnością. Jest tylko studium zagospodarowania, bo nie ma jeszcze planu, to może lepiej nie kupować kota w worku, bo może się zmienić i worek, i kot.
Błąd, który popełnił Proxin polegał na tym, że chciał postawić bloki między blokami. Trzeba było chcieć zbudować go na Sołaczu, wtedy porażka byłaby jak najbardziej uzasadniona.
Mieszkańcy postawili veto. Po co im bloki pod nosem, skoro nie mają parku? Że są inne parki w mieście, to nieważne, bo te inne parki są zawsze za daleko. Szkoda zresztą marnować taki piękny pusty plac na kolejne bloki.
Miasto najpierw w postaci urzędników, a później radnych stanęło po ich stronie. I było prawie jak w bajce: dobre miasto razem z dobrymi mieszkańcami przeciwko złemu deweloperowi, którego udało się wygnać z krainy miodem i mlekiem płynącej.
I oby kiedykolwiek na tym placu wyrosło choć jedno drzewko, bo plany wszak lubią się zmieniać, i za kilka lat w przypływie miłości do innego dewelopera radni znowu mogą zmienić zdanie i park przestanie im się podobać.
Studium w tę, czy w tamtą, plan taki, a taki. Co szkodzi go zmienić? W końcu radnych to nic nie kosztuje. Procesy przegrywa miasto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
