W marcu 23-letni Tadeusz M. oraz jego, młodszy o trzy lata, kolega Przemysław Cz. pili od rana. Potem pojechali do Starego Browaru i kupili wiatrówkę. Kiedy postanowili ją wypróbować, strzelając przez okno, byli także odurzeni marihuaną.
Teoretycznie celowali w znaki i latarnie. Ale został też - na szczęście niegroźnie - postrzelony 26-letni rowerzysta oraz 55-letni Dariusz R. Śrut uszkodził jedną z tętnic płucnych. Mężczyzna wiele tygodni walczył o życie. Nadal jest niezdolny do pracy.
Podczas postępowania Tadeusz M. przyznał się do wszystkiego. Do postrzeleń i narkotyków. Dopiero w ubiegłym miesiącu podczas pierwszej rozprawy, powiedział, że Dariusza R. zranił jego kolega Przemysław. To właśnie jest najpoważniejszym zarzutem w procesie - za usiłowanie zabójstwa grozi taka sama kara jak za morderstwo. Przyznał się do posiadania marihuany oraz postrzelenia rowerzysty, któremu chciał przebić oponę.
- Nie chciałem nikogo zabić ani zranić - powiedział wtedy Tadeusz M. - Nie wiedziałem, że z wiatrówki można zrobić tak wielką szkodę...
Na wtorkowej rozprawie jako świadek zeznawała jego matka.
- Tadeusz był chorobliwie uzależniony od Przemysława Cz. - powiedziała.
Opowiadała, że kiedy Tadeusz miał 13 lat, poznał młodszego chłopca, który chciał się z nim bawić. Jako dziecko często chorował i między innymi z tego powodu nie nawiązał trwałych przyjaźni w szkole. Matce nie podobało się, że Przemysław Cz. ma tak wielki - i zły - wpływ na jej syna.
- Tadeusz nie chodził do szkoły i uciekał z domu, bo Cz. go zawołał - zeznała.
Gdy chłopcy dorastali, było coraz gorzej. Pojawił się alkohol i narkotyki. Mówiła, że syn bezkrytycznie wypełniał polecenia Przemysława.
- Ponieważ nie mogłam się pozbyć Cz., zaczęłam się bać - wyznała. - W domu - kataklizm. Meble poniszczone, rzeczy powyrzucane... Cz. rysował genitalia na pół ściany.
Policja nie chciała nawet przyjechać. Zostawiła więc dorosłemu już synowi mieszkanie i wyprowadziła się.
- Z tego potwornego uzależnienia pozwalał mu niszczyć i wynosić wszystkie przedmioty. Przecież nikt normalny nie podpala dywanu... - mówiła pani M.
Sędzia Katarzyna Obst zapytała, dlaczego podczas śledztwa Tadeusz M. przyznał się także do niemal śmiertelnego postrzelenia Dariusza M. Matka powiedziała: - Przyznał się, bo tego od niego oczekiwali. Tak to działa w jego przypadku. Wierzę w to, że Tadeusz nie strzelałby do tego człowieka...
Tłumaczyła, że taki był jako dziecko i tak zachowuje się teraz, nawet w areszcie. We wtorek w poznańskim sądzie stawiły się także autorki opinii sądowo-psychiatrycznej. Mimo że matka próbowała szukać pomocy dla Tadeusza już od ósmego roku życia w poradniach zdrowia psychicznego i w szpitalu, nie stwierdziły u niego choroby.
- To tylko zaburzenia osobowości - tłumaczyły. - Zaburzenia zachowania i emocjonalne. Często u dzieci są wstępem do późniejszych nieprawidłowości w strukturze osobowości.
Kolejna rozprawa ma odbyć się 13 grudnia. Sąd zamierza przesłuchać pozostałych biegłych i przeprowadzić eksperyment procesowy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?