Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera mieszkaniowa: Oskarżony Mariusz T. widzi w sobie dobroczyńcę

Łukasz Cieśla
Paweł Relikowski
Doradca finansowy Mariusz T., główny oskarżony w aferze mieszkaniowej, złożył wyjaśnienia w swoim procesie. Jest głównym oskarżonym, oprócz niego zarzuty usłyszało kilkadziesiąt osób. W środę próbował przekonać sąd, że prokuratura się myli, bo on nikogo nie oszukał i wręcz pomagał potrzebującym ludziom.

W aferze mieszkaniowej, polegającej na oszustwach i podstępnym przejmowaniu nieruchomości, występowało łącznie 50 podejrzanych. Niektórzy z nich przyznali się do winy. Pozostali mają proces w poznańskim Sądzie Okręgowym.

W środę, podczas kolejnej rozprawy, wyjaśnienia złożył doradca finansowy Mariusz T., jeden z głównych oskarżonych. Prokuratura zarzuciła mu, że oszukiwał swoich klientów, udzielał pożyczek, by podstępem przejąć nieruchomości. W sądzie oskarżony doradca odpierał akt oskarżenia. W swoich wypowiedziach przedstawiał siebie jako człowieka ugodowego, który pomagał, a nie szkodził klientom. Status pokrzywdzonych otrzymało 249 osób.

- Przesłuchano około 500 moich klientów. Wielu z nich nie miało do mnie żadnych pretensji. Różnica między nimi, a tymi klientami, którzy w śledztwie stali się pokrzywdzonymi jest tylko taka, że rzekome ofiary przestały spłacać swoje zobowiązania. Jeden z klientów zeznał nawet, że do zaprzestania spłacania pożyczki namawiała go poznańska policja - wyjaśniał oskarżony doradca.

Odniósł się także do swojej współpracy z notariusz Violettą D., oskarżoną w tej sprawie aż o 165 przestępstw.

- Jeden z klientów pojawiał się w jej kancelarii 11 razy, inni po 9 albo 7 razy. Negocjowaliśmy, aneksowaliśmy umowy, dogadywaliśmy się. Nie zgłaszali pretensji. Potem, po kilku latach, ci klienci stwierdzili, że zostali oszukani. A wśród rzekomo pokrzywdzonych są osoby z wyższym wykształceniem, także po studiach prawniczych, osoby prowadzące działalność gospodarczą. One wiedziały, co podpisują. Po spotkaniach ze mną status materialny wielu moich klientów bardzo wzrósł - zapewniał w sądzie Mariusz T., co wywołało wesołość u niektórych pokrzywdzonych.
O działalności doradcy piszemy od kilku lat. W środę Mariusz T. odniósł się w sądzie do naszych artykułów. Skarżył się sędziemu Antoniemu Łuczakowi, że nasze teksty są dla niego krzywdzące, a poza tym ma dzieci, które też czytają prasę. Sędzia pouczył Mariusza T., że artykuły w prasie nie są przedmiotem procesu.

Przypomnijmy, że dowodami przeciwko Mariuszowi T. są zeznania jego byłych klientów oraz niektórych osób z nim współpracujących. Chodzi m.in. o Jerzego M., który przyznał, że proceder udzielania pożyczek miał na celu przejęcie nieruchomości i dobrowolnie poddał się karze. W pewnym momencie Jerzy M. zaczął nagrywać swoje rozmowy z Mariuszem T. oraz z innymi osobami, które później także stały się oskarżonymi.

Jak wynika z ustaleń prokuratury, podsłuchy potwierdzają, że Mariusz T. mówił swoim współpracownikom, że klientów trzeba „wypierd...” z domów, zanim skutecznie upomną się w sądach o swoje utracone mieszkania. W razie pytań policji o pożyczki, nie wolno „pękać” na przesłuchaniu. Trzeba upierać się, że to, co zapisano w aktach notarialnych, jest „święte”.

Podczas środowej rozprawy Mariusz T. zachowywał się tak, jakby podsłuchów nie było. Pod koniec lutego odbędzie się kolejna odsłona procesu. Sąd zamierza dokończyć odczytywanie tych wyjaśnień Mariusza T., które złożył jeszcze na etapie śledztwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski