W ramach „Poznańskiej Premiery” mieliśmy okazję obejrzeć w poniedziałek w Poznaniu „Kotkę...” z warszawskiego Teatru Narodowego.
Reżyser Grzegorz Chrapkiewicz dzięki Borisowi Kudliczce (scenografia) i Dorocie Roqueplo (kostiumy) „odrywa” historię rodzinną od realiów sztuki. Ten zabieg mnie nie przekonuje. Reżyser traktuje tekst dramatu zbyt realistycznie, znika skomplikowana poetyka dramatów Williamsa łącząca naturalizm z poezją i symboliką. Spektakl przypomina trochę reportaż, w którym wszystko jest za ładne, za czyste, za sterylne.
Przekonała mnie Ewa Wiśniewska (Duża Mama), która ilekroć pojawia się na scenie, pokazuje inną stronę żony brutalnego farmera. Operuje bardzo oszczędnie środkami aktorskimi, buduje swoją postać delikatnie, by – kiedy trzeba – dosadnie zaakcentować skrywane głęboko emocje.
Janusz Gajos jest doskonale „skrojony” (postura, sztyblety do smokingu). Gajos jako Duży Tata jest również przekonujący psychologicznie, zwłaszcza w scenie rozmowy z Brickiem (Grzegorz Małecki), w której obala stereotypy amerykańskiego farmera, najbogatszego faceta w okolicy.
Małecki to trzecia dobra rola w warszawskiej realizacji. Aktor kreśli wielowymiarową postać „umarłego za życia”. Małecki budując postać, świetnie ogrywa rekwizyty. Trudno tylko uwierzyć, że można być obojętnym na wdzięk żony (Edyta Olszówka).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?