Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kowalskie, wieś pod Pobiedziskami, nie ma nawet... wody pitnej!

Marta Danielewicz
Kowalskie, wieś pod Pobiedziskami, nie ma nawet... wody pitnej!
Kowalskie, wieś pod Pobiedziskami, nie ma nawet... wody pitnej! Artur Sobiech
Wieś pod Pobiedziskami. Z dala od zgiełku miasta, ale też cywilizacji. Nie ma nawet wody pitnej. Urząd Gminy po interwencjach mieszkańców ustawił zdrój, w którym woda jest uzdatniona

Kowalskie to wieś jak malowana. Położona w gminie Pobiedziska na obrzeżach Puszczy Zielonki, otoczona jest z jednej strony lasem, z drugiej Jeziorem Kowalskim. Mieszkańcom żyłoby się tam idealnie, gdyby nie jeden poważny problem. Od jakiegoś czasu, okazało się, nie mają w swoich domach wody zdatnej do picia. I chociaż interweniują w urzędzie, to wciąż są zwyczajnie pomijani w budżecie gminy.

- Gmina kompletnie o nas zapomniała - skarżą się zgodnie mieszkańcy. - A przecież płacimy podatki, więc chcemy mieć chociaż zapewnione podstawy do normalnego życia. A brak wody to skandal. By coś ugotować i napić się zwykłej źródlanki musimy chodzić do pompy w centrum wsi. Nie oczekujemy nowych inwestycji, ale normalnych warunków.

Nie ma PGR-ów, nie ma też wody zdatnej do picia
Kilka lat temu Agencja Nieruchomości Rolnej wydzierżawiła prywatnemu przedsiębiorcy ze Swarzędza pozostałości po PGR-ach oraz hydrofornię. Przez długi czas to właśnie na nim spoczywała odpowiedzialność za dostarczanie mieszkańcom wody zdatnej do picia.

- Po wykupie na własność tych budynków przedsiębiorca zrezygnował z uzdatniania wody. Nie musiał już tego robić, więc nie mamy do niego pretensji. Gmina wymusiła na nim, by dostarczał nam jeszcze przez jakiś czas wodę przemysłową, która kompletnie nie nadaje się po spożycia. Sanepid ją skontrolował i powiedział jednoznacznie: nie powinniśmy jej używać - kąpać się w niej czy pić - mówi Artur Sobiech, mieszkaniec wsi Kowalskie.

Zdaniem urzędników, gmina starała się przejąć od Agencji Nieruchomości Rolnej hydrofornię. - Byłby to nasz dziewiąty punkt uzdatniania wody w gminie, przez co mieszkańcy tego sołectwa mieliby w swoich kranach wodę czystą z lepszym ciśnieniem. Agencja jednak zdecydowała się sprzedać hydrofornię prywatnemu inwestorowi. Z nim także prowadziliśmy podobne rozmowy. Nie był on jednak zainteresowany naszą propozycją. Nigdy jednak nie padły z naszej strony żadne konkretne kwoty - tłumaczy Szymon Stachowiak, dyrektor Zakładu Komunalnego w Pobiedziskach, który zajmuje się administracją sieci wodociągowej.

Mieszkańcy łudzili się, że gmina wykupi od prywatnego inwestora sieć i sami zajmą się dostarczaniem wody. Zamiast tego urząd podpisał z prywatnym przedsiębiorcą umowę na sprzedaż wody przemysłowej mieszkańcom. Teraz mają wodę w kranach, za którą płacą i z której nie powinni korzystać.

Pompa źródłem wody
Wzburzeni mieszkańcy mimo to parokrotnie interweniowali w urzędzie gminy.
- Usłyszeliśmy, że możemy podłączyć się do budowanego wodociągu, ale na własny koszt, który jest ogromny, bo musimy sami poprowadzić z naszych ulic sieć, sporządzić mapki geodezyjne. Według wstępnych wyliczeń wyniosłoby to nas nawet 30 tysięcy złotych - komentuje Artur Sobiech.

Jeszcze przed wyborami samorządowymi, były burmistrz Pobiedzisk obiecywał, że do podłączenia do gminnej sieci wodociągowej dojdzie, i że gmina koszty te pokryje. Burmistrz się zmienił, obietnica została niezrealizowana, a problem jak był, tak pozostał.

Po wielu interwencjach mieszkańców Kowalskiego postanowiono jednak jakoś im pomóc. Urząd ustawił pośrodku wsi... tzw. zdrój, z którego korzystać mogą mieszkańcy.

- Z tej pompy mamy czerpać wodę do gotowania, mycia się. To jakiś żart! Mamy XXI wiek, a musimy żyć jak w średniowieczu! Jak gmina wyobraża to sobie zimą? Nie mówię już nawet o zamarzniętej wodzie, ale starszych mieszkańcach wsi, którzy będą musieli z jednego jej końca iść na drugi, tylko po to, by móc sobie obiad zrobić - burzy się pan Artur.

Muszą podłączyć się sami
Problem braku zdatnej do picia wody dotyczy nie tylko mieszkańców centrum wsi, ale także działkowców, którzy mają domki letniskowe tuż nad jeziorem. Oni także starają się wpłynąć na decyzje gminy.

- Działkowcy teraz są przyłączeni do starej sieci, która nie należy do gminy. Do naszych wodociągów będą mogli przyłączyć się ok. 2017 r. To dotyczy ponad stu właścicieli działek, więc łączny koszt przełączenia sieci wyniesie ich ok. 2-3 tysiące. Ważne, by wówczas założyli stowarzyszenie lub znalazła się jedna osoba, na której będzie spoczywał obowiązek rozliczania się z zakładem za zużytą wodę według licznika - mówi Stachowiak.

Urząd gminy stara się zrozumieć sytuację mieszkańców, jednak sieć wodociągowa powstanie dopiero za kilka lat.

- Gmina w 2010 roku podjęła kroki w celu poprawy jakości wody we wsi. Zaprojektowaliśmy i wybudowaliśmy przy Zalewie Kowalskie odcinek sieci wodociągowej. Kolejny powstał w 2012 roku. W 2017 roku planujemy zakończyć projekt. Gmina odpowiada wyłącznie za sieć. Przyłącza są własnością mieszkańców i muszą je wykonać na własny koszt - mówi Szymon Stachowiak.

Do gminnej sieci podłączeni są już mieszkańcy dwóch bloków. Jednak, ci którzy swoje gospodarstwa mają w centrum, uważają, że urząd o nich zapomniał.

- Tu jest inny problem. Obecnie mieszkańcy mogą korzystać z sieci prywatnego przedsiębiorcy lub zdroju, by mieć czystą wodę. Jednak, żeby przyłączyć się do naszej sieci, muszą zrobić to na swój koszt i dociągnąć krótki odcinek. Do tego potrzebne są też mapki - tłumaczy dyrektor Zakładu Komunalnego w Pobiedziskach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski